Rozdział 37

43 6 0
                                    

Delikatny szum wiatru dobiegał zza lekko uchylonego okna. Ciemna bawełniana zasłona powiewała swobodnie pod wpływem chłodnego wieczornego powietrza. Światło wydobywające się zza przybrudzonego klosza pobliskiej lampy ulicznej rozświetlało nieznacznie ciemny pokój, gdzie na śnieżnobiałej pościeli leżał jasnowłosy młody mężczyzna. Jego głowa spoczywała na miękkiej poduszce, a uważny wzrok skupiał na niemal powtarzalnych ruchach granatowego materiału. Pomimo chłodu nie odczuwał zimna. Jego odkryta skóra nie reagowała na bodźce zewnętrzne. Niewzruszony warunkami organizm całkowicie ignorował potrzebę skrycia się pod będącą na wyciągnięcie ręki kołdrą.

Ash nie potrafił zatrzymać procesu, który rozgrywał się w jego umyśle.

Powrót do przeszłości.

Tego właśnie doświadczał. I pomimo wewnętrznego konfliktu, który odczuwał, zawsze decydował się na tę drugą opcję, tę bardziej wymagającą, zmuszającą do zmierzenia się z jej trudną treścią.

Nie był to pierwszy raz, ale z jakiegoś powodu wierzył, że będzie ostatnim. Wierzył, że już wkrótce nie będzie miał powodów, by tam wracać.

Skrywana głęboko niepewność, której istnienia on sam zdawał się zaprzeczać dzisiaj okazała się być silniejsza. Rozumiał dlaczego, wiedział, że ich wizyta wywoła nieoczekiwane efekty, sprawi, że poczuje się słaby. Wiedział również, że to minie, że było to nieuniknione.

Konieczne, by zamknąć ten rozdział swojego życia.

Myśli Asha transformowały. Odnosił wrażenie, że w ciągu tych kilku minut odkąd Eiji zniknął za drzwiami łazienki, na nowo przeżył wszystko to, co spotkało go do momentu, w którym stanął przed drzwiami prowadzącymi do jego mieszkania. Doskonale pamiętał emocje, które mu towarzyszyły, obawy, które odbierały swobodę i jakąkolwiek pewność, że ma prawo tam być. Gdyby nie odważył się wtedy zapukać, gdyby nie odważył się przekroczyć granicy...

Uniósłszy lewą rękę, utkwił wzrok w srebrnej obrączce, a jego twarz wykrzywił delikatny uśmiech. To wystarczyło, by jego myśli opanowała ta jedna, wyjątkowa osoba. Nie było sensu wracać do tego, co było.

Przeszłość nie powróci, takie podróże nie istnieją.

Liczy się teraźniejszość, w której towarzyszy mu Eiji.

Liczy się przyszłość, którą jest Eiji.

Delikatne skrzypnięcie drzwi łazienki zwiastowało jego bliski powrót. Ash opuścił rękę, a jego wzrok tym razem powędrował do lekko uchylonych drzwi sypialni. Po chwili w ich progu dostrzegł wysoką sylwetkę swojego narzeczonego ubranego w swoją ulubioną piżamę na długi rękaw. Nigdy mu tego nie powiedział, ale nie miałby nic przeciwko, gdyby jego preferencje odnośnie nocnej garderoby zbliżone były do jego własnych.

W końcu koszulka na krótki rękaw i bokserki nie były złym wyborem, prawda?

- Wszyscy grzecznie śpią - oznajmił Eiji, siadając obok niego na łóżku.

- Dopóki różnica czasu ich nie wybudzi - zauważył Ash, nie odrywając od niego oczu.

- Mają dwa dni na przystosowanie, mam nadzieję, że wystarczy - powiedział zdradzającym zmęczenie głosem.

- ...Nie kładziesz się? - spytał Ash zniecierpliwiony wydłużającym się w czasie oczekiwaniem na co nocne współdzielenie przeznaczonej dla jednej osoby poduszki.

Eiji roześmiał się cicho i pochyliwszy się nad nim, powiódł palcami po gładkim policzku.

- Wyczuwam zniecierpliwienie.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz