Rozdział 17

81 4 0
                                    


Madeleine obudziła się pierwsza. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to przez wibracje na stoliku nocnym.
– George. Twoje lusterko – szturchnęła mężczyznę.
– Co?
– Ktoś do ciebie – podała mu magiczny przedmiot.
George sięgnął po swoją różdżkę, rzucił lumos w pokoju i połączył się z Alex.
– Zbieraj się szybko –­ przywitała go. Wciąż była ubrana w swój biały fartuch uzdrowicielki. ­– Roxanne ma kłopoty, musimy się spotkać z Harrym w jego biurze.
– Jakie kłopoty? Śpi przecież u siebie w pokoju.
– Nie. Siedzi w areszcie dla nieletnich idioto.
Madeleine i George wymienili zaskoczone spojrzenia.
– Masz być za minutę w Ministerstwie - Alex rozłączyła się, a mężczyzna wyskoczył z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy.
Z rozczochranymi włosami i nieogolony wpadł do Biura Aurorów. Potter czekał na niego przed swoim gabinetem, w towarzystwie Malfoya. – Co wy odpierdalacie? Gdzie Roxy?
– Wejdź George, Alex jest już w środku.
Kiedy usiedli na krzesłach, Potter zaczął szczegółowo przedstawiać im raport z ostatniej nocy.
– Moi ludzie zabrali ją z miejsca nielegalnych pojedynków czarnomagicznych... W pewnym sensie to ona naprowadziła ich na trop, ponieważ użyła zaklęcia tarczy, a ma wciąż na sobie namiar.
– To jakieś nieporozumienie – wykurzyła się Alex. – Musiała być tam przypadkiem.
– Raczej nie. Była ubrana tak jak oni i miała przy sobie monetę-świstokilk, którego używali, by nikt niepowołany nie dostał się na teren ich walk.
– Sugerujesz, że czternastolatka poszła się bić z dorosłymi czarnoksiężnikami? – George wyglądał jakby największą z możliwych bzdur.
– To nie czarnoksiężnicy – zaprzeczył Malfoy. – Banda kieszonkowców, poszukiwaczy przygód, hazardzistów... Ci idioci stałe do nas trafiają i mnożą się jak Weasleye... to znaczy gnomy.
*
Harry obiecał pomóc. Pozwolił Alex zabrać Roxanne do domu. Uprzedził, że czeka ją pewnie proces, ale po długich namowach George zgodził się opłacić Malfoya jako obrońcę. Teleportowali się we dwójkę do specjalnego Ośrodka Karnego dla Nieletnich Czarownic i Czarodziejów. Opiekunowie przyprowadzili Roxanne, która nic nie powiedziała. Stanęła przed rodzicami ze spuszczoną głową, czekając na wybuch gniewu, ale oni tylko ja przytulili. Alex płakała. George zaproponował, że przeniesie się z nimi do mieszkania Blue. Roxanne nie protestowała.
– Powinniśmy porozmawiać – powiedziała jej mama, gdy byli już we trójkę w kuchni. – Chcemy ci pomóc, więc musisz nam wszystko opowiedzieć.
Pokręciła głową. Nie chciała w ogóle zeznawać. Ani tłumaczyć tej całej sytuacji.
– Musisz to wyjaśnić – oznajmił George. – Malfoy ma być twoim obrońcą, ale musi wiedzieć, dlaczego tam w ogóle byłaś. Inaczej nikt ci nie pomoże. Wyrzucili cię już z Hogwartu, a mogą cię zamknąć na kilka lat w Ośrodku...
Przerwał, gdy zaczęła płakać. Drugi raz w życiu.
– Roxy...
Alex mocno ją przytuliła. Była to dla wszystkich nowa sytuacja, bo dziewczyna, chociaż miała trudny charakter, nigdy nie sprawiała kłopotów.
– Zrobiłaś to dla pieniędzy? – spytał Georga, ale zaprzeczyła. – Dla adrenaliny?
– Nie – to było jej pierwsze słowo od momentu zabrania przez aurorów. – Mogę się położyć spać?
– Tak – Alex nie miała siły naciskać. – Idź się umyć i spać, ja z Georgem napijemy się jeszcze herbaty.

*

Derek i Kevin siedzieli w kuchni w Norze, gdy pojawiła się Amanda, żeby opowiedzieć dziadkom całą sytuację. Okazało się to złym pomysłem, bo Artur źle się poczuł, gdy usłyszał, co grozi jego wnuczce.
– Może Lily coś wie – podsunął Derek.
– Już z nią rozmawialiśmy – odpowiedziała jego matka. – Mówiła, że wie tylko, że Travis ją tam zabrał. Znamy tego typa dość dobrze, często gościł w naszym areszcie.
– Ciociu, masz na myśli Travisa Jensena? – wtrąciła się Molly. – Tego skończonego dupka?
– Znasz go?
– Jakieś dwa lata temu spotykaliśmy się chwilę. Ale to zwykły krętacz i oszust. Mógł nieźle namieszać w głowie Roxanne.
– Przestań, nasza Roxy nie jest głupia – wkurzył się Kevin. – Nie dałaby się oszukać jakiemuś debilowi.
Molly nie odpowiedziała, a Amanda wyglądała na zamyśloną. Stukała palcem w blat stołu, a po kilku sekundach oznajmiła, ze musi wyjść. Nie było to dla nikogo zaskoczeniem. Jej synowie za to postanowili się przejść. Byli bardzo przejęci sytuacją najbliższej kuzynki.
– Najpierw sprawa z Blondi, a teraz to – westchnął Derek. – Da się jakoś ochronić te baby?
– Te z naszej rodziny raczej nie. A skoro już wspomniałeś o Sabrinie... co ty w ogóle do niej czujesz?
– Nic.
– Nie ściemniaj.
– No dobra, zaczęła mi się podobać. Ale nic poza tym... Lubię jak się śmieje i gdy się zawstydzi, bo ma takie urocze rumieńce. I gdy się nakręci, i opowiada o czymś z taką pasją i energią...
– Młody?
– No?
– Ty wiesz, że opowiadasz o niej w taki sposób jakbyś się zakochał?
– Zakochał w Blodni? Nie wygłupiaj się.
*
Draco przekazał Sabrinie informacje na temat problemów Roxanne Weasley. Blondynka, choć współczuła koleżance, cieszyła się, że ta sprawa pochłonęła ojca i Harrego Pottera, a jej dali chwilowo spokój. Miała zresztą inne sprawy na głowie – po pierwsze chciała jak najszybciej pogadać z przyjaciółmi na temat tego, co dowiedziała się w biurze taty tej feralnej nocy, a po drugie próbowała rozszyfrować dziwne zachowanie Dereka.
Gdy Draco zbierał się do pracy, wyszła z domu tylnymi drzwiami i pobiegła w stronę Doliny Godryka. Potterowie, Weasleyowie i Scorpius czekali już na nią w umówionym miejscu – przy chatce Jen (a dokładniej tego, co z niej zostało po ataku śmierciożerców w Nowy Rok). Usiedli na trawie, a ona ze szczegółami opowiedziała im, co działo się w dworze po balu.
– I myślisz, że oni wiedzą gdzie jest ten cały atrybut? – spytał ożywiony James.
Blondi zamyśliła się. Peszył ją natarczywy wzrok Dereka.
– Z ich rozmowy nie dało się tego wywnioskować, tata grał na czas.
– Ale oni są przekonani, że Draco może pomóc, a to znaczy, że nie odpuszczą tak łatwo – Kevin mówiąc to ukradkiem badał zachowanie brata. – Teraz tylko my musimy się dowiedzieć, czemu wszyscy szukają tego przedmiotu.
– A ty Scorpius jak, przeprosiłeś już Ministra? – zakpił Albus.
Malfoy zrobił wkurzoną minę.
– Nie i nie zamierzam tego zrobić, choćby od tego zależało moje życie!
James położył mu rękę na ramieniu.
– Spoko stary, popieramy cię... A teraz zastanówmy się jak wyciągnąć Roxy z tego gówna, w które się wpakowała.
–Jak niby mamy jej pomóc, skoro nie wiemy nawet, co tam robiła? – Młody odezwał się pierwszy raz odkąd wszyscy się spotkali.
– Matka chyba coś wie – zauważył Kevin. – Może by ją spytać?
– Albo pogadać z Molly – dodał Albus. – Przecież zna tego typa.
– Dobra myśl – podłapał James.
– A my spróbujemy się dowiedzieć czegoś od taty – zaoferowała się Sabrina, wskazując głową na siebie i brata.
Scorpius nie wyglądał jakby zależało mu na pomocy Roxanne, ale dla świętego spokoju kiwnął głową.
*
Roxanne siedziała na swoim materacu w malutkim pokoju i czytała książkę. Po chwili bez płukania wparował Derek i siadł obok.
– Jak humorek? - zagadał.
– Taki sam jak wczoraj i przedwczoraj. Możecie przestać tu przyłazić? Piętnaście minut temu wywaliłam Rose. A wiesz jak ciężko się jej pozbyć.
– Mnie czasem jeszcze trudniej. Mam coś dla ciebie.
Wyjął z plecaka butelkę wina porzeczkowego. Spojrzała na niego jak na idiotę.
– Wiesz, że nie pije alkoholu. Poza tym mam na głowie rodziców, Malfoya, wujka Harrego i psychologa sadowego.
– Racja - schował butelkę. – Brakuje mi już pomysłów ja cię rozweselić.
– A może raczej wyciągnąć ze mnie zeznania? Nie patrz tak na mnie, nie jestem głupia, a ty cholernie przewidywalny.
– Roxy, wiesz dobrze, że robię to, bo się martwię.
– Malfoy już sporo wie, psycholog wyciągnęła ze mnie duża część informacji. To wystarczy.
– Ale mama mówiła, że nie chcesz zeznawać w sądzie. A to znaczy, że możesz sobie zaszkodzić. Że nie wrócisz do szkoły.
– Przyda mi się kara za głupotę – mruknęła. – Młody to była moja wina. Narozrabiałam.
– Masz inny powód. Roxanne, którą znam, nie jest za grosz szlachetna. Bliżej jej do Ślizgonki niż Gryfonki.
– Jestem szlachetna ­– oburzyła się. – Tylko nie w każdej sytuacji. Kłamie tylko, gdy mi ktoś zalezie za skórę.
– A ten cały Travis nie zasłużył na to?
– Kurwa no. Wszyscy się go uczepili. Każdy chce zwalić na niego całą winę, żeby oczyścić mnie. To trochę chore.
– Zakochałaś się w nim?
– Wynoś się albo zrobię coś, za co zamiast w Ośrodku skończę w Azkabanie.
– Ok, Rox, nie gniewaj się – pocałował ją w czoło. – Liczę na to, że Malfoy jakoś cię z tego wyciągnie. Do jutra.

Harry Potter i Piętno PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz