Zaskoczona przez chwilę oddaję pocałunek, rozkoszując się jednocześnie miękkością jego warg.
Jednak opamiętuję się w porę kiedy jego ręka zjeżdża na moje piersi.
- My nie możemy. - dorywam się od niego odsuwając lekko.
- Dlaczego ? - pyta z powrotem przysuwając mnie do swojego ciała.
- Jest milion powodów. - wzdycham winna. Przełykam nerwowo ślinę karcąc się za to, że niepotrzebnie tutaj przyszłam. Powinnam w ogóle cieszyć się że jest po mojej stronie i pomaga w złych chwilach, a nie wpakowywać się mu do łóżka. - Ja bardzo cię przepraszam. - szepczę nerwowo.
- Nic się nie stało. To ja nie powinienem. - mamrocze przeczesując swoje włosy.
Ku mojemu zdziwieniu wstaje z łóżka naciągając na siebie dresy i koszulkę.
- Gdzie ty idziesz ? - pytanie ucieka z moich ust.
Spogląda na mnie.
- Prześpię się w innym pokoju. Miłych snów. - wysila się na uśmiech, a następnie wychodzi z pokoju. Jestem tym zdziwiona, nigdy bym nie powiedziała, że Yaser po prostu sobie pójdzie.
Wzdycham winna po raz drugi.
Chcę wstać i pójść za nim by powiedzieć, że to on powinien spać tutaj, bo to do cholery jego łóżko i jego sypialnia, ale zdaje mi się że to tylko pogorszy sprawę.
Jesteś kompletną idiotką. - warczy moja podświadomość i z niechęcią przyznaję jej rację.
* * *
< Następny dzień >
Kiedy się budzę, od razu wstaję z łóżka i wychodzę z pomieszczenia. Idę szybkim krokiem do mojego tymczasowego pokoju i biorę prysznic. Po wysuszeniu się, wybieram jakąś suknię i wkładam ją. Z lekko niepewnością wychodzę z powrotem na korytarz i schodzę schodami na niższe piętro. Skanuję wzrokiem otoczenie, ale nie znajduję poszukiwanej osoby.
- Dzień dobry.
Aż podskakuję ze strachu łapiąc się odruchowo za klatkę piersiową.
- Przepraszam, że panią przestraszyłam. - dodaje kobieta ze skruchą wymalowaną na twarz.
Kiwam głową by się tym nie przyjmowała, a ta zaprowadza mnie do stołu.
- Ma pani ochotę na coś konkretnego ? - pyta.
- Nie. - marszczę brwi siadając na krześle.
Gdzie jest Yaser ?
Zaczynam powoli jeść nałożone mi danie. Jednak mój żołądek kurczy się przez wczorajsze wspomnienia z Yaserem, Zaynem i Holly.
Mam dość tego wszystkiego i najchętniej wróciłabym na Dobrą Stronę. Jednak jeśli to zrobię, Zayn nie zawaha się zabić Lancelota. Powiedział mi to wolno i wyraźnie.
- Pan Yaser powiedział, by przekazać pani że musiał wyjechać w pilnej sprawie. Może pani tu zostać tyle ile chce, ale jeśli chce pani wrócić to prosił by pani poprosiła któregoś z jego strażników. - mówi kobieta odbierając ode mnie talerz.
Za dużo razy powtarza zwrot "Pani".
- Wyjechał ? Gdzie ? - pytam ze zmarszczonymi brwiami.
- Tego nie wiem proszę pani.
Wzdycham nie widząc co robić.
- A powiedział kiedy ma wrócić ? - dopytuję.
- Niestety nie, ale zdaje mi się że nie prędko. Brał ze torbę z ubraniami.
CZYTASZ
Broken the law 2 ➡Z.M✅
Fanfic(druga część Broken the law. Jeśli nie przeczytałeś pierwszej nie zaczynaj Without Mercy) To się nie uda. - podpowiedział rozsądek. To ryzykowne. - mruknęło doświadczenie. To bezsensowne - potwierdziła duma. Mimo wszystko spróbuj. - szepnęło serce.