Rozdział 35

40 8 3
                                    

Zafascynowany wzrok Asha nie nadążał z rejestracją szybko zmieniających się obrazów zza lśniącej szyby pociągu. Cudowny pod wieloma względami krajobraz, tak odmienny i nowy wzbudzał w nim wyjątkowo pozytywne emocje. Pomimo obcego otoczenia czuł się bezpiecznie. Wiedział, że miejsce, do którego zmierzają nie ma w sobie nic przed czym powinien uciekać, czego powinien się obawiać.

Podróż rozpoczęła się wczesnym rankiem, kiedy to Ash zmuszony był opuścić ciepłe i wygodne łóżko, o jak to kiedyś określił nieludzkiej porze, którą była godzina 10. Zawodzenie i wytrenowany już do perfekcji wyraz twarzy, mający na celu wzbudzić litość i rozczulenie, tym razem nie pomogły. Przygotowany na atak, Eiji skutecznie unikał jego spojrzenia i bezlitośnie, niemalże po omacku pozbył się kołdry, którą tak uparcie tulił do siebie Ash. Pozbawiony okrycia, pogodzony z porażką i świadomy, że nie ma co liczyć na opóźnienie odjazdu pociągu, wybitnie niezadowolony zwlekł się z łóżka.

Ponad 7-godzinna podróż powoli zmierzała ku końcowi. Ostatni odcinek długiej trasy, mający swój początek na dworcu Okayama upłynął im nadzwyczaj szybko i bez żadnych komplikacji. Poruszając się tym razem na własnych nogach, stąpając po lekko nierównej nawierzchni, każdy z nich odbierał i przetwarzał otaczające ich obrazy w odmienny, specyficzny sposób. Cel ich wyprawy był coraz bliższy, wręcz namacalny. Od miejsca docelowego dzieliło ich w tym momencie zaledwie kilka metrów.

- Więc to tutaj dorastałeś - odezwał się Ash, podążając wąską drogą, gdzie po jednej i drugiej stronie rozległe pola ryżowe idealnie wpasowały się w przestrzeń pomiędzy niewielkimi, murowanymi domami.

- I to tutaj chciałem z tobą zamieszkać.

- Chciałeś? To znaczy, że zmieniłeś zdanie? - zainteresował się, zwalniając kroku.

Eiji zatrzymał się, wyciągając w jego kierunku prawą rękę. Ich palce złączyły się, a gdy przyjemne ciepło rozlało się, docierając do przemarzniętych opuszków, Eiji uśmiechnął się mówiąc.

- Codzienność tutaj znacząco różni się od tej w Tokio. Nie sądzę, że dojrzałeś do życia w takim miejscu.

- Na tym etapie jest to niemożliwe, ale za kilka lat być może to ja będę tym, który jako pierwszy dojrzeje do tej decyzji.

- A wtedy zamieszkamy w jednym z takich domków i będziemy żyć długo i szczęśliwie - dopowiedział Eiji, wznawiając ich powolną wędrówkę do widocznego w oddali celu.

Ich dłonie nie straciły ze sobą kontaktu, a przyjemne ciepło stopniowo docierało dalej.

Wizja ich wspólnego życia na nowo zagościła w umyśle Asha. Ta jednak była odmienna, różniła się od wcześniejszych, których ilości nie potrafiłby zliczyć.

W tej obydwoje wyglądali inaczej.

W tej nie tylko włosy Asha były jasne.

- Uprzedzam, że Fumi od kilku dni nie mówi o niczym innym niż... - przerwał Eiji, spoglądając znacząco na ich złączone dłonie, gdzie na palcu Asha połyskiwała srebrna obrączka.

- Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej - przyznał z uśmiechem, ale mimo wszystko ciche westchnięcie opuściło jego usta.

Żadna odpowiedź ze strony Eijiego nie nadeszła - gwałtowne otwarcie drzwi skupiło ich uwagę na osobie stojącej tuż za nimi.

- Wolniej już się nie dało? - przywitała ich z wyrzutem, krzyżując ręce na piersi.

- Dotarcie na koniec świata rządzi się własnymi prawami - powiedział Ash, wyprzedzając Eijiego z odpowiedzią.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz