- Ash? No chodź - Eiji uśmiechał się do niego zachęcająco i trzymając wyciągniętą w jego kierunku otwartą dłoń cierpliwie czekał, aż jego oszołomione spojrzenie wyostrzy się, torując mu drogę do czekającego na niego miejsca przy stole.
Pierwszy chwiejny krok został podjęty, zaś każdy kolejny równie niepewny i ostrożny sprawiał, że twarz Eijiego wykrzywiał coraz szerszy, niekontrolowany uśmiech. Ash zatrzymał się tuż przed nim i chwyciwszy wyciągniętą ku niemu rękę schylił się, siadając obok niego na poduszce. Jego rozszerzone źrenice w milczeniu analizowały wbite w okrągły, czekoladowy tort świeczki, których naliczył dokładnie 22. Wszystkie bez wyjątku paliły się, ciepłym, żywym ogniem, wyczekując dopełnienia swojego jakże okrutnego przeznaczenia.
- Zanim zdmuchniesz pomyśl życzenie - powiedział wesoło Eiji.
- Gdzie go zdobyłeś? - odezwał się odzyskawszy głos.
- Prawdę mówiąc... sam go zrobiłem, to znaczy niecałkowicie, pomógł mi Takashi-san.
- Poprosiłeś mnicha by upiekł z tobą tort, w dodatku dla twojego chłopaka? - zapytał z niedowierzaniem.
- A co w tym złego? - bronił się Eiji. - Poza tym widziałem wcześniej jak wyciąga z pieca jakieś ciasto...
- Czy tym ciastem nie był przypadkiem zwykły chleb?
- ...Nie wiem, ale gdy zapytałem gdzie mogę kupić tort urodzinowy, zaproponował, że sam go może przyrządzić i że jeżeli chcę mogę w tym uczestniczyć.
- Czyli podczas gdy ja czytałem w ogrodzie, ty bawiłeś się w cukiernika?
- Tak i to wcale nie była zabawa, praca w kuchni to nie przelewki.
- Dziękuję Eiji... - powiedział, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu. Kotłujące się emocje sprawiały, że gdyby nie jego już dość solidne doświadczenie, jego zdradzającą zaskoczenie twarz znaczyłyby już wyraźne ślady łez. - Zupełnie się nie spodziewałem, zaskoczyłeś mnie.
- O to chodziło - przyznał wybitnie zadowolony z siebie Eiji.
Ash ścisnął jego ciepłą dłoń, która przez cały ten czas cudownie wypełniała przestrzeń wokół jego palców i pochyliwszy się oparł czoło o jego głowę.
- Wiem już czego chcę sobie życzyć - oznajmił, nie odrywając od niego oczu.
- W takim razie nie pozostaje ci nic innego jak zdmuchnąć świeczki - odparł, ani na chwilę nie tracąc kontaktu z jego wwiercającym się w niego spojrzeniem.
- Nie boisz się? Co jeżeli życzenie się spełni?
- ...A powinienem?
- Myślę, że istnieją ku temu pewne podstawy.
- ...A ja myślę, że podejmę to ryzyko.
Ash uśmiechnął się, mrużąc lekko oczy i westchnąwszy cicho zdmuchnął energicznie wszystkie dwadzieścia dwie oczekujące na jego ruch świeczki.
- Czasami kusi mnie, żeby ci powiedzieć - wyznał, obserwując Eijiego jak kroi pierwszą porcję i umieszcza ją na małym, okrągłym talerzyku.
- Więc powiedz - powiedział, skupiając na nim całą swoją uwagę.
- ...Nie - zdecydował, dobierając się do ciasta.
Pokusa by nie odpuścić i zmusić go do podzielenia się tą skrywaną myślą wyjątkowo naciskała ciekawski rozum Eijiego. Odpychając ją jak najdalej od siebie, pomachał ręką tuż nad swoją głową i z cichym westchnieniem powrócił spojrzeniem do swojego chłopaka.
CZYTASZ
Zburzyć ciąg Fibonacciego
FanfictionNiecałe trzy lata po wydarzeniach z ostatniego odcinka. Eiji przekonany o śmierci Asha zmaga się z pragnieniem obrania najprostszej, możliwej drogi, mylnie wierząc, że zbliży go do niego i przywróci wyczekiwaną harmonię. Powrót Asha uwolni go od kon...