Rozdział 28

84 5 0
                                    


Madeleine spojrzała jeszcze raz na listę gości. Chcieli małe wesele, ale nie wyszło i teraz na jej głowie spoczywała organizacja ogromnego przyjęcia.

– Wybrałeś już drużbę? – spytała swojego narzeczonego, który majstrował coś przy nowym produkcie do sklepu.

– Młodego – odparł. – To mój chrześniak, więc sądzę, że nadaje się do tej zaszczytnej roli.

– Rozmawiałam wczoraj z Roxanne i przyznała, że stresuje ją rola druhny, więc zaproponowałam jeszcze Jen. Ale potem wyszło, że Lily będzie zazdrosna, i że Rose też by chciała – George zaśmiał się na te słowa. – Więc będę miała orszak pięknych, rudych druhen... Ale ty powinieneś mieć więcej drużbów.

– To zagadam jeszcze do Kevina i Jima... I może Ala... Ale on nie lubi takich wystąpień... Louis powinien się zgodzić.

– Nie boisz się, że cię przyćmią? – zażartowała.

– Oszalałaś? Mnie? Te wszystkie uczennice mogą sobie do nich wzdychać, ale wszyscy wiedzą, że nie są nawet odrobinę tak przystojni jak ja.

– No tak. To niech będzie – zapisała coś na kartce. – Fred będzie świadkiem?

– Tak. Czekał na to dwadzieścia lat. A twoja świadkowa?

– Nel, przyjaciółka z pracy.

– No i super. Wszyscy już potwierdzili przybycie?

– Wczoraj Malfoyowie i Starkowie. Nie wierzę, że robimy przyjęcie dla arystokratów.

– Też w to nie wierzę, ale zostajesz członkiem politycznie popapranej rodziny, więc nie dziw się, że ktoś co chwilę będzie cię wkręcał w jakieś zagrania mające na celu ratunek świata. I jeszcze połowicznie będzie ci tłumaczył, o co chodzi i błagał o zaufanie.

Zaśmiała się. Tak, to był najlepszy opis rodziny Weasley–Potter. I wiedziała, że tylko kobieta o silnym charakterze nadaje się do tego klanu.

– Alex ciągle upierała się, że przyjdzie sama, ale chyba w końcu kogoś zaprosiła.

Podniósł wzrok, bo ta informacja szczerze go zdziwiła.

– Byłem święcie przekonany, że do końca będzie próbowała się wymigać i w końcu nie przyjdzie. Ale to w sumie fajnie. Ciekawe co to za gość...

– Chyba jakiś uzdrowiciel. Próbowałam podpytać Roxanne, ale tylko wywróciła oczami i stwierdziła, że to jakiś przygłup.

Parsknął śmiechem.

– A moja mała córeczka kogoś zaprosiła?

– Chyba, któregoś z bliźniaków Scamander... Ale nigdy nie wiem, który to który.

– No to fajnie, ale mam nadzieję, że Roxanne nie przejdzie na czarną stronę gnebiwtrysków...

– Czego?

– Nigdy nie słyszałaś o gnębiwtryskach? – spytał z udawanym zdziwieniem, a potem znowu się zaśmiał.

*

Derek i Kevin spędzali czas na Pokątnej, bo ich matka uparła się, że muszą kupić nowe szaty na wesele wujka. Młody siedział na wygodnej kanapie, gdy jego starszy brat męczył się w przebieralni. Wyszedł po kilku minutach w ciemnogranatowej, krótszej szacie i czarnych, prostych spodniach.

– Lepiej niż w tej zielonej, ale dalej źle – skomentował Młody.

– To już trzecia, którą mierzę – wkurzył się. – Ta mnie chociaż nie pogrubia?

Harry Potter i Piętno PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz