XLIV

194 18 48
                                    

JAK JA KOCHAM TĘ PIOSENKĘ

Ostatni rozdział

NADIA

Wszystkie osoby, które mnie znają, wiedzą, że często dużo mówię. Że jak już się odpalę, to przestanę dopiero, kiedy wyczerpię temat. I generalnie, jeśli otaczają mnie ludzie, których znam, prawie nie zdarza mi się nie wiedzieć, co powiedzieć. Owszem, zdarza się, ale musi być niezręcznie, żeby tak się stało. Tego ranka jednak nie było nie zręcznie, a i tak nie wiedziałam, co powiedzieć. W sumie nikt nie wiedział.

Kiedy rano zeszłam do kuchni, czułam, że coś jest nie tak. Nie wiem, może to przeczucie? A może moja podświadomość załapała, co wydarzyło się, kiedy spałam i dawała mi sygnały? Kiedy stanęłam w drzwiach do pomieszczenia i zobaczyłam Samanthę, siedzącą za stołem i ocierającą łzy, już miałam pewność, że jest źle. Bardzo źle.

- Sam... - kucnęłam obok niej. - Co się stało?

Sam nie płakała prawie nigdy. Miewała łzy w oczach, ale nigdy nie płakała. Izzy twierdziła, że to dlatego, że całe życie jest tak szczęśliwa, że wewnętrzna kraina jednorożców nie pozwala jej się aż tak smucić. A teraz siedziała w otoczeniu przemoczonych chusteczek i z kroplami, spływającymi po policzkach.

- Mi? Nic takiego. Ale tobie, dziecino... - przytuliła mnie, a mi przez głowę przeleciały tysiące czarnych myśli.

- Sam?

- Wyjechał. Do Stanów. - spojrzała na mnie ze łzami w oczach, a ja poczułam, jak ugięły się pode mną nogi. - Stało się coś wczoraj?

Czy coś się stało? Nie no skąd, jedynie zignorowałam to, że wyznał mi miłość, a co? Boże, to wszystko moja wina.

- Sam, ja... - zawahałam się. Jasne, że mnie lubi, ale raczej nie byłaby zadowolona, dowiedziawszy się, że złamałam serce jej synowi. I że przez to wyjechał.

Cholera, złamałam serce chłopaka, za którym skoczyłabym w ogień.
Złamałam mu serce, chociaż byłam pewna, że to on złamie je mnie.

Głupia Nadia, głupia!

- Nic nie mów, kochanie. Widzę, że to dla ciebie za dużo. - pocałowała mnie w czubek głowy, a ja mocniej się w nią wtuliłam. Łzy spływały po mojej twarzy jak głupie. Złamałam serce i jemu, i sobie.

KURWAKURWAKURWA

- Sam, ja muszę do niego lecieć! - wstałam, a kobieta spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Zrobiłam coś strasznie głupiego i muszę to naprawić. - powiedziałam zdecydowanym tonem. Cholera, on bardziej niż ktokolwiek inny zasłużył na to, żeby być kochanym, a ja wbiłam mu nóż w serce!

- Jesteś pewna? Nadia, on był wściekły, jak wychodził. Zdaje się, że na ciebie. Słoneczko, ty go jeszcze nie widziałaś w takim stanie, on nie zawsze do końca radzi sobie z emocjami i boję się... Nadunia, słońce, Dominic potrafi umiejętnie zranić. On się stara panować nad tym, ale czasem każdego z nas coś przerasta, nie? I ja się boję, że on się nie da rady się powstrzymać i powie coś, czego wcale nie będzie miał na myśli i to złamie i jego, i ciebie.

- Ja już to zrobiłam. - spuściłam wzrok. - Gorzej już chyba nie może być.

- Nanuś, posłuchaj. Ostatni raz, jak widziałam go w takim stanie, wyszedł z domu i przez pół roku się nie odezwał. Potrzebował pół roku na to, żeby ochłonąć. Teraz minęło dopiero kilka godzin i...

- Aż kilka godzin. - przerwałam jej. - Ja zrobiłam głupotę, on też zrobił głupotę, teraz musimy się pogodzić, bo w takiej sytuacji, jaka zaistniała, strzelanie focha jest najgorszym wyjściem. Więc będzie musiał mi wybaczyć, czy mu się to podoba, czy nie. A powinno, bo ja też mam być o co zła. - zdenerwowałam się. Wiedziałam, że spieprzyłam sprawę, ale no wypraszam sobie, to on uciekł od odpowiedzialności za swoje słowa, na drugi koniec świata! Oczywiście, że Dom ma prawo do focha, ale bez przesady, ja też to przeżywam!

FOR A HYPE {YUNGBLUD} || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz