Rozdział 8

224 20 10
                                    

- Ash! - po raz kolejny rozległ się donośny głos Eijiego, zdradzający narastające w nim zniecierpliwienie. Ash w odpowiedzi przekręcił się na bok i przycisnął twarz do miękkiej poduszki. - Jesteś niemożliwy! - rzucił Eiji, pojawiając się w progu ich sypialni. Energicznym krokiem ruszył przez pokój i gwałtownym ruchem odrzucił kołdrę, którą był przykryty.

Ash wydał z siebie pomruk niezadowolenia i spojrzał na niego jednym okiem zza kurtyny jasnych włosów. Eiji z trudem przełknął ślinę i ukrył się za trzymaną przez niego pościelą tak, że tylko górna część jego twarzy była dla Ash'a widoczna. Zaspane oko Ash'a było jego słabym punktem, gdy wlepiało się w niego niemal nieruchomo w otoczeniu potarganej blond czupryny.

- Niemożliwe to jest wstawanie o tak nieludzkiej porze - mruknął, narzucając na głowę poduszkę.

- Dochodzi 10, godzina, której daleko do opinii nieludzka. Wstawaj! - Eiji odrzucił kołdrę na łóżko i tym razem sięgnął po trzymaną przez Ash'a poduszkę, a przynajmniej próbował gdyż Ash niespodziewanie wyciągnął rękę i chwycił go, przyciskając do materaca. Eiji pisnął zaskoczony i poczuł na sobie ciężar jego ciała. Pogodzony z przegraną, w pełni świadomy, że nie będzie w stanie wydostać się z jego stalowych objęć, znieruchomiał głośno wypuszczając powietrze z płuc.

- Czyż nie jest to przyjemniejsze od tego co siłą chciałeś na mnie wymusić? - usłyszał. W tonie jego głosu triumf mieszał się ze zmęczeniem.

- Nie zamierzam odpowiadać - rzucił krótko Eiji.

- Bo nie chcesz przyznać, że mam rację - powiedział, spoglądając na niego. - ...Dzień dobry, Eiji - przywitał się z cudownym uśmiechem na ustach.

Twarz Eijiego oblał potężny rumieniec, a jego serce na chwilę zgubiło rytm.

- Dzień dobry, Ash.

- Dobrze spałeś?

- Tak, a ty? - zapytał, rozczesując palcami niesforne włosy swojego chłopaka.

- Tak, ostatnio coraz łatwiej przychodzi mi zasnąć.

- Może dlatego, że w końcu zaczynasz czuć się tutaj jak w domu.

- Nie wiem... nie do końca wiem co to znaczy czuć się jak w domu.

- Dla mnie dom jest miejscem, gdzie mogę być w pełni sobą, gdzie mogę dzielić się z najbliższą mi osobą swoimi troskami i tym co sprawia mi radość. Jest to miejsce, gdzie czuję się bezpiecznie i do którego spieszę się wracać, ponieważ wiem, że ty tam będziesz, że czekasz na mnie.

- ...W takim razie tak, Eij. Zdecydowanie czuję się tutaj jak w domu.

- Skoro to już mamy ustalone - zaczął, ściskając powieki by się nie rozpłakać - może łaskawie wstaniesz i zjesz ze mną śniadanie?

- Głodny po porannym bieganiu? - odpowiedział pytaniem na pytanie, opierając brodę na jego klatce piersiowej.

- Owszem - przyznał wpatrzony w jego zielone oczy, które łypały na niego zza długich, jasnych rzęs.

- Wyczuwam niewielką irytację, musisz być naprawdę głodny - odparł z uśmiechem, podpierając się dłońmi o materac. Zawisnął tuż nad nim i zacisnąwszy usta niechętnie zsunął się z niego, siadając na skraju łóżka.

- Robisz to specjalnie? - mruknął Eiji, zezując na niego bokiem.

- Co takiego? - zdziwił się, nie rozumiejąc pytania.

- Dobrze wiesz co... - wymamrotał pod nosem.

- Czasami mam wrażenie, że mnie przeceniasz - powiedział, pochylając się nad nim.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz