Rozdział 20

111 16 4
                                    

Upalne dni czerwca przerwał szalejący nad Tokio tajfun. Ash powitał go z wyraźną ulgą i nadzwyczaj zadowolony spoglądał w lekko uchylone okno. Zupełnie niewzruszona postać Eijiego spała spokojnie tuż obok ani trochę nieświadoma tego co dzieje się na zewnątrz. Szczupłe palce jego chłopaka przesiewały jego miękkie włosy ułożone niedbale na puchowej poduszce, a przyjemny powiew zimnego powietrza dobiegający zza otwartego okna chłodził jego odsłoniętą skórę.

- Mmm... - cichy, niewyraźny pomruk Eijiego dotarł do Ash'a, gdy dostrzegłszy gęsią skórkę na jego nagich ramionach okrył go cienkim, bawełnianym kocem. Uśmiechnąwszy się podciągnął go aż pod samą brodę i pochylił się, muskając włosami jego policzek.

- Śpisz? - zapytał cicho.

Eiji leniwie otworzył oczy i spojrzał na niego zaspanym wzrokiem. Wyplątawszy się z materiałowego kokonu, w który zawinął go nadopiekuńczy chłopak wyciągnął ku niemu ręce i objął, przyciągając bliżej siebie.

- Już nie - odezwał się lekko zachrypniętym głosem.

- W takim razie dzień dobry - przywitał się, całując go delikatnie w usta.

- ...Dzień dobry - odpowiedział po chwili, odgarniając długie jasne włosy, których właściciel nie ścinał przez co najmniej pół roku. - Jak się czujesz? - zapytał, przyglądając mu się uważnie.

- Dobrze - odpowiedział ostrożnie, podejrzewając do czego zmierza. Spojrzenie Eijiego niemal nieruchomo wwiercało się w cudownie zielone tęczówki Ash'a, doszukując się jakichkolwiek oznak nieszczerości. - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jak wygląda sytuacja za oknem, ale...

- Tak, tak tajfun wiem - rzucił Eiji, wchodząc mu w słowo - wiesz o co pytam, Ash.

- Już mówiłem, że dobrze - przypomniał spokojnie. - Nigdy cię nie okłamałem, odkąd jesteśmy razem zawsze staram się być z tobą szczery.

- ...Skoro jest dobrze, to znaczy że... idzie nam coraz lepiej, prawda?

- Prawda - zgodził się, opierając głowę na poduszce Eijiego, tak że ich twarze niemal stykały się ze sobą. - Choć przyznam, że chwilami brakuje mi...

- Czego? - zapytał cicho, gdy Ash uparcie milczał, nie mając pewności czy dokończyć czy lepiej porzucić rozpoczętą pod wpływem chwili myśl.

- ...Namacalnego poczucia, że należymy do siebie - odezwał się, rozumiejąc, że już za późno by się wycofać.

Zaspane oczy Eijiego rozszerzyły się, a jego twarz oblał rumieniec.

- Czasami zdarza mi się myśleć, że... nie chcę poprzestawać tylko na grze wstępnej, że... chcę pójść o krok dalej. Wiem, że to oczywista reakcja organizmu w takich sytuacjach, ale... z drugiej strony to co dla innych jest oczywiste, niekoniecznie tyczy się mojej osoby.

- Stopniowo dojdziemy do tego, a gdy to nastąpi jedyne co będziesz czuł to spełnienie i pewność, że ja należę do ciebie, a ty do mnie.

Ash zamknął oczy i bez słowa przysunął się bliżej, wtulając mocno w nagą pierś swojego chłopaka. Potarł o nią policzkiem, a gdy znajomy zapach dotarł do jego zmysłów, przez głowę przemknęły mu sceny z wczorajszego wieczora. Preludium, które rozegrało się między nimi, w jego pamięci nadal było żywe, jego ciało nadal pamiętało każdy nawet najbardziej subtelny dotyk, usta doskonale pamiętały smak Eijiego, a wzrok nie był zdolny do zapomnienia wyrazu jego twarzy, jego wpatrzonych w niego oczu.

Trwająca już niemal dwa miesiące terapia, której się poddał naprowadzała go na właściwą ścieżkę, uświadamiała, że wina nie leży po jego stronie, że wszystko co spotkało go w przeszłości nie powinien postrzegać w kategoriach kary za grzechy, grzechy, do których popełnienia został zmuszony. Każde zło, którego doświadczył ukształtowało jego charakter, ale mimo iż, już jako dziecko zrozumiał czym są cierpienie i śmierć, jego z pozoru bezpowrotnie utracone niewinność i zdolność do odczuwania szczęścia wcale nie są nie do odzyskania.

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz