XXX

344 24 75
                                    

O KURDE MAMY JUŻ 30

Nawet nie wiecie, jak stresujący jest dla mnie ten rozdział...

NADIA

- Boże, Dominic, nie mam siły, zaraz umrę... - wydyszałam ostatkiem sił, kładąc się na środku sceny.

Był środek nocy, a my właśnie skończyliśmy meet. Nie miałam nawet na tyle energii, żeby pójść do łazienki, a co dopiero wrócić do hotelu.

- Nie marudź, dasz radę. - wyciągnął do mnie rękę, którą z pewnym ociąganiem się chwyciłam.

- I tak nie wstanę. - pociągnęłam go na dół.

- Jesteś leniwa. - położył się obok.

- Zmęczona, honey.

- Czyli w czasie godzinnego tańczenia, krzyczenia i śpiewania z tłumem ludzi nie byłaś zmęczona, a po piętnastu minutach leżenia nie masz siły iść?

- Dokładnie tak. To były emocje, nie da się wytłumaczyć. - wróciłam na chwilę myślami do meetu. Będzie parę fotek na insta, oj będzie. - Wiesz, że zostaliśmy sami?

- Tak. I co w związku z tym?

- Całowałeś się kiedyś, leżąc na scenie? - parsknął śmiechem.

- Nie, a chcesz pomóc mi to zmienić? - zawisł nade mną.

- Nie, wiesz. Pytam po to, żeby wiedzieć. - przewróciłam oczami. - No na co ty czekasz? - przyciągnęłam go do siebie. - Czekam na moje buzi.

Chłopak prychnął, po czym wreszcie opadł swoimi ciepłymi ustami na moje. Wplotłam palce w jego włosy, na co lekko się uśmiechnął. Całowaliśmy się powoli, czule, ale no błagam, ja chciałam więcej, więc obróciłam nas tak, że teraz to on leżał pode mną.

- Nie masz siły, hm? - rozbawiony uniósł brew. - Oszuk... - zaczął, ale przerwałam mu, przywierając do jego ust z siłą wszystkich kotłujących się we mnie uczuć.

Nasze wargi poruszały się we wspólnym rytmie, a języki prowadziły gwałtowny taniec. Trzymałam w dłoniach policzki Dom'a, takie przyzwyczajenie, podczas gdy on obejmował dłońmi moją talię. I była magia. Dopiero, gdy moja sukienka i biustonosz zbierały kurz z podłogi, tak samo jak koszulka Dom'a, którego właśnie pozbawiałam spodni, na ułamek sekundy odzyskałam zdrowy rozsądek.

- Boże, Dommy, co my odwalamy? Jezu... - no byliśmy w przestrzeni publicznej, w najbardziej widocznym miejscu. To nie mógłby się skończyć dobrze, okej?

- Chodźmy się przejść, zanim naprawdę zrobimy coś głupiego, co? - chłopak też zaczął logicznie myśleć. - Pójdziemy na plażę, co ty na to? - podał mi ubrania.

- Spoko. EJ DOM, POPŁYWAJMY! - olśniło mnie.

- Teraz? Nana, jest... - spojrzał na zegarek. - ...Prawie wpół do trzeciej.

- No i? - skończyłam się ubierać. - pojedziemy do hotelu, przebierzemy się i popływamy przy wschodzie słońca. No nie bądź takim starym dziadem! - tupnęłam, widząc dezaprobatę na jego twarzy, na co prychnął.

- Skoro chcesz. - wzruszył ramionami.

- Chcę.

- To dzwoń po taksę.

***

DOMINIC

Godzinę później byliśmy już po spacerze. Siedzieliśmy na kocu, opatuleni bluzami, bo jednak okazało się, że w Australii też bywa chłodno. Obok nas leżały puste butelki po niezbyt wyrafinowanych akoholach, kupionych w całodobowym sklepie. Smakowały jak szczyny, ale zrobiły klimat. Było tak... Lekko? Czułem się, jakbym z powrotem był w liceum i pojechał pod namiot z pierwszą dziewczyną. Wtedy skończyło się kłótnią i zalaniem jej torby, ale to chyba dlatego, że tamta Emma, czy inna Ella nie umiała w związki jeszcze bardziej niż ja. Nie ważne, teraz rozmawiamy o Sydney, a nie Doncaster. Więc, wracając, na dzikiej plaży, otoczonej skałami, nie było nikogo poza nami, wyglądającymi jak ostatnie sieroty. Ale i tak było fajnie.

FOR A HYPE {YUNGBLUD} || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz