- Eiji... Eiji, telefon - mruknął Ash, nie otwierając oczu. - ...Eiji, do cholery, zrób coś z tym - nie doczekawszy się żadnej reakcji ze strony swojego chłopaka odezwał się raz jeszcze tym razem znacząco unosząc głos.
- Co...? Czemu krzyczysz, Ash? - zapytał nieprzytomnie, przekręcając się na bok.
Ręka Ash'a w dalszym ciągu swobodnie spoczywała na jego tali, a piękna twarz zwrócona w jego stronę zdradzała lekkie niezadowolenie. Eiji uśmiechnął się, dostrzegając delikatną zmarszczkę w okolicach oczu i odruchowo uniósł rękę, dotykając ją palcami. Zmarszczka pogłębiła się nieznacznie by po chwili całkowicie zniknąć, gdy zaspane spojrzenie jej właściciela napotkało pełne radości spojrzenie leżącego tuż obok ciemnowłosego chłopaka.
- Proponuję byś przed snem, skoro i tak nie słyszysz gdy ktoś się dobija, całkowicie wyłączał telefon i łaskawie pozwolił mi spać - odezwał się z lekkim wyrzutem, mimo wszystko przysuwając się bliżej.
- Dobrze, a kto dzwonił? - odparł z uśmiechem, przeczesując jego potargane włosy.
- Skąd mam wiedzieć, nie sprawdzałem - mruknął, wtulając twarz w jego ramię.
Eiji westchnął, sięgając po telefon i zdziwiony zmarszczył brwi, widząc trzy nieodebrane połączenia od Jamiego.
- Dziwne - skomentował, wybierając jego numer.
- Mmm...? Co takiego?
- To Jamie dzwonił, mam nadzieję, że... - nie dokończył, gdy usłyszał jego zdradzający napięcie głos po drugiej stronie.
- Eiji?! Przyjechały twoja mama i siostra.
- Co? Gdzie przyjechały, o czym ty mówisz? - zdziwił się, siadając gwałtownie.
- Jak to gdzie, no tutaj, do Tokio.
- Co...? Przecież mówiłem im, że w tym roku święta spędzam bez nich... Gdzie teraz są?
- Okupują kanapę w salonie. Nic im nie mówiłem o wyprowadzce ani o Ash'u. Aktualna wersja jest taka, że... w zasadzie nie ma żadnej wersji. Co zamierzasz, Eiji?
Eiji wpatrywał się nieruchomym wzrokiem w czekającego w napięciu Ash'a i w końcu wydusił z siebie:
- Zaraz tam będę, zajmij je jeszcze czymś przez chwilę.
- ...Ok, a przyjdziesz sam?
- Jeszcze nie wiem.
Rozłączył się, nie odrywając wzroku od wwiercających się w niego pary zielonych oczu i usłyszawszy niepewny głos Ash'a delikatnie dotknął jego dłoni.
- Moja mama i siostra są w moim dawnym mieszkaniu. Przepraszam Ash, ale nie mam wyjścia, muszę je tutaj sprowadzić.
- ...Chcesz, żebym na czas ich pobytu zamieszkał w hotelu?
Oczy Eijiego rozszerzyły się, gdy sens jego pytania dotarł do jego świadomości.
- Oczywiście, że nie! - zareagował nerwowo. - To twój dom Ash, nigdy nie waż się go opuszczać.
- ...Dobrze, Eiji. Zostanę, jeśli tego właśnie chcesz.
- Zaraz wrócę, zaczekaj tu na mnie - powiedział, patrząc prosto w jego pełne zwątpienia oczy.
Ash skinął głową, obserwując Eijiego, gdy z wyraźną niechęcią odrzucił kołdrę i wstał, ruszając przez pokój do wyjścia. Nie potrafił wyobrazić sobie jak będzie wyglądało jego pierwsze spotkanie z rodziną Eijiego. Bał się, że nie zostanie przez nich zaakceptowany, że nie pozwolą Eijiemu żyć u boku takiej osoby jak on, że zmuszą go do dokonania wyboru. Wiedział, że jeżeli do tego dojdzie, będzie musiał stanąć przed najtrudniejszą decyzją z jaką kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć. I w najgorszym wypadku, jeżeli nie pozostanie mu nic innego jak odejść, zrezygnować z życia, o którym nigdy nawet nie śmiał marzyć, nie będzie w stanie zdobyć się na ten krok, nie będzie w stanie zmusić się do opuszczenia tego miejsca, tej najdroższej i całkowicie niezbędnej mu do życia osoby.
CZYTASZ
Zburzyć ciąg Fibonacciego
FanfictionNiecałe trzy lata po wydarzeniach z ostatniego odcinka. Eiji przekonany o śmierci Asha zmaga się z pragnieniem obrania najprostszej, możliwej drogi, mylnie wierząc, że zbliży go do niego i przywróci wyczekiwaną harmonię. Powrót Asha uwolni go od kon...