Rozdział 28

57 11 3
                                    

Gwar rozmów, odgłosy silników sunących po równym asfalcie pojazdów i te wszechobecne, momentami zagłuszające wszystko inne, rozproszone, nakładające się na siebie dźwięki o przeróżnych tonacjach i tempie docierały do nie spodziewających się takich doznań, zmysłów Max'a.

- Co to za miejsce?! - zawołał, mijając kolejny kilkupiętrowy salon gier.

- Akihabara - odpowiedział krótko Eiji.

Ash zwolnił kroku i skinąwszy głową dał znać swojemu chłopakowi, że dotarli pod właściwy budynek. Bez słowa ruszył w stronę wejścia i zatrzymawszy się przed windą wcisnął przycisk.

- Zamierzacie grać? - zdziwił się Max, nie uzyskując żadnej konkretnej odpowiedzi za wyjątkiem tej niezrozumiałej udzielonej przez Eijiego.

- A ty razem z nami - odparł wesoło Eiji, klepiąc go beztrosko po plecach.

Drzwi windy rozsunęły się, a gdy hałaśliwa grupka młodych uczniów opuściła jej wnętrze, ich miejsce zajęła dość wyróżniająca się trójka zdecydowanie bardziej dojrzałych mężczyzn. Ash musnął palcami metalowy kwadracik z wyrytą na nim dwójką i skrzyżowawszy ręce na piersi oparł się o chłodną ścianę ruchomego prostopadłościanu.

- Znam to spojrzenie - rzucił Max, przyglądając się uśmiechniętej twarzy Ash'a.

- I co ci ono mówi? - zapytał. Jego uśmiech zwiększył swój zakres.

- Że już za chwilę udowodnisz mi jak jestem słaby i nie mam nawet najmniejszych szans na wygraną.

- Bardzo dobrze, poprawna odpowiedź - pochwalił go z wyraźnym błyskiem w oczach.

W tym samym momencie winda zatrzymała się na właściwym piętrze, a gdy metalowe drzwi otworzyły się, dobiegł ich charakterystyczny hałas jaki panuje w arcade. Minąwszy krótki korytarz dotarli do ogromnego pomieszczenia z rzędem wysokich foteli gamingowych ustawionych przed sporych rozmiarów monitorami i konsolami.

- Nie sądziłem, że takie miejsca jeszcze istnieją - zaskoczony głos Max'a przedarł się przez wszechobecne dźwięki. - Michael byłby wniebowzięty, gdyby to zobaczył.

- Następnym razem - rzucił krótko Ash, skręcając w kolejną alejkę, której charakter zdecydowanie różnił się od poprzedniej.

- Perkusja! - podekscytowany Max chwycił Ash'a za koszulkę, siłą zmuszając by się zatrzymał.

- I? - odezwał się średnio zainteresowany. - Czyżby twoje niezrealizowane marzenie? - dopytał, zabarwiając swój głos szyderczą nutą.

- Nie moje - odparował, podchodząc bliżej instrumentu - tylko Michaela i jak na razie nie zakładałbym, że grozi mu niepowodzenie.

- Uczy się grać? - zainteresował się Ash.

W odpowiedzi Max skinął głową i chwycił w obie dłonie czarne pałeczki.

- Powoli formuje zespół. Jak tak dalej pójdzie będę musiał wyciszyć garaż.

- Ale super, mam nadzieję, że usłyszymy kiedyś jak gra - powiedział Eiji, przyglądając się zamyślonej twarzy Max'a. - Tęsknisz za nim?

- ...To też, ale pomyślałem, że gdyby był tutaj z nami, on i Jessica... miałbym obok siebie wszystkie najbliższe mi osoby.

- Za kilka dni ich zobaczysz - wtrącił cicho Ash.

Max spojrzał na niego zaalarmowany jakże innym brzmieniem jego głosu i słowami, które świadczyły o całkowitym braku zrozumienia jego własnych odczuć i pragnień.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz