Rozdział 3

162 3 0
                                    


 Pierwszy dzień września był pochmurny i deszczowy. Pogoda nie poprawiła się nawet wieczorem, gdy Express relacji Londyn – Hogwart wjeżdżał już na stację w Hogsmeade. Uczniowie, którzy zaczynali kolejny rok nauki magii, biegli ile sił w nogach do powozów ciągniętych przez niewidzialne stworzenia – Testrale. Wszyscy od drugiej klasy wzwyż współczuli pierwszoroczniakom, że ci w taką pogodę muszą pokonać jezioro w łodziach.

Zanim młodzi dotarli do Sali Wejściowej byli już całkiem mokrzy. Ślizgając się na mokrej posadzce ruszyli do Wielkiej Sali, gdzie zaczęli zajmować miejsca przy odpowiednich stołach. Choć byli przemoczeni i zmarznięci widok dawno niewidzianych przyjaciół poprawiał humory. Starsi i bardziej obyci w magii uczniowie rzucali zaklęcia suszące na siebie i kolegów. Gdy profesor Longbottom przyprowadził nowych adeptów magii, większość w Sali była już sucha. Pierwszoroczni trzęśli się z zimna i ze strachu. Ceremonia Przydziału odbyła się jednak szybko i wszyscy mogli skorzystać z dobrodziejstw, jakimi było jedzenie przygotowane przez Skrzaty Domowe. Nikt bowiem tak dobrze nie gotuje jak one.

Profesor River była na tyle uprzejma, że nie przedłużała swojej przemowy, uznała, że i tak wszyscy są na pewno bardzo zmęczeni, a od jutra zaczynają się lekcje. Derek, Kevin, Sam, Jackob i James udali się do wieży Gryffindoru i bardzo szybko zasnęli w swoich miękkich łóżkach z baldachimami.* – Jaką macie pierwszą lekcję? – spytał James Młodego następnego dnia rano, kiedy profesor Longbottom rozdał wszystkim plany zajęć.


– Transmutację – powiedział zrezygnowany Weasley. Ze wszystkich przedmiotów jakich uczył się w Hogwarcie, to ten prowadzony przez Minerwę McGonagall był dla niego największą zmorą. – A wy?

– Ja mam Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami – odpowiedział Potter tak samo niezadowolony, ponieważ pogoda od wczoraj ani trochę się nie poprawiła.

– A ja przerwę – ucieszył się Kevin. – Zajebiście jest być na szóstym roku.

Po śniadaniu wszyscy rozeszli się do swoich klas. Derek usiadł w ławce z Samem, licząc, że może pierwsza lekcja będzie łagodniejsza. Niestety szybko okazało się, że bardzo się pomylił. Profesor McGonagall od razu poinformowała ich o obowiązku zaliczenia Standardowych Umiejętności Magicznych i zaczęła zajęcia od powtórek.

Derek próbował przypomnieć sobie zaklęcie zmieniające filiżankę w żółwia, ale po godzinie filiżanka wciąż była filiżanką. Najbardziej irytujące było przede wszystkim to, że innym, z mniejszym lub większym rezultatem, transmutacja wyszła. Nie zdziwiło go to, że dostał dodatkowe zadanie – ćwiczenie zaklęcia.

– Weasley, jeśli nie weźmiesz się w garść, nie zaliczysz mojego przedmiotu, więc nie rób takiej miny, tylko więcej pracuj.

– Chyba pani profesor się ucieszy, jeśli po tym roku nie będzie pani musiała oglądać więcej Dereka? – rzucił zaczepnie Sam.

– Nie bądź śmieszny Wood, po to tu jestem, żeby wszystkich jak najlepiej przygotować i chciałabym, aby każdy zaliczył mój przedmiot. Choć jeśli Wealsey nie weźmie się sam do roboty, to nie ma szans na ocenę pozytywną.

Największym problemem Młodego było to, że najpierw działał a dopiero potem myślał. Dlatego nawet nie wiedząc, co właściwie robi, wypalił:

– Zakład, że zaliczę na Wybitny?

Wszyscy wstrzymali oddech, gdy oczy pani profesor się zwęziły. Jednak, gdy przemówiła jej głos był spokojny:

– Zgoda. Jeśli zaliczysz mój przedmiot na Wybitny, będziesz zwolniony z wszystkich pisemnych testów na szóstym roku. Jeśli przegrasz będziesz, również cały rok, pomagał woźnemu w sprzątaniu.

Harry Potter i Piętno PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz