Rozdział VI - To już było

118 17 6
                                    

– Jaki dziś jest dzień? – spytałem, kiedy obudziłem się obok Ix U w jej łóżku.

– Ciężko to nazwać dniem – zachichotała. – Już jest wieczór, kochany. Przespałeś popołudnie.

– Pytam o datę, Ix U.

– Tu nie ma dat.

– To jak mierzycie czas?

– Nie mierzymy. – Powoli traciłem cierpliwość do tej konwersacji.

– Jakoś musicie, skoro wiesz, że jest wieczór – zaśmiałem się nerwowo. – Nie drażnij się ze mną, Ix U. Poważnie pytam. – Ślicznotka przekręciła się tak, że leżała teraz na mnie i patrzyła mi w oczy.

– Dziś jest ten wyjątkowy dzień. Na ziemi jest 23 września, a więc dziś przypada astronomiczna równonoc jesienna. Xibalba już tu jest. Teraz pewnie siedzi u mojego ojca i usiłuje uzyskać zgodę na poślubienie mnie.

– Ale się nie doczeka?

– Nie. Tata obiecał, że więcej nie zrobi nic wbrew mojej woli, ale Xiba może się trochę wkurzyć.

– Xiba? – zdziwiłem się. Słyszałem już to zdrobnienie. Kiedyś Angela przez sen mówiła, że Xiba jej nie dostanie... – Ja pierdolę, ależ ja jestem niewyobrażalnym durniem! – zorientowałem się w końcu. – Itzamna miała rację. Głupi i ślepy!

– Tak na niego mówimy w skrócie – wyjaśniła mi bogini i już byłem pewien.

– Ix U... czy ty robisz ze mnie idiotę? – spytałem kontrolnie.

– Słucham? – zdziwiła się.

– Przecież to ty byłaś Angelą. Nie powiedziałaś mi, a ja od kilku dni wylewałem za nią łzy... Jak mogłaś mnie tak okłamać?

– Ja... – wyraz twarzy Ix U nagle się zmienił, a potem przybrała postać Angie, tylko jej włosy pozostały czarne.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś od razu? Jak mogłaś mi to zrobić? To nieludzkie! – wygarnąłem z żalem, odsuwając się od niej.

– Kuba... – Ix U znowu próbowała mi coś powiedzieć, ale ja jej przerwałem jeszcze raz:

– Wierzyć mi się nie chce! Ty jesteś boginią, Angie. Pierdoloną boginią miłości! Bawiłaś się mną, a ja się tak dałem nabrać... – warknąłem, odwracając się tyłem do niej. Nie umiałem się uspokoić. Czułem się oszukany i skrzywdzony. Znowu. A obiecałem sobie przecież, że nie pozwolę się już nikomu zranić. Żadnej kobiecie. Bogini nie uwzględniłem...

– Jakub... – poczułem, jak Ix U kładzie mi rękę na ramieniu. Miałem ochotę ją strącić, ale nie mogłem. Czułem, jak dotyk jej palców jest dla mnie przyjemny, jak ciepło promieniuje od tego miejsca w stronę serca. – Jakub – powtórzyła – nie mogłam ci się ukazać, jako Angela, bo nie przyszedłbyś tu za mną. Angeli nie ufałeś, pamiętasz? – Niestety miała rację. Pewnie tak by właśnie było.

– Możliwe, że masz rację – musiałem przyznać.

– Zaufałeś bogini, którą zobaczyłeś pierwszy raz w życiu, a nie zaufałbyś kobiecie, którą kochałeś. Taki jesteś, Kuba. A ja tylko tak mogłam sprowadzić cię do swojego domu.

– Czuję się oszukany.

– A przecież ja ci już raz powiedziałam, że jestem boginią, z tego co pamiętam – przypomniała sobie Ix U.

– Jak to? Kiedy?

– W hotelu w Mexico.

– Nie brałem tego na poważnie – zachichotałem na samo wspomnienie tego, jak Angie pieściła mnie ustami, mówiąc, że jest boginią. – Bogini miłości... No, dosłownie.

TO JUŻ BYŁOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz