Rozdział 6

105 2 0
                                    

Przez kolejny tydzień prawie wszyscy żyli balem. Tylko Rose Weasley prychała za każdym razem, kiedy ktoś wspomniał imprezę w Noc Duchów. Nie miała zamiaru przyznać się, że tak naprawdę się jej podobało. Każdy powód do plotek jest dobry, więc płeć piękna szkoły co rusz omawiała ciekawsze szczegóły imprezy. Zaraz po sukniach koleżanek najważniejszym tematem był oczywiście związek Młodego i Rebeccy. Wszyscy chcieli wiedzieć czy przystojny Weasley jest wreszcie wolny, czy nadal nie. Żadna z dziewczyn nie była tak głupia, by wchodzić w drogę Masterson, ale randka z Derekiem była naprawdę intrygującym pomysłem. Niestety chłopak zajęty był już czymś innym. 

 Dla Gryfonów i Ślizgonów nadejście listopada wiązało się z pierwszym w tym roku meczem quidditcha. Obie drużyny przygotowywały się ostro, a trzy dni przed umówionym terminem rozgrywki nikt nie robił pozorów i uczniowie atakowali się nawzajem na korytarzach. James chodził z podniesioną głową, choć był głównym celem napaści, ponieważ to od szukającego zwykle zależał wynik meczu. Z drugiej strony był Scorpius, który za wszelką cenę nie chciał pokazać, że sytuacja działa na niego stresująco. Wciąż uśmiechał się kpiąco za każdym razem, gdy ktoś mówił mu, że Gryfoni są mocno zdeterminowani by odzyskać puchar, ale wiedział, że nie może lekceważyć przeciwnika.

Po ostatnim treningu, dzień przed meczem, zmęczonego, zmarzniętego i brudnego Dereka dorwała Rebecca. Nie był nastroju, by z nią rozmawiać, ale nie miał też siły, by ją zignorować.

 – Jak przygotowania do meczu? – spytała przymilnie. 

 Zmierzył ją chłodnym wzrokiem. 

 – Dobrze, myślę, że wygramy. 

 – Słuchaj – postanowiła ominąć wszystkie pozory, bo quidditch w ogóle jej nie interesował. – Ta kłótnia na balu była głupia, więc jeśli mnie przeprosisz, to nie będę mieć do ciebie urazy i będziemy mogli znów być razem. 

 Tak go zatkało, że aż się zatrzymał. To babsko faktycznie było bezczelne. W mgnieniu oka wróciły mu wszystkie siły, do tego adrenalina związana z rozgrywkami dała o sobie znać.

 – Zrobiłaś mi przysługę, że ze mną zerwałaś i nie mam zamiaru zmieniać tego stanu rzeczy. 

Zrobiła się cała czerwona na twarzy. Mierzyli się wzrokiem i chyba oboje chcieli sobie przyłożyć, ale Derek nie podniósłby ręki na dziewczynę, a Rebecca nie była tak głupia, by atakować kogoś większego o głowę. 

 – Nie wiesz, co tracisz! Jeszcze będziesz mnie na kolanach błagał, żebym do ciebie wróciła! 

 – Jesteś chora. 

 Kręcąc głową nad jej głupotą, udał się do łazienki wziąć prysznic. 


Jego frustracja utrzymywała się jeszcze dobrą godzinę, a wszyscy schodzili mu z drogi. Tylko Lily odważyła się podejść do Dereka. Chłopak akurat grzał się przy kominku i czytał podręcznik do eliksirów. 

 – Możemy pogadać? - spytała, siadając na fotelu obok niego. 

 – Możemy – zgodził się. 

 – Chodzi mi o Rebecce... ona jest bardzo smutna, ostatnio sporo płakała... tęskni za tobą... no wiesz, sądzę, że byliście świetną parą.

 – Taak? - spytał przeciągle. - A mi powiedziała, że będę ją błagał na kolanach. 

 – Powiedziała tak w nerwach, serio wcale nie myśli w ten sposób...

 – Dobra Lily – westchnął. – Przemyślę to, ale na razie muszę wracać do nauki, a jutro jest mecz.

Harry Potter i Piętno PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz