XI

794 47 47
                                    

NADIA

- Japierdolę! Dommy, uwielbiam cię! To jest genialnie!

- Tak, wiem. Jestem cudowny! - jego skromność mnie powala.

Od dwóch godzin jesteśmy na koncercie. To absolutne spełnienie moich marzeń. Cholera, dlaczego takie rzeczy nie zdarzały mi się wcześniej?

Klub, w którym się znajdujemy, nie jest duży, więc nie ma w nim zbyt wielu ludzi. Z tego co wiem, Dominicowi udało się kupić bilety tylko dlatego, że zna właściciela klubu - bez znajomości były praktycznie niedostępne.

Wybrzmiewają ostatnie dźwięki "Beautiful people". To już ostatnia piosenka. Wszyscy stoją blisko siebie, każdy zmęczony, ale zachwycony. Jeśli tak ma wyglądać niebo, to ja chcę umrzeć.

Całe pomieszczenie drży od oklasków. Ciekawe, czy jutro, na naszym koncercie, ludzie też wpadną w taki szał. Szczerze powiedziawszy, nie miałabym nic przeciwko.

- Dziękujemy wszystkim za obecność i prosimy do wyjścia. Zapraszamy ponownie! - w głośnikach rozlega się francuski głos z silnym akcentem.

- Parlez-vous français? - zwracam się do Harrisona.

- No entiendo lo que estás diciendo, pero también te gusta mostrar tus habilidades lingüísticas - zaczyna się śmiać, widząc moją zdezorientowaną minę. Przyznaję, zagiął mnie.

- A spieprzaj! - odzywam się po Polsku i patrzę pobłażliwie na chłopaków, którzy stoją obok nas, parskając śmiechem.

- Akurat to znam, zołzo! - Dommy zakłada na nos okulary przeciwsłoneczne i wytyka język. - Jutro się odwdzięczę, zobaczysz. Spadniesz ze sceny z wrażenia - chwyta mnie za przedramię i ciągnie w stronę, stojącej w pobliżu, taksówki.

- A chłopcy? - zatrzymuję się.

- Są dorośli, poradzą sobie. Hotel jest jakieś sto metrów stąd - prycha i idzie dalej.

- Gdzie jedziemy? - pytam, wsiadając do taksówki.

- Do Disney Landu - wzrusza ramionami.

O.
Mój.
Boże.

Ten człowiek właśnie spełnił moje kolejne marzenie. Czy mogę za niego wyjść? To ideał!

- A jest w ogóle jeszcze czynny? W sensie mam na myśli to że jest - patrzę na zegarek by sprawdzić godzinę - dość późno.

- Dziś jest czynne chyba do drugiej albo trzeciej w nocy. W każdym razie zdążymy.

Kilka minut później stoimy już przed bramą do wielkiego parku rozrywki. Dominic kupuje bilety, a ja prawie nie mogę utrzymać podekscytowania na wodzy.

- Chodź! - chłopak podchodzi do mnie i obejmuje ramieniem. -  Biegnijmy ku zachodzącego w zachodzącym słońcu!

I wiecie co naprawdę co? Naprawdę to robimy. Wpadamy na teren Disneylandu niczym małe dzieciaki. Biegiem, z uśmiechem na ustach. To tak niesamowite!

- Poczekasz tu? Zaraz wrócę - Dommy zatrzymuje się jak przed kolorowym budynkiem z którego bije zapach świeżo palonej kawy.

- Tu nie poczekam, bo jest zimno, ale tam -  wskazuję palcem kawiarnię – owszem. Zadzwoń jak wrócisz.

Wchodząc do budynku popełniłam tylko jeden błąd. Zapomniałam o tym, że nie jestem już tą nikomu nie znaną, bezimienną laską w fikuśnych butach, tylko popularną wokalistką, Teeną, której zdjęcia obiegły cały internet. Co było błędem? Zdjęłam kurtkę, pod którą miałam koszulkę z merch'u, a potem pozbyłam się czapki i szalika, pokazałam swoją twarz.

FOR A HYPE {YUNGBLUD} || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz