♔ 39-The road of no return

3.2K 250 17
                                    

- Jak to zniknęli? Nie byliście razem? - dyszę marszcząc brwi. Nic nie rozumiem, w ogóle czuję jakby zaczynało się jakieś błędne koło : najpierw porwanie Drake' na, pobity Lancelot, a potem zniknięcie Harry' ego z Zaynem. Przełykam nerwowo ślinę zdając sobie sprawę, że bez wojska nic nie wskórają. Mogli by zostać tysiąc razy zabici, co na pewno wiedzą. Martwi mnie przeczucie, że postanowili szukać Drake' na na własną rękę. Zagryzam wnętrze policzka, czas mija a mojego syna nadal nie ma.

- Nie. Postanowiliśmy się rozdzielić, by jakoś to szybciej i sprawniej poszło. My przeszukiwaliśmy Ciemną Stronę, a Zayn z Harrym tę. Nie mam pojęcia dlaczego ich wojska pojawiły się bez właścicieli. - głos zabiera Yaser, przez co mam gęsią skórkę na ciele. Przełykam ślinę przeczesując swoje włosy.

Co tu się do jasnej cholery dzieje?

                                                                 *  *  *

< Retrospekcja, perspektywa Zayna >

- Na pewno sprawdziliście dobrze? - pytam wściekły, ciągnąc za swoje włosy u nasady.

Jak to kurwa możliwe, że nigdzie go nie ma?

- Tak panie. Nic nie znaleźliśmy.

- Zejdź mi z oczu.

- Zayn uspokój się. Złość tylko wszystko pogorszy. - Harry pojawia się obok mnie w tym samym czasie, gdy strażnik znika mi z pola widzenia.

- Jak mam być kurwa spokojny? Nigdzie go nie ma. - podnoszę głos. Gryzę dolną wargę siadając na pniu drzewa.

- Znajdzie się.

- Jaki kurwa? Martwy? - mój oddech jest przyśpieszony. Drake ma tylko dwa miesiące, nie chciałbym być w skórze porywacza kiedy tylko go kurwa dorwę. Poza tym dobija mnie myśl o pogodzie. Robi się coraz zimniej, a świadomość, że może już dawno nie żyć przysłania mój umysł. Nie mogę sobie nawet wyobrazić jak potoczyłoby się nasze życie bez niego. Jak zareagowała by Bella?

Kręcę głową chcąc odgonić dołujące myśli o jej odejściu.

- Musimy go znaleźć Harry. - spoglądam na brata, a mój głos bezwiednie załamuje się na końcowym wyrazie. Od razu odchrząkuję i wstaję.

- I znajdziemy. Nie bądź takim pierdolcem i nie myśl o najgorszym. - przeczesuje swoje loki schodząc z górki, a ja za nim. 

- Tak jest mój schowek, możemy się ogrzać zanim wyruszymy. - mamroczę po chwili wskazując głową  w lewą stronę. Pocieram dłoń o dłoń by choć trochę nabrały ciepła. Od kiedy do cholery Dobra Strona jest ma taki klimat?

Harry nie odzywa się, tylko idzie ze mną w wyznaczone miejsce. Kilka minut później otwieram drewniane drzwi i wchodzimy do środka. Od razu staję w miejscu, przez co Harry wchodzi w moje plecy. Klnie pod nosem wymijając mnie i wchodząc w głąb.

- No zmykaj te drzwi. - pociera ramiona spoglądając na mnie ze zmarszczką między brwiami. 

- Ty widzisz to co ja? - dyszę cały czas patrząc na porozrzucane narzędzia przede mną.

- Tak, od zawsze miałeś bałagan.

Piorunuję go wzrokiem trzaskając drzwiami.

- Nie o tym kurwa mówię. Ktoś tu był. - podchodzę do ściany w której powbijane są gwoździe, a na niej pozostałości po mojej broni.

Broken the law 2 ➡Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz