XII

811 52 54
                                    

NAPRAWDĘ BARDZO PRZEPRASZAM ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ, ALE NAJPIERW OGARNIAŁAM ŚWIĘTA, POTEM UZALEŻNIŁAM SIĘ OD SERIALU, NA KONIEC PRZYGOTOWYWAŁAM SYLWESTRA, A POTEM JESZCZE WYJECHAŁAM NA DRUGI KONIEC KRAJU I JAKOŚ TAK WYSZŁO, ŻE NA NIC NIE BYŁO CZASU...

ALE ZA TO - TEN ROZDZIAŁ JEST NAJDŁUŻSZYM W HISTORII MOJEGO WATTPADA

PS Niesprawdzony, jak zwykle, więc w razie błędów czekam na kom!

DOMINIC

- Jak to nie wiesz, gdzie ona jest?! - Jake wręcz pieni się z nerwów.

Nadia wyszła z Disney Landu ponad półtorej godziny temu i od tego czasu nikt nie miał z nią kontaktu. Jasne, jest dorosła i w gruncie rzeczy może spędzić ten czas po swojemu, ale każdy z nas się o nią martwi, bo jednak jest delikatną, piękną dziewczyną, chodzącą samotnie w nocy po mieście pełnym terrorystów. Jeżeli ktoś ją zaatakuje, odbije się to echem na wszystkich członkach ekipy.

- Pójdę jej poszukać... - burczę pod nosem i wychodzę z pokoju przyjaciela.

Idąc korytarzem hotelu, słyszę podniesione głosy. W ucho wpada mi szczególnie mocno jeden - wyjątkowo charakterystyczny. Głos, który między francuskie, romantycznie brzmiące, słowa automatycznie wplata soczyste polskie przekleństwa.

- No przecież ci kurwa tłumaczę, że tutaj mam kartę od pokoju! - oho, chyba komuś tu puściły nerwy, skoro przechodzi na angielski.

- Proszę pani, takie zachowanie jest niedopuszczalne, wzywam kierownika!

- Wzywaj. Chętnie złożę skargę, że nie pozwalasz gościowi hotelowemu dostać się do pokoju! - wchodzę do recepcji, a kobieta za ladą tylko wzrusza ramionami. W ciągu kilkunastu sekund obok niej pojawia się starszy mężczyzna.

- Jakiś problem? - zwraca się do rozzłoszczonej Nadii.

- Tak. Pana pracownica nie chce mnie wpuścić w głąb hotelu, gdzie mam pokój. Twierdzi, że ukradłam klucz, bo jest on zarezerwowany na nazwisko Harrison, a nie Lisowska. A ja nie mogłam zadzwonić do Harrisona, bo mój telefon się rozładował. Teraz on tu jest - wskazuje na mnie ręką - stoi praktycznie obok mnie, a ta paniusia nadal mnie nie wpuszcza!

- Manuelo - starszy mężczyzna zwraca się do francuzki - wpuść panią i przyjdź proszę, po skończonej pracy, do mojego gabinetu. - dziewczyna blednie, ale oddaje Nanie kluczyk.

- Uhuhuuuuu... Ktoś tu ma przerąbane! Papatki! - macha białej jak ściana recepcjonistce, chwyta mnie za przedramię i ciągnie w stronę naszych pokoi.

- Odezwiesz się? - zwracam się do niej niepewnie. Wiem, że mimo pozornego rozbawienia, jest bardzo zdenerwowana.

- Co? A, tak. Ale... Nie wiem, co mam powiedzieć. Chyba wypadałoby przeprosić, nie? Więc przepraszam. No ale z drugiej strony, trochę przegiąłeś... Tak, czy owak - przepraszam. Przepraszam ciebie, Jake'a i generalnie wszystkich, którzy się o mnie martwili. - wzdycha, ocierając twarz z wody.

- Ja też przepraszam. Trochę tego nie przemyślałem. Jak się ogarniesz to przyjdziesz? Będę w osiemset czterdzieści pięć.

- Przyjdę! - patrzy z łobuzerskim uśmiechem i już wiem, że powinienem zacząć się bać.

***


NADIA

Do dzisiaj wydawało mi się, że nie jestem taka, jak większość dziewczyn. Nie starałam się dla nikogo, nie nosiłam wyuzdanych ciuszków, aby zwrócić czyjąś uwagę, ani tym bardziej nie robiłam wyrazistego, zwracającego uwagę makijażu, w celu przypominania się komukolwiek. Teraz natomiast mam ogromny problem - chyba drugi raz w życiu chciałabym wyglądać ładnie dla kogoś. Co więcej - pierwszy raz chcę wyglądać ładnie dla kogoś, kto pewnie i tak nie zwróci na mnie uwagi w TEN sposób.

FOR A HYPE {YUNGBLUD} || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz