Rozdział 16

137 20 3
                                    

Wybitnie niesprzyjająca pogoda zawisła nad Tokio i ani myślała zlitować się nad skulonym pod niewielkim zadaszeniem blondynem. Klnąc cicho pod nosem, wznowił bieg opuszczając swoje dotychczasowe schronienie. Nie zwracając uwagi na spojrzenia ukrytych pod parasolami przechodniów, przemknął szybko wąski chodnik i wbiegł po schodach, zatrzymując się przed znajomymi, metalowymi drzwiami. Sięgnął do kieszeni spodni i wyjąwszy klucz umieścił go w zamku. Całkowicie przemoczony zamknął za sobą drzwi i z ciężkim westchnieniem oparł się o nie plecami. Z jasnych, długich włosów sięgających już linii szczęki spływały krople deszczu, który lunął niespodziewanie, nie dając nawet najmniejszej szansy na ucieczkę. Przeczesał je niedbale ręką i odkleiwszy się od chłodnej powierzchni, zrobił to samo z czarną koszulą, która dosłownie stopiła się z jego skórą. Schylił się, rozwiązując sznurówki swoich nowych czarnych butów, które zakupił w zestawie z pasującymi charakterem spodniami i leżącą już na podłodze koszulą i w samych skarpetkach ruszył w stronę łazienki. Mokre ciuchy wrzucił do kosza by po chwili znaleźć się pod strumieniem ciepłej wody, o której z utęsknieniem marzył biegnąc pomiędzy rozległymi kałużami. Czuł jak powoli wraca mu czucie w kończynach, siłą rzeczy wydłużając czas spędzony na niskim krzesełku. Rozgrzany i w pełni usatysfakcjonowany wciągnął przez głowę białą koszulkę i słysząc dźwięk wibracji, spojrzał na wyświetlacz telefonu.

- Co tam, Eiji?

- To ja się pytam 'co tam'? - usłyszał po drugiej stronie, zdradzający zniecierpliwienie głos.

- Totalnie przemokłem, nie wiem jakim cudem telefon przetrwał tą powódź - wyżalił się, gasząc światło w łazience.

- Później zajmiemy się przejawem twojej niesubordynacji, mów jak było na rozmowie. - Mógłby się założyć, że w tej chwili Eiji znacząco przewraca oczami.

- W porządku, ale nie mam pewności czy dobrze wypadłem. Wiesz, że z reguły ludzie nie czują się komfortowo w moim towarzystwie - powiedział, przeszukując zawartość lodówki.

- Nie przesadzaj, ja z tobą jakoś wytrzymuję, nawet sam się proszę o więcej. - Dźwięczny śmiech Eijiego przyjemnie rozległ się w słuchawce, docierając do Ash'a.

- I to mnie właśnie zawsze zastanawiało, ale chyba nie ma innego wytłumaczenia jak to, że jesteś po prostu równie dziwny co ja. Jest to może trochę inny rodzaj dziwactwa, ale przyznasz chyba, że nie jesteś w pełni normalny, prawda? - droczył się z nim włączywszy uprzednio tryb głośnomówiący by móc swobodnie korzystać z obu dłoni, które w tej chwili wykorzystywał do krojenia arbuza.

- Owszem, przyznaję i powiem nawet, że jestem z tego dumny.

Ash roześmiał się, układając owoc na prostokątnym talerzu i chwyciwszy telefon odstawił wszystko na niski stolik w kuchnio-salonie.

- A tak serio, Ash - ponownie rozległ się głos Eijiego - jestem pewien, że dałeś z siebie wszystko i zachwyciłeś ich swoją elokwencją i znajomością tematu. W dodatku jesteś cholernie inteligentny, co czasami bywa... w każdym razie na pewno nie pozwoliłeś im o sobie zapomnieć.

- Czasami co, Eiji? - zainteresował się, wyłapując jego wahanie i ewidentny brak kontynuacji.

- Jesteś inteligentny, domyśl się.

- Zrobione - rzucił, przełykając kawałek arbuza.

- Zbyt łatwo ci poszło, ale ok to akurat nie było trudne - przyznał z rozbawieniem.

- Nie było - potwierdził, odłamując kolejny ostrosłup wydrążony z soczystego i słodkiego owocu.

- Jesz arbuza? Zostaw mi chociaż ćwiartkę!

Zburzyć ciąg FibonacciegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz