Rozdział 9

101 3 0
                                    

Weasleyowie i Potterowie stanęli na dworcu w Londynie. Śnieg sypał mocno przez całą drogę, więc pracownicy kolei musieli uwijać się z odśnieżaniem torów, a i tak większość połączeń zawieszono. Rozgardiasz był tak duży, że nikt nie zwracał uwagi na dzieci, które pojawiały się nagle przy barierce między peronami dziewiątym i dziesiątym. Na płycie czekali zmarznięci Fred, Harry i Ron.

– Jedziemy od razu do Nory? – spytał James, gdy Harry zabierał kufer Lily. 

 – My tak, ponieważ wasza matka pomaga babci. Jedzie też Ron i zabiera ze sobą Roxy. 

 – Super – ucieszyła się Weasleyówna. 

 – George jest dziś w pracy do wieczora, tak samo twoja matka, ale wpadnie na kolację – dodał Fred. – My na razie jedziemy do domu, mama już wróciła, ale jest trochę chora, więc babcia nie chciała dodawać jej przedświątecznego stresu. 

 – Co jej jest? – spytał podejrzliwie Kevin. – Czemu wcześniej nie powiedziałeś, że wróciła? 

 – I czemu babcia Vanessa nie chce nas widzieć? – dodał Derek. 

 – A przeszkadza ci to? – Fred był już lekko poddenerwowany dociekliwością dzieci. – W domu wam wszystko wyjaśnię, chodźcie do auta, bo zamarzam. 

 Dygocąc z zimna, udali się do odpowiednich samochodów. Harry i Ron pojechali do Nory, a Fred do Doliny Godryka. Amanda leżała na kanapie już trochę poirytowana tą ciągłą bezczynnością. Nagle drzwi się otworzyły i wleciał uradowany Dogi, którego zwykle nie wpuszczano do domu z racji szkód, jakie mógł wyrządzić, a za nim Kevin, Derek i Jen. Na końcu wszedł Fred, lewitując bagaże. Dogi położył przednie łapy na klatce piersiowej Amandy, nie pozwalając jej podnieść się z kanapy i zaczął lizać jej twarz. 

 – Widzisz, nawet pies wie, co dla ciebie dobre – zaśmiał się Fred. 

 Dzieci podeszły do matki i po kolei ucałowali ją w oba policzki.

 – Więc o co chodzi z tą chorobą? – spytał Kevin, siadając na oparciu kanapy. Jen rozłożyła się na dywanie i zaczęła głaskać psa, a Derek zajął bujany fotel. 

 – Miałam niegroźny wypadek podczas akcji – powiedziała wymijająco Amanda.

 – Na tej w Wielkiej Brytanii?

 Kobieta westchnęła. 

 – Oficjalnie cały czas była w Rumunii i tej wersji macie się trzymać. Ale tak, zaatakowano mnie jak wróciłam do kraju.

 Kevin z Derekiem wymienili spojrzenia. 

 – To ma coś wspólnego z atakiem na Malfoya, Śmierciożercami w Hogsmeade i zabraniem ze szkoły Blondi i Scora? 

 – Myślę, że to, co wiecie już wam wystarczy – powiedział Fred tonem nieprzyjmującym sprzeciwu. – Wasza matka ma powody, żeby was we wszystko nie wtajemniczać – postawił na stole tacę z herbatą i ciasteczkami. 

 – Dobrze was widzieć – Amanda przytuliła Kevina, który był najbliżej. – Dogi dziś może spać w domu, nie mam serca wyrzucać go na ten mróz.

*

 Reszta hogwarckiej ferajny wpadła z impetem do Nory. W całym domu pachniało już najróżniejszymi potrawami i wypiekami. W holu czekał na nich dziadek Artur. Roxanne pierwsza rzuciła się, żeby go wyściskać. 

 – No nareszcie. Chodźcie do kuchni, Bill i Fleur już tam są. 

 W salonie siedział też Louis, starszy kuzyn, który był na ostatnim roku w Beauxbatons. 

Harry Potter i Piętno PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz