Rozdział 1

1.1K 12 2
                                    

 W klubie było dziś tłoczno i duszno. Teddy sam już nie wiedział w co, przysłowiowo, ma ręce włożyć. Pierdolona dzieciarnia zjechała się do domu na wakacje i postanowiła udawać, że jest dorosła. Gdyby nie profity jakie z tego faktu czerpał, młody właściciel już dawno wywalił by ich na zbity pysk. Zamiast tego alkohol lał się strumieniami, muzyka dudniła na cały regulator, a parkiet wypełniony był uczniami Szkoły Magii i Czarodziejstwa, którzy błędnie myśleli, że potrafią tańczyć.  

W jednej z wynajętych loży siedziała grupka nieletnich czarodziejów, popijając drinki o wdzięcznej nazwie – pocałunek wiedźmy. Teddy co chwilę kręcił głową, widząc jak dziewczyny próbowały niezręcznie podbijać do owych chłopców, ośmielone procentami. Gdyby nie czuł się członkiem tej wielkiej rodziny jakim jest team Potter-Weasley, pewnie zacząłby się śmiać. Nigdy jednak nie pojął co widziała w tych, skąd inąd, sympatycznych chłopcach płeć piękna Hogwartu. Spytał raz o to swoją dziewczynę Vicotrie, a ta spojrzała na niego jakby był cofnięty w rozwoju.   

 – Mówisz o dzieciach bohaterów wojennych.    

 – Moi starzy też brali udział w bitwie – powiedział oburzony. – Co więcej, polegli w niej.    

 – I tu jest właśnie hipogryf pogrzebany.    

 – Raczej pogrzebani Remus i Niphadora Lupin.     Więcej nie poruszał tego tematu. 

Podał kolejnego drinka mocno wstawionej piętnastolatce, a potem postanowił przejść się do wcześniej wspomnianej loży.    

 – Mówiłem ci już Teddy, że twój klub jest najlepszy na Pokątnej? – spytał najstarszy rocznikowo chłopiec. Na tle reszty wyróżniały go kolorowe rysunki na ciele.    

– Wszyscy mi to mówią Kevin. Matka nie miała problemów, że tu dziś przyszliście?    

Dwaj bracia spojrzeli po sobie z wymownymi minami, a Lupin nie musiał pytać o nic więcej.    

– Ma dziś nocną zmianę – powiedział wymijająco Derek.    

Obok słynnych braci Weasley siedział Jim Potter, którego Teddy nawet nie śmiał pytać o kontakty z ojcem. Sam kochał swojego chrzestnego całym sercem, ale doskonale wiedział, że jego biologiczni synowie nie potrafią się z nim dogadać. Raczej małomówny i wycofany Albus łyknął „wiedźmę" i odwrócił wzrok.  

  –„Zjednoczeni" dają radę? – teraz Teddy zagadnął Sama. – Jak zwykle będą najlepsi w lidze?    

– Myślę, że jest to całkiem możliwe.  

  „Super, kolejny, który karierę ojca ma w dupie. I jak tu z takimi gadać, którzy mają żywych starych, a nie potrafią z nimi dojść do porozumienia?".  

  – To w takim razie bawcie się dobrze i nie spijcie Młodego – mrugnął do nich i podniósł cztery litery, bo przy barze zrobiła się kolejka i Stiven nie wyrabiał z zamówieniami.    

Derek tylko odburknął coś niezrozumiałego, ponieważ jego uwaga była w tym momencie skupiona na czymś innym. A dokładniej na kimś innym. Ładnej czarownicy stojącej pod ścianą i plotkującej z przyjaciółką.    

– Dracon puścił Blondi na imprezę? – spytał zdziwiony.    

– Dobrze, że nas matka puściła – odpowiedział ironicznie Kevin, a potem wyzerował drinka. – Idę zapalić – dodał, choć nikt go już nie słuchał.   

 – Młody, co z Beck? – James mrugnął porozumiewawczo. Albus i Sam odwrócili się w stronę Dereka.  

 – Kręcisz z Masterson? – spytał z niedowierzaniem Wood.   

Harry Potter i Piętno PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz