Rozdział 22

124 11 6
                                    

 Subtelny, ledwie słyszalny szelest poruszających się na wietrze gałęzi niskich drzew w niezrozumiały sposób współgrał z przeplatającymi się myślami rozemocjonowanego umysłu Ash'a. Siedząc na niskim, szerokim parapecie przyglądał się skulonej pod kołdrą, śpiącej sylwetce Eijiego. Jego twarz ledwie widoczna zza kurtyny ciemnych włosów, które rozłożyły się wyjątkowo niefortunnie, pozbawiając Ash'a tego cudownego widoku coraz pełniejszych policzków przyciągała jego zdradzające lekkie niewyspanie spojrzenie. Wybudziwszy się zdecydowanie za wcześnie nie potrafił zmusić się do ponownego zamknięcia oczu. Natychmiastowa, pierwsza reakcja zaskoczyła go swoją treścią, nie spodziewał się, że pierwsza myśl, która nieśpiesznie wybudzi go ze snu bliższa będzie uczuciom spełnienia i szczęścia aniżeli strachu i paniki na co gdzieś podświadomie się przygotowywał. Emocje dalekie były od tych negatywnych, pozbawionych miłości i nadziei. Obrazy minionej nocy, które niczym projekcja filmu z rodzaju tajemnice alkowy wyświetlały się przed jego odrobinę niedowierzającymi oczami, uświadamiały mu, że to nie był sen, że nie ma podstaw by wątpić w ich prawdziwość. I po raz kolejny nie żałował tego, po raz kolejny czuł coś więcej, zdecydowanie więcej niż przyjemność czysto cielesną, więcej niż jego genialny umysł zdołał przetworzyć, zrozumieć, a ostatecznie zaakceptować. A przynajmniej tak było w tamtej chwili. Teraz to wszystko wydawało się być krystalicznie jasne, w pełni zrozumiałe i oczywiste. Wydawało się być niemożliwe by którekolwiek z ich działań mogło doprowadzić go na skraj przepaści, złamać go i pozbawić możliwości czerpania z nich jakże zrozumiałej satysfakcji i radości.

- ...Ash? - lekko zachrypnięty głos Eijiego rozległ się w pokoju, gdy z przerażeniem zauważył, że miejsce obok niego jest puste.

- Za tobą – usłyszał.

Widok Ash'a siedzącego z podkurczonymi nogami na szerokim parapecie, wywołał zdecydowanie mało przyjemną reakcję, przypominając o pamiętnym poranku sprzed kilku miesięcy.

- Mam déjà vu – powiedział cicho, odrzucając kołdrę i przygotowując się mentalnie na najgorsze, podszedł do wpatrującego się w niego przez cały ten czas Ash'a.

- Jeżeli nawiązujesz do tego co wydarzyło się ostatnim razem, gdy uprawialiśmy seks – zaczął Ash, przyciskając do piersi album, który podarował mu Eiji – to zgadzają się tylko niektóre elementy.

- ...Które konkretnie? - zapytał, nieświadomie wstrzymując powietrze.

- Nie żałuję, Eiji i... czuję się naprawdę bardzo dobrze. Skłamałbym gdybym powiedział, że ani przez chwilę nie naszło mnie zwątpienie czy znowu się nie złamię, ale... dałem radę Eiji, nie dopuściłem do siebie tych wspomnień, nie pozwoliłem by przejęły nade mną kontrolę.

- ...Naprawdę? - zapytał z lekkim niedowierzaniem, stojąc w całkowitym bezruchu jakby bał się, że najdrobniejszy gest zburzy tą kruchą w jego przeczuciu konstrukcję, którą Ash wzniósł wokół siebie. - Wolę usłyszeć mało przyjemną prawdę niż...

- Naprawdę – zapewnił, nie pozwalając mu dokończyć.

- Udowodnij – zażądał, nie pozwalając uciec mu przed spojrzeniem swoich ciemnych oczu.

Odłożywszy na bok album, Ash opuścił nogi dotykając bosymi stopami drewnianej podłogi i nadal siedząc, przyciągnął go bliżej by znalazł się pomiędzy jego udami. Ujrzał zaskoczenie w jego oczach, które rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy chwycił go za biodra i zdecydowanym ruchem przycisnął do siebie. Eiji jęknął cicho wprost do jego ust, które znalazły się niespodziewanie na jego własnych. Sprowokowany zachowaniem swojego chłopaka, odrzucił od siebie wszelkie wątpliwości i z niezaprzeczalnym zaangażowaniem dopasował swoje ruchy do jego.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz