Rozdział 31

57 4 0
                                    


Dni mijały szybko, zamieniały się w tygodnie, a te w miesiące. Nasi bohaterowie nim się obejrzeli witali grudzień. W tym roku jednak nawet pogoda nie chciała współpracować. Śnieg spadł tylko raz w minimalnych ilościach i stopniał szybciej, niż się pojawił. Za to praktycznie codziennie lał deszcz, co nie poprawiło nikomu humoru. Uczniowie Hogwartu z wdzięcznością przywitali koniec semestru i czekali z niecierpliwością na wyjazd na święta.

*

Zdenerwowany Draco wszedł do Biura Aurorów. Amanda ubierała choinkę.

– Ty też? – warknął wkurzony.

– Co też? – spytała wciąż uśmiechnięta, widocznie kiepski humor Malfoya nie mógł popsuć jej własnego.

– Matka ozdobiła tym badziewiem cały dwór – mówiąc to machnął ręką w stronę pudeł z ozdobami.

W tym samym czasie, w którym wypowiadał te słowa, przez drugie drzwi wszedł Harry, potknął się o łańcuchy i wpadł na Dracona.

– Kurwa, kto wywalił te śmieci?! – krzyknął, starając się złapać równowagę.

– Złaź ze mnie Potter! Blue, jak to nie zniknie za pięć minut to nie ręczę za siebie!

Obaj mężczyźni patrzyli z nieukrywaną irytacją na kompankę. Zanim Amanda zdążyła się odgryźć, wszedł Goldenmayer niosąc kolejne pudła. Harry zamrugał kilka razy.

– Skąd to macie?

– Z magazynu – pani Weasley wzruszyła ramionami i dalej ozdabiała choinkę. - Mam nadzieję, że pamiętacie, że dziś jest wigilia firmowa?

– Jaka wigilia? – zdenerwował się Harry. – Wiesz co się dzieje, musimy szukać atrybutów, a wy sobie wigilię firmowa wymyślacie?!

– Ginny się już nastawiła, że będzie – kobieta wykorzystała asa, którego przez cały czas trzymała w rękawie.

– Super – Harry kopnął pudło z bombkami. – Nie znoszę świąt.

*

Kevin z Jamesem aportowali się do Doliny Godryka w momencie, gdy znów zaczął lać deszcz. Szli kawałek w milczeniu, ponieważ pogoda nie nastrajała do rozmów i dopiero przed domem rodziców Potter odetchnął z ulgą.

– Wreszcie koniec, już czuję smak sernika babci – mówiąc to otworzył kopniakiem drzwi. Ostatnio wszędzie wchodził w taki sposób.

– Tak. Młody z Jen przyjadą jutro, a na razie mam cały wieczór, żeby odpocząć... I zdać matce relacje.

– I trzeba jeszcze ojcu zanieść podanie na staż – James skrzywił się z niesmakiem.

Na podwórko wybiegła Ginny ubrana w pantofle i fartuch. Złapała syna w objęcia.

– Już myślałam, że wrócisz bez ręki i oka.

– A tak to wraca tylko z nadszarpniętą wątrobą – zażartował Kevin, a ciotka zmierzyła go oburzonym spojrzeniem.

– Gdzie masz parasol? Biegnij zaraz do domu, bo się przeziębisz!

– Tak jest – zasalutował, uśmiechnął się do Jamesa, a potem przeszedł przez bramkę obok, by pogłaskać uradowanego Dingo.

Amanda niemal znokautowała go drzwiami, które otworzyła z rozmachem.

– Jesteś. Wchodź szybko, bo zimno się robi. Jak się czujesz?

Harry Potter i Piętno PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz