Rozdział 6

249 21 9
                                    

Jamie krzątał się w kuchni, zupełnie nie radząc sobie z nowo zakupionym urządzeniem do gotowania ryżu. Nie pomagał również fakt, że odkąd wyszedł wczoraj z domu nie przespał ani minuty. Powrót Ash'a z zaświatów (nie potrafił myśleć o tym w inny sposób) spędził mu dosłownie sen z powiek. Domyślał się, że nie bez przyczyny ukrywał przed Eijim prawdę, że zarówno jego dotychczasowe życie i jego przyjazd tutaj są owiane ścisłą tajemnicą. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia z taką osobą, bezpośrednio związaną ze światem przestępczym, która z pewnością nie raz zmuszona była niszczyć by przeżyć. Nie miał pewności jak powinien się przy nim zachowywać, nie trudno było dostrzec, że jest wobec niego nieufny i nadzwyczaj ostrożny. Nie chciał im w żaden sposób utrudniać powrotu do normalności, przyzwyczajenia się na nowo do swojej obecności, oswojenia z myślą, że najgorsze minęło.

Głosy dobiegające zza drzwi wejściowych stawały się coraz głośniejsze. Nie wiedząc co właściwie ze sobą począć, wrócił do przygotowywania posiłku.

- ...to nie Ameryka, Ash. Tutaj ściągamy buty, a jeżeli będzie ci zimno, możesz założyć kapcie – usłyszał pouczający głos Eijiego i mimowolnie uśmiechnął się, wyobrażając sobie możliwą reakcję Ash'a.

- ...strasznie dziadkowe – skomentował, obrzucając je nieprzychylnym spojrzeniem, co Jamie szczęśliwie zarejestrował, zerkając na niego z daleka. Głośniejszy śmiech wydobył się z jego gardła i napotykając zaskoczony wzrok Ash'a, poczuł jak jego wnętrzności wywracają się na drugą stronę.

- Wcale nie musisz ich nosić, jeżeli ci się nie podobają – odparował Eiji, ściągając kurtkę.

Posłusznie dostosowując się do niepisanych reguł, postawił swoje wysokie, czarne buty tuż obok ciemnobrązowych Eijiego i odwiesił kurtkę na wieszak. Omiótłszy krytycznym wzrokiem szafkę z kapciami wszedł na podwyższenie, ruszając w samych skarpetkach za Eijim.

- A mówiłeś, że jedzenie jest ostatnią rzeczą na jaką masz ochotę – odezwał się Eiji, sięgając do górnej szafki po dwie wysokie szklanki.

- Owszem, mówiłem, ale jak widzisz życie bywa nieprzewidywalne – rzucił, nakładając ryż do miseczki i ziewnął przeciągle.

- Oj tak – odparł Eiji z uśmiechem, zerkając na Ash'a. W skupieniu przyglądając się Eijiemu, wyciągnął rękę odbierając od niego szklankę wypełnioną wodą i oparł się o ścianę.

- O żesz ty! - zawołał nagle Jamie, gdy jego zmęczone spojrzenie zarejestrowało jakże diametralną zmianę wyglądu swojego przyjaciela.

- Wiem, wiem, nie do poznania – zaśmiał się Eiji, znacząco przeczesując ręką włosy.

- ...Nabierzesz trochę ciała i będziesz jak nowo narodzony – powiedział, szturchając go lekko w bok.

Ash mimowolnie spuścił wzrok, czując nieprzyjemne ściskanie w klatce. Oczywiście, że on również to zauważył, czuł to bardzo wyraźnie, gdy trzymał go w swoich ramionach. Zarówno jego wzrok jak i dłonie dokładnie zarejestrowały jak kruche i szczupłe jest ciało Eijiego.

- ...Ash ...Ash? - Eiji pomachał mu przed oczami otwartą dłonią. - Ziemia do Ash'a – dodał, uśmiechając się do niego, gdy udało mu się zwrócić jego uwagę na siebie.

- Przepraszam, zamyśliłem się. Mówiłeś coś?

Eiji przechylił lekko głowę, przyglądając mu się uważniej i zmrużył oczy.

- Coś nie tak?

- Nie... możliwe, że to zmęczenie wywołane różnicą czasu – odpowiedział wymijająco.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz