Powieki Eijiego bardzo powoli powędrowały w górę, by dosłownie w tej samej chwili zawrócić, chroniąc wrażliwe na poranne światło oczy. Spróbował raz jeszcze, tym razem przykładając dłoń do twarzy, by choć część promieni została zablokowana i zmrużył je zaskoczony, uświadomiwszy sobie, że nie ma obok niego Asha.
- Ash? - odezwał się, podnosząc nieporadnie. Czuł się inaczej, jego ciało zdawało się nie być jego własnym.
- Tutaj jestem, Eiji - usłyszał jego głos, dobiegający z drugiej strony pokoju. Siedział na szerokim parapecie, wpatrując się nieruchomym wzrokiem w puste jeszcze ulice. Ruch i głos Eijiego wyrwały go z zawieszenia. Oderwawszy się od widoku za oknem, utkwił nieobecne spojrzenie w jego ciemnych, lśniących tęczówkach.
- Nie możesz spać? Jest jeszcze wcześnie, prawda? - zapytał, starając się wychwycić z wyrazu twarzy powód jego zachowania.
- Tak i... tak.
- ...Ash? Co się dzieje? - zaniepokoił się, wyplątując z pościeli, która w zastanawiający sposób więziła jego ciało.
Ash nie odpowiedział. Eiji zagryzł nerwowo dolną wargę i dotykając bosymi stopami chłodnych paneli, ruszył przez pokój. Na podłodze dostrzegł porozrzucane ubrania, których widok sprawił, że przez jego głowę przemknęło jeszcze wyraźniejsze wspomnienie ubiegłej nocy. To nie był sen, to nie była jego wyobraźnia, to wydarzyło się naprawdę.
- Trochę mnie przerażasz, Ash - powiedział cicho, zatrzymując się bardzo blisko niego.
Ash drgnął na dźwięk i sens wypowiedzianych przez niego słów i zaskoczony utkwił w nim zagubione spojrzenie.
- Boisz się mnie? - zapytał bardzo cicho.
- C-co...? Nie, to nie tak. Oczywiście, że nie boję się ciebie. Nie powiedziałem tego w tym sensie - wyrzucił z siebie na jednym wdechu.
Milczenie Asha nigdy nie było dla niego tak trudne jak w tej chwili, tak nieznośne i bolesne. Z ogromnym trudem przełknął ślinę i wyszeptał jakby miał nadzieję, że tego nie usłyszy i nie będzie mu dane poznać odpowiedzi:
- Żałujesz?
- ...A ty?
- Nie... ale możliwe, że zacznę.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie będę potrafił cieszyć się z tego, wiedząc że wspomnienie o tym sprawia ci cierpienie.
- To znaczy, że teraz... wspomnienie o tym sprawia ci radość?
- Tak, a przynajmniej tak było dopóki...
- Przepraszam, Eiji - przerwał mu cicho, pochylając głowę by oprzeć ją delikatnie na jego ramieniu.
- Za co? ...Ash? - zdziwił się, wplatając palce w jego miękkie, lekko potargane włosy.
Uparcie milcząc, wyciągnął ku niemu dłonie i zacisnął delikatnie na jego gładkiej skórze. Przez ciało Eijiego przeszedł dreszcz i na wpół świadomie przysunął się bliżej, pragnąc jeszcze bardziej poczuć jego obecność.
- ...Boli? - usłyszał jego niewyraźny głos i poczuł znajomy już doskonale dotyk palców, sunących delikatnie wzdłuż kręgosłupa.
- Nie... to dlatego tak się zachowujesz?
- ...Wiem, że boli, nie musisz tego ukrywać.
- Ash - odezwał się, wyraźnie unosząc głos i dotknąwszy jego twarzy ruchem zmusił by na niego spojrzał. - Przestań myśleć o tym co dla mnie jest bez znaczenia. Gdybyś choć przez chwilę skupił się na mnie, przyjrzał się uważnie mojej twarzy... Czy naprawdę sądzisz, że to co wydarzyło się między nami... naprawdę sądzisz, że jest to coś czego powinienem żałować? - W jego oczach Ash dostrzegł zdeterminowanie i niemożliwą do zakwestionowania szczerość.
CZYTASZ
Zburzyć ciąg Fibonacciego
FanfictionNiecałe trzy lata po wydarzeniach z ostatniego odcinka. Eiji przekonany o śmierci Asha zmaga się z pragnieniem obrania najprostszej, możliwej drogi, mylnie wierząc, że zbliży go do niego i przywróci wyczekiwaną harmonię. Powrót Asha uwolni go od kon...