XXV

394 25 30
                                    

NADIA

- Dobry wieczór, Bangkok! - wykrzyczałam, wbiegając na scenę.

- Jak się bawiliście? - Dom nawiązał do naszego supportu. - Są świetni, nie? Po koncercie będzie możliwość kupienia ich płyt, polecam, są naprawdę dobre. No ale dobra, koniec pierdolenia. Zaczynamy show!

Adam uderzył w pierwszy akord. Wszystko zadrżało pod wpływem mocy muzyki. Dołączyło więcej instrumentów. Ludzie zaczęli krzyczeć, klaskać. A w centrum wszystkiego - my. Wciąż trzymający się za ręce. Serce biło mi jak opętane, krew napływała mi do głowy. Wszystko pulsowało. Czas jakby zwolnił, świat zalała czerwień. Spanikowałam. Czułam, jakby ktoś włożył mi w uszy zatyczki. Nie mogłam złapać oddechu. Panika, panika, panika. Nogi uginały się już pod ciężarem mojego ciała, jakbym miała się przewrócić. Przed tysiącami ludzi, przed kamerami. Upadek? Upokorzenie.

Ściśnięcie dłoni. Badawcze spojrzenie. Delikatny uśmiech.

Świat natychmiast wrócił do normy. Zaczęłam oddychać, nogi przestały mnie tak bardzo boleć. Ludzie i kamery nie były już tak straszne. Odetchnęłam. Popatrzyłam na Dominica z wdzięcznością. Nie wiedział, o co mi chodzi, ale i tak znowu się uśmiechnął.

- Wszystko okej? - wyszeptał, przyglądając mi się uważnie, a kiedy w odpowiedzi kiwnęłam głową, odwrócił się znów w stronę publiki. Jego głos rozniósł się po hali. Po kilku sekundach dołączył do niego mój. Koncert rozpoczął się już naprawdę.



***


- Dobranoc, Bangkok! - wykrzyczałam resztkami głosu, zbiegając ze sceny. Endorfiny buzowały w moim ciele. Chciałam robić... wszystko! Dosłownie. Chciałam śpiewać, tańczyć, skakać, biegać i sama nie wiem, co jeszcze.

- O boże, Dom, było cudownie! - rzuciłam się roześmianemu chłopakowi na szyję.

- I kto miał rację, hm? - zaśmiał się, podnosząc mnie tak, żebym oplotła go nogami w pasie.

- Oj już się tak nie ekscytuj. - przewróciłam oczami. - Wiesz, że musimy iść jeszcze na M&G? - zeskoczyłam na podłogę. - I nie wiem, jak ty, ale ja chciałabym się najpierw umyć. Ograniesz mi jakąś stylówkę, co? Wiem, że to zrobisz. Dobra, idę pod prysznic. Au revoir!

Kiedy weszłam do łazienki, odetchnęłam głęboko. Nie powiedziałam tego Dominicowi, ale meetem martwiłam się jeszcze bardziej, niż koncertem. Na nim nikt z publiczności nie miał ze mną bezpośredniego kontaktu, a teraz miałam rozmawiać z nimi twarzą w twarz. Internet internetem, mam go raczej dość mocno gdzieś, ale co jeśli ktoś zwyzywa mnie prosto w twarz? Może i jestem wrażliwa, jak buldożer, jednak, cholera, mam uczucia! Przecież ja tam nie dam rady...

Chłodna woda oblewała moje ciało. Powoli się uspokajałam. Zapach mango rozwiewał złe myśli. Westchnęłam. Stres stopniowo spływał razem z wodą. Wszystko będzie dobrze, Lisowska. Nikt cię nie będzie obrażał, ludziom chodzi o twoją muzykę, nie osobę. Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze! Podobno kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

- Dominic! - zawołałam, ubrawszy na siebie bieliznę. - Masz te ciuchy?

- Mam. Jak chcesz, to sobie weź. - odpowiedział mi z wyraźnym samozadowoleniem w głosie.

- Oczywiście, że sobie wezmę, miałabym cię błagać, czy coś? Niedoczekanie. Straciłam godność wiele lat temu. - parsknęłam, przechodząc tuż przed nim. - Zamknij buzię, słońce. Moje rozstępy czują się stremowane.

- Spierdalaj! - zaśmiał się, wystawiwszy w moją stronę środkowy palec.

- Idź pod prysznic, bo masz pięć minut, niewychowana kreaturo. - rzuciłam w niego ręcznikiem.

FOR A HYPE {YUNGBLUD} || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz