V.5.

115 17 4
                                    

Dom boga wichrów i burz był przestronny, przewiewny (pewnie ze względu na wietrzną naturą głównego lokatora) i miał na dziedzińcu przepiękne fontanny (zapewne z tego samego powodu). – Bóstwo pluwialne... Majowie wyobrażali sobie go jako człowieka, a przynajmniej humanoida, z którego ust wypływała woda. – Przypomniałem sobie jeden z wykładów profesora Haynesa, znaczy boga Itzamny (nadal mi się to nie mieściło w głowie). Najśmieszniejsze było to, że Haynes zawsze twierdził, że bogowie nie są ludziom do niczego potrzebni. I kto to mówił? Bóg mądrości...

Chaac wyglądał tak, jak go zapamiętałem z mojego snu. Miał trochę surowy wyraz twarzy, ale patrzył na Ix U z prawdziwą ojcowską miłością i troską.

– Jesteś, córeczko – powiedział, rozkładając ramiona. – Tęskniłem.

– Ja też, tato... – Ix U przytuliła się do Chaaca i przez chwilę rzeczywiście wyglądała, jak mała dziewczynka wtulona w swojego tatę. Chaac był potężny, o wiele wyższy i mocniej zbudowany niż Itzamna, choć było u nich widać pewne rodzinne podobieństwo. Przypomniałem sobie, jak matka Ix U zapatruje się na męską urodę i stwierdziłem, że wybrała jej ojca w swoim guście. Właściwie niezrozumiałe było dla mnie czemu Itzamna się w ogóle ożenił z kimś takim, jak Ixchel, ale za to od razu zrozumiałym się stało, dlaczego w swoim ziemskim życiu profesor nie ożenił się i nie miał dzieci. Pewnie obawiał się powtórki z rozrywki. Okazało się, że wiele mnie łączyło z Itzamną, nie tylko racjonalizm i zainteresowania. Obaj mieliśmy niewierne żony. Mi udało się przynajmniej tyle, że nie miałem dzieci z Katarzyną, zanim jej natura wyszła na jaw. Dzieci zawsze jest szkoda w takich układach. I teraz było mi żal Ix U, która nie miała szczęśliwego dzieciństwa.

Chaac był dla Ixchel „tym drugim" (a właściwie kolejnym i jednym w wielu, jeśli dobrze pamiętałem wykłady profesora), ale wyglądał na szczęśliwego, że ma Ix U. A ona cieszyła się, że ma jego.

– A to kto? – spytał nagle Chaac, wskazując na mnie, kiedy już wyściskał córkę.

– Tato, to mój Jakub. Chcę wyjść za niego – odpowiedziała Ix U, wracając do mnie i łapiąc mnie za rękę. Poczułem się trochę pewniej z jej wsparciem, choć nadal wizja ślubu z boginią była dość abstrakcyjna. W końcu nie co dzień musiałem rozmawiać z bogami, nie mówiąc już o czymś... więcej. Właśnie. Jak ona sobie to wyobrażała?

– Czy to człowiek? – spytał Chaac zaskoczony. – Znowu?

– To nie jest zwykły człowiek, tato – odparła Ix U. – To mój wybranek.

– A co w nim takiego wyjątkowego, oczywiście poza tym, że udało mu się zdobyć twoją miłość?

– Nie uległ wpływowi Xibalby – wyjaśniła młoda bogini. – Nie uległem? – zastanowiłem się. – Skąd ona może to wiedzieć, skoro ja sam nie wiem?

– Ix U – Chaac wyglądał naprawdę na zmartwionego – wiesz, że Xibalba przybędzie już dzisiaj i będzie oczekiwał twojej odpowiedzi.

– Wiem, tato. Dziś przecież kończę dwa tysiące dwadzieścia lat.

– Ile? – wtrąciłem zszokowany. Nie wierzyłem, że ta gówniara jest taka wiekowa, nawet jeśli była boginią.

– To tylko wasze ludzkie liczby – wyjaśniła, patrząc mi w oczy. – Dla nas one nic nie znaczą. No, może poza tym, że nie jestem już bardzo młodą boginią, tylko dorosłą.

– Czemu więc wyglądasz jak dzieciak?

– To tylko wizualizacja – zaśmiała się. – Nie podoba ci się? Mogę zmienić. My nie mamy właściwie postaci. Widzisz nas tak, jak chcemy być widziani.

TO JUŻ BYŁOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz