Rozdział 14

191 20 9
                                    

W pokoju rozległ się dźwięk alarmu, który Eiji zmyślnie nastawił by nie dopuścić do zmarnowania cennych godzin wczesno-wieczornych na sen. Ash nie poruszył się nawet o milimetr, gdy jego chłopak sięgnął po telefon tuż nad jego głową. Eiji doskonale wiedział, że nie śpi, a jedynie pokazuje swoim zachowaniem jak bardzo nie podoba mu się to co ma za chwilę nastąpić.

- Ash – wymruczał mu do ucha.

- ...Nie – burknął Ash, a twarz Eijiego wykrzywił szeroki uśmiech.

- Zdajesz sobie sprawę, że odpowiedź jest niewłaściwa, prawda? – kontynuował, wtulając się w jego plecy, lewa dłoń powędrowała na jego brzuch, a prawa wsunęła się pod jego szyję.

- ...Musisz mnie przekupić, w przeciwnym razie zostaję tutaj... z tobą oczywiście – odparł lekko zachrypniętym głosem, zaciskając palce na przedramieniu Eijiego.

- Jeżeli wstaniesz, spełnię jedno twoje życzenie.

- Jedno? - rzucił, prychając. - Nie opłaca się. Poza tym to nic w porównaniu do mojej nieskończonej puli.

- Ok, ok, w takim razie spełnię wszystkie jakie masz.

- W zasadzie mam tylko jedno... – powiedział, śmiejąc się cicho – i już je spełniłeś, Eiji.

- Skoro tak, to duma z pewnością nie pozwoli ci na złamanie danego słowa – swój głos dopasował do głosu swojego chłopaka, był równie cichy i spokojny.

Ash odwrócił się, przekręcając na drugi bok i spojrzał na niego, podejrzliwie mrużąc oczy.

- Nie zapytasz jakie?

- Nie.

- Jesteś całkiem pewny swego, nie dopuszczasz opcji, że się mylisz?

- Nie w tym aspekcie.

Ash milczał, wwiercając się w niego wyjątkowo przeszywającym spojrzeniem. Eiji z wyraźnym trudem przełknął, tworzącą się w jego gardle gulę i westchnął, zamykając oczy.

- Czemu wzdychasz? Przecież widzisz, że zbieram się w sobie by wstać.

- ...Potrwa to przynajmniej kilkanaście minut – powiedział, próbując wytłumaczyć w ten sposób swoje zachowanie.

- No i? Źle ci? - zapytał cicho, przysuwając się bliżej i odgarnąwszy włosy z jego czoła delikatnie musnął je ustami.

- Nie... całkiem przyjemnie – przyznał, unosząc powoli powieki.

- Ale?

- Nie ma żadnego ale.

Ash ponownie zmrużył oczy, analizując mikro ekspresję widoczną na jego twarzy, ale świadomy, że niczego nowego oprócz tego co było mu już wiadome nie wybada raz jeszcze pocałował go, tym razem w usta i podniósł się, przeciągając swoje ospałe jeszcze ciało.

- Zgłodniałem. Która godzina? - zapytał, zerkając na Eijiego, który w dalszym ciągu leżąc, wpatrywał się bez słowa w jego sylwetkę.

- Po siódmej. Spaliśmy dobre dwie godziny, a jedliśmy jakieś sześć godzin temu.

- W takim razie Eiji, chodźmy wyjeść resztki z lodówki.

- W żadnym wypadku. Pozwól, że ja się zajmę jedzeniem, a ty w tym czasie możesz zachwycać się jak twój wspaniały chłopak przyrządza coś z niczego – powiedziawszy to wstał i wsunął stopy w szare kapcie, których Ash unikał jak ogni piekielnych. Z racji swojego uprzedzenia do jak to kiedyś określił „dziadkowego" stylu domowego obuwia, poruszał się zazwyczaj na boso lub w skarpetkach, nigdy w kapciach.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz