XL

174 15 7
                                    

NADIA

- Przeuroczy dom. Bardzo... przytulny. Czuć taką rodzinną atmosferę, te zdjęcia wszystkie... Tak. - odezwała się babcia, przerywając niezręczną ciszę przy stole.

Było naprawdę dziwnie, nawet Sam nie wiedziała, co powiedzieć i tylko grzebała widelcem w talerzu. Wszyscy byliśmy w nienajlepszych nastrojach. Babcia nie ukrywała swojego braku sympatii do Dominica, którą nie darzyła go chyba od samego początku. Cóż, był ucieleśnieniem tego, czego nie lubiła: tatuaże, pomalowane paznokcie, kolorowe włosy i kontrowersyjne teksty, to nie jest to, czego babcie chcą dla swoich wnuczek. Tak więc jej niechęć do chłopaka jeszcze bardziej przybrała na sile, kiedy chcąc nie chcąc, musieliśmy jej wyznać prawdę o zaręczynach, z których też, to raczej oczywiste, nie była zadowolona. Oczywiste było, że oberwie się mnie i mojemu „narzeczonemu", ale niespodziewanie babcia miała pretensje do wszystkich i zrobiła nam naprawdę ogromną awanturę. Dominic oberwał za to, że to zrobił. Ja, że przyjęłam. Jake, że wymyślił. Elle, że mu tego nie wyperswadowała. Sam i Justin, że nie wybili tego z głowy synowi. Wiktoria, że wcześniej nie zadzwoniła powiedzieć o tym babci, a Izzy, że nie namówiła Wiktorii na to, żeby to zrobiła. Tylko Adam i Tom nie oberwali, ale to tylko dlatego, że nie pojawili się na obiedzie.

Też bym tak chciała...

- Umm... Dziękujemy. - mruknął Justin, dźgnięty przez Sam łokciem w żebra. Widać było, że kobiecie było strasznie przykro. I wcale jej się nie dziwiłam. Starała się jak mogła, żeby wszystkim zawsze było miło. Była najcieplejszym, najbardziej empatycznym człowiekiem, jakiego znam, a moja babcia bez ogródek sprawiła, że Sam czuła się źle. Było mi z tym strasznie, bo mimo wszystko babcia była tu przeze mnie, dlatego, kiedy wszyscy skończyli jeść, zerwałam się od stołu i zaproponowałam, że pozbieram naczynia.

- Pomogę ci. - Dom uśmiechnął się do mnie lekko.

- Siedźcie, dzieciaki. Ja sobie dam radę. - Sam machnęła ręką.

- Mamo. - chłopak zrobił minę, wyraźnie mówiącą „odpuść" i zabrał jej talerz.

- No dobrze. - westchnęła. - To ja pójdę pokroić ciasto.

I znowu zapadła cisza, przerywana tylko tykaniem zegara i stukaniem naczyń, które zbieraliśmy. Kiedy nie miałam już jak wziąć w ręce czegoś jeszcze, podreptałam do kuchni, gdzie mama Dominica kroiła ciasto. W ciszy. Bez nucenia ani mówienia do siebie. To chyba już bardzo wysokie stadium smutku.

- Sam. - zagaiłam, stając w drzwiach. - Przepraszam za babcię, ona zwykle taka nie jest. Znaczy, bywa surowa i trochę straszna, ale...

- Rozumiem, słoneczko, spokojnie. Ona się o ciebie martwi i ja to naprawdę wiem, pewnie sama też bym się tak zachowała, gdyby Jemima teraz przyprowadziła do domu jakiegoś chłopaka i powiedziała mi, że oficjalnie jest z nim zaręczona, ale tak naprawdę to wcale nie są parą. No i pewnie twoja babcia jest zestresowana podróżą, nowymi ludźmi... Ja to wszystko rozumiem, muszę tylko ochłonąć. Nie masz za co przepraszać, nic nie zrobiłaś. A twoja babcia wyraziła swoje zdanie i miała do tego prawo. Wszystko jest okej, okej? - uśmiechnęła się, a ostatecznie mnie objęła.

- Jesteś najlepsza, Sam. Serio. - wtuliłam się w nią, na co zareagowała cichym śmiechem.

Imagine mieć taką mamę. Wow.

- MAMO!!! - usłyszałyśmy przerysowanie piskliwy głos Dominica, dobiegający od strony drzwi. - Nie podrywaj mi narzeczonej!

- Sorry, Dommy, nie masz z nią żadnych szans. - posłałam mu przepraszające spojrzenie, na co prychnął i, odstawiwszy naczynia na stół, teatralnie wyszedł z pomieszczenia, do którego jednak po chwili wrócił. - Tata już wie?

FOR A HYPE {YUNGBLUD} || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz