Rozdział 9

175 25 4
                                    

- Eiji... Eiji, telefon - mruknął Ash, nie otwierając oczu. - ...Eiji, do cholery, zrób coś z tym - nie doczekawszy się żadnej reakcji ze strony swojego chłopaka odezwał się raz jeszcze tym razem znacząco unosząc głos.

- Co...? Czemu krzyczysz, Ash? - zapytał nieprzytomnie, przekręcając się na bok.

Ręka Ash'a w dalszym ciągu swobodnie spoczywała na jego tali, a piękna twarz zwrócona w jego stronę zdradzała lekkie niezadowolenie. Eiji uśmiechnął się, dostrzegając delikatną zmarszczkę w okolicach oczu i odruchowo uniósł rękę, dotykając ją palcami. Zmarszczka pogłębiła się nieznacznie by po chwili całkowicie zniknąć, gdy zaspane spojrzenie jej właściciela napotkało pełne radości spojrzenie leżącego tuż obok ciemnowłosego chłopaka.

- Proponuję byś przed snem, skoro i tak nie słyszysz gdy ktoś się dobija, całkowicie wyłączał telefon i łaskawie pozwolił mi spać - odezwał się z lekkim wyrzutem, mimo wszystko przysuwając się bliżej.

- Dobrze, a kto dzwonił? - odparł z uśmiechem, przeczesując jego potargane włosy.

- Skąd mam wiedzieć, nie sprawdzałem - mruknął, wtulając twarz w jego ramię.

Eiji westchnął, sięgając po telefon i zdziwiony zmarszczył brwi, widząc trzy nieodebrane połączenia od Jamiego.

- Dziwne - skomentował, wybierając jego numer.

- Mmm...? Co takiego?

- To Jamie dzwonił, mam nadzieję, że... - nie dokończył, gdy usłyszał jego zdradzający napięcie głos po drugiej stronie.

- Eiji?! Przyjechały twoja mama i siostra.

- Co? Gdzie przyjechały, o czym ty mówisz? - zdziwił się, siadając gwałtownie.

- Jak to gdzie, no tutaj, do Tokio.

- Co...? Przecież mówiłem im, że w tym roku święta spędzam bez nich... Gdzie teraz są?

- Okupują kanapę w salonie. Nic im nie mówiłem o wyprowadzce ani o Ash'u. Aktualna wersja jest taka, że... w zasadzie nie ma żadnej wersji. Co zamierzasz, Eiji?

Eiji wpatrywał się nieruchomym wzrokiem w czekającego w napięciu Ash'a i w końcu wydusił z siebie:

- Zaraz tam będę, zajmij je jeszcze czymś przez chwilę.

- ...Ok, a przyjdziesz sam?

- Jeszcze nie wiem.

Rozłączył się, nie odrywając wzroku od wwiercających się w niego pary zielonych oczu i usłyszawszy niepewny głos Ash'a delikatnie dotknął jego dłoni.

- Moja mama i siostra są w moim dawnym mieszkaniu. Przepraszam Ash, ale nie mam wyjścia, muszę je tutaj sprowadzić.

- ...Chcesz, żebym na czas ich pobytu zamieszkał w hotelu?

Oczy Eijiego rozszerzyły się, gdy sens jego pytania dotarł do jego świadomości.

- Oczywiście, że nie! - zareagował nerwowo. - To twój dom Ash, nigdy nie waż się go opuszczać.

- ...Dobrze, Eiji. Zostanę, jeśli tego właśnie chcesz.

- Zaraz wrócę, zaczekaj tu na mnie - powiedział, patrząc prosto w jego pełne zwątpienia oczy.

Ash skinął głową, obserwując Eijiego, gdy z wyraźną niechęcią odrzucił kołdrę i wstał, ruszając przez pokój do wyjścia. Nie potrafił wyobrazić sobie jak będzie wyglądało jego pierwsze spotkanie z rodziną Eijiego. Bał się, że nie zostanie przez nich zaakceptowany, że nie pozwolą Eijiemu żyć u boku takiej osoby jak on, że zmuszą go do dokonania wyboru. Wiedział, że jeżeli do tego dojdzie, będzie musiał stanąć przed najtrudniejszą decyzją z jaką kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć. I w najgorszym wypadku, jeżeli nie pozostanie mu nic innego jak odejść, zrezygnować z życia, o którym nigdy nawet nie śmiał marzyć, nie będzie w stanie zdobyć się na ten krok, nie będzie w stanie zmusić się do opuszczenia tego miejsca, tej najdroższej i całkowicie niezbędnej mu do życia osoby.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz