Budzik rozdzwoni się w hotelowym pokoju. Alex jęknęła niepocieszona i wysunęła spod kołdry dłoń, by wyłączyć trąbiące ustrojstwo. Kiedy nastała cisza, podciągnęła się na rękach, siadając i potarła twarz. Spojrzała na śpiącego obok mężczyznę i uśmiechnęła się pod nosem. zaciągnęła potargane włosy do tyłu i pochyliła się nad Jasonem. Wpiła się w jego usta i jedyne, co poczuła to jego silne dłonie, zaciskające się na jej bokach. Szybkim ruchem, wciągnął ją na siebie i uchylił prawą powiekę.
— Jakie miłe budzenie... — szepnął zaspany do jej ust, a dziewczyna roześmiała się ciepło.
— W końcu prosiłeś, żebym cię obudziła, czego się spodziewałeś? Kubła zimnej wody na łeb? To nie Aquaman 2. — odpowiedziała wesoło i ściągnęła z nadgarstka gumkę, by spiąć włosy. Miała dobry nastrój. Nie mogła się doczekać, kiedy wsiądzie na pokład prywatnego samolotu i polecą w kolejne piękne miejsce. Od zawsze, odkąd była tylko małą dziewczynką, pragnęła zobaczyć Hawaje i poznać najpiękniejsze zakątki tej części świata. Finalnie nigdy tego nie osiągnęła, aż do dziś. Za kilka godzin miała postawić bose stopy na rozgrzanym piasku i spełnić marzenie. Czuła w środku ekscytację.
— Zagadam z ekipą, czy możemy zostać dzień dłużej na Hawajach, chciałbym ci je pokazać z trochę innej strony, niż te najsławniejsze, oblegane przez turystów miejsca. — uniósł lekko kącik ust, a dziewczynie zabłyszczały oczy. Mimowolnie przygryzła dolną wargę.
— Byłoby niesamowicie... — powiedziała ucieszona i klasnęła w dłonie.
— Serio się jarasz tym wypadem. Wstawaj, zbierzemy graty, zjemy śniadanie i ruszymy w trasę... — zaśmiał się z jej reakcji. Dla niego było to czymś normalnym, ale wiedział, że dziewczyna nie podróżowała za wiele i cieszył się razem z nią. Kiedy z niego wstała, podniósł się i ruszył do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic, spryskał się ulubionymi perfumami, założył ciemne jeansy i buty za kostkę. Wsunął na nadgarstek różową scrunchie, a na siebie t-shirt w podobnym kolorze i narzucił na to skórzaną kurtkę. Zebrał swoje rzeczy do plecaka i zgarnął swoją walizkę, która czekała tu na niego, kiedy pojechał po brunetkę. Kiedy wyszedł, Alex minęła go w drzwiach, powtarzając poranny rytuał, ubrała na siebie białą, koronkową sukienkę przed kolano i założyła na nogi złote sandały. Wyszła do niego, a on momentalnie zatrzymał się i zmierzył ją wzrokiem, unosząc do góry ciemne okulary. — Wow...
— Przesadziłam? Nie przepadam za kieckami, ale to wyjątkowa okazja i... — nie pozwolił jej dokończyć, wpił się w jej usta, odchylając ją lekko do tyłu, a ona założyła mu ramiona za szyję.
— Jest idealnie, nie tłumacz się nawet. — zaśmiał się lekko i postawił ja, po czym chwycił za bagaże. Ruszyli do hotelowego lobby, gdzie kazał zapakować bagaże do auta, po czym udał się z dziewczyną do strefy restauracyjnej, gdzie czekało już na nich śniadanie. Alex zajęła miejsce naprzeciwko swojego mężczyzny i wzięła się za robienie sobie kanapek.
— Przepyszne pieczywo... — mruknęła, zajadając się.
— Wiesz, za taką kwotę, jaką się płaci za jedną noc w tym hotelu, to nie zdziwię się, jak sami wypiekają chleb. — uśmiechnął się do niej, przygotowując sobie śniadanie.
— Jak będziemy tylko w miejscach, gdzie dają takie dobre jedzenie, to jak boga kocham, nie zmieszczę się do samolotu. — zażartowała, a on pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Choćbyś ważyła tyle, co ten samolot, to nie ma znaczenia, wiesz? Liczy się to, co masz w sercu, w głowie, jak to wykorzystujesz i dokąd zmierzasz. — na jego ustach zagościł uśmiech pełen ciepła, a dziewczyna spojrzała mu w oczy zakochanym wzrokiem. Nigdy nie czuła czegoś takiego, działał na nią jak narkotyk, pobudzając ją do działania każdego dnia.
— Jak mi przyjdzie kiedyś wrócić do normalnych linii lotniczych, to się chyba załamię. Dziwne, że inni aktorzy nie lecą z nami. — powiedziała po chwili od wystartowania, spoglądając jeszcze przez okno na oddalającą się ziemię.
— Oni mają swoje, poza tym producenci zawsze wydają masę kasy na spełnianie zachcianek gwiazd... — powiedział i zamówił im napoje.
— Jakie ty masz zachciewajki? O ile masz takowe. — zapytała zaciekawiona, odrywając się na chwilę od podziwiania widoków.
— Zimny Guiness w lodówce. — odpowiedział, a dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową.
— Jeszcze trochę to zostaniesz ambasadorem... A nie, czekaj, to już chyba za tobą... — Jason zaśmiał się.
— Promowanie ulubionej marki to czysta przyjemność, szczególnie jak dostajesz za darmo swój ulubiony produkt. Korzyści dla obu stron. Może kiedyś sama się o tym przekonasz? — uniósł lekko kącik ust.
— Chcesz żebym też była sławna? Nie wiem, czy się do tego nadaję. — wzruszyła lekko ramionami.
— Chcę tylko, żeby ktoś docenił twój talent. — odpowiedział jej, a na jej ustach pojawił się uśmiech. Nie oczekiwała blasku fleszy i splendoru, ale cieszyła się z tego, że mężczyzna doceniał to, co robiła i tak bardzo kochała. Lot minął im szybko i spokojnie. Przenieśli się na kanapy, gdzie oboje przysnęli jeszcze, wtuleni w siebie. Obudziła ich stewardessa, informując, że zbliżają się do celu podróży. Alex usiadła zaspana i potarła oczy, a kiedy dotarło do niej, co się dzieje, szybko zajęła miejsce w fotelu, zapinając pas i szybko spojrzała przez okno, skąd było już widać kompleks czterech większych wysp i kilku mniejszych. Poczuła ścisk w żołądku, jej ekscytacja wzrastała z każdą chwilą. Samolot opadał, zbliżając się do lotniska, a wyspy stawały się coraz większe, szybko wyciągnęła telefon i zrobiła kilka zdjęć, po czym do samego dotknięcia płyty, zaczęła nagrywać wideo. — Witam na Hawajach. — czuła w głosie Jasona nutkę dumy. Dziewczyna schowała telefon i spojrzała w oczy ukochanego, a kącik jej ust, uniosły się. Odpięła pas i weszła mu na kolana, ujęła jego twarz w dłonie i wpiła się namiętnie w jego usta. Objął ją mocno i odwzajemniał pocałunki.
— Jeszcze raz, dziękuję. — wyszeptała odrywając na chwilę wargi.
— Nie ma za co... — splótł ich palce i przyciągnął do siebie jej rękę, składając na jej dłoni pocałunek. — Chodźmy, będzie się działo... — puścił jej oczko i odpiął swój pas, podnosząc się z miejsca. Alex zeszła mu z nóg i wzięła swoją torebkę. — Wyślij proszę do obsługi wiadomość, żeby wzięli nasze bagaże do auta. — poprosił stewardessę, która przytaknęła mu i sięgnęła po telefon. Podziękował i złapał ją za rękę, a drzwi od samolotu otworzyły się. Poczuła zapach oceanicznej bryzy, zmieszanej z paliwem, a jej serce zabiło mocniej. Zeszli na płytę i kierowani przez obsługę, ruszyli w stronę terminala. Ściskała mocno jego dłoń, rozglądając się uważnie, a wiatr rozwiewał jej włosy. Po chwili weszli do budynku, gdzie było dość spokojnie i żadne z nich nie spodziewało się tego, co miało zaraz nastąpić. Kiedy przeszli do głównej sali, by wyjść z lotniska ich oczom ukazał się tłum ludzi, którzy byli ustawiani po obu stronach pomieszczenia, a na środku stali kuzyni Jasona. Ludzie zakładali im kwiatowe lei na szyi witając ich po hawajsku. Było to piękne, a z twarzy mężczyzny nie schodził szeroki uśmiech. Chciał coś powiedzieć, jednak kiedy tylko uchyli usta, zatkało go. Przyłożył pięści do oczu, zbierając myśli i powstrzymując łzy. W życiu nie widziała u niego takiego rozczulenia i wiedziała już, że rodzinne miasto znaczyło dla niego więcej, niż mogła sobie przypuszczać. Sama była zaskoczona, kiedy zakładali jej kwiaty, ale uśmiechała się szeroko i dziękowała im po angielsku. Potem jego rodzina wykonała tradycyjną hakę, do której chłopak dołączył. Alex nie widziała jeszcze czegoś takiego, ale zawsze szanowała tradycję. Wyciągnęła telefon i nagrała ich taniec. Była rozczulona tym wszystkim, na koniec panowie zebrali się w krąg, a Jason witał się ze wszystkimi, jednak nie zapomniał o niej. Ujął jej dłoń i wprowadził ją do kręgu przystojnych, hawajskich mężczyzn, którzy w większości byli bardzo podobni do Jasona. Biło od nich rodzinne ciepło, coś czego nie czuła już dawno. — Zaraz wrócę. — powiedział do niej i wyszedł do ludzi. — Odebraliście mi mowę, chciałem powiedzieć tylko, że pomimo jesteśmy rozdzieleni przez lądy, wciąż łączy nas woda. Dziękuję za ciepłe powitanie, nie tylko dla mnie, ale i dla mojej towarzyszki. To honor móc tu wracać i być witanym jak bohater, choć tak daleko mi do tego miana.
— Jak to? A Aquaman? — zapytało jedno z dzieci i wszyscy roześmiali się w głos. Mężczyzna podszedł do chłopca i wyciągnął spod kwiatów jeden ze swoich naszyjników i założył mu.
— Teraz i ty jesteś bohaterem. — powiedział do niego, a małemu zabłyszczały oczy z radości. Brunetka zrobiła im kilka zdjęć. Po przywitaniach ruszyli do auta, gdzie usiedli z tyłu, a ona momentalnie się w niego wtuliła.
— To było takie piękne...
— Wiem, dlatego uwielbiam tutaj wracać. Nigdzie nie doświadczysz tyle miłości, co na Hawajach. — powiedział i objął ją, całując w czubek głowy.
— To była twoja rodzina, prawda? Nie rzucali się na ciebie, jak w Stanach.
— Tak najbliższa rodzina i przyjaciele, trochę ich jest, ale zawsze ciepło mnie witają. — uśmiechnął się do niej. — Chyba nawet lepiej, niż na to zasługuję.
— Przestań, zasługujesz na wszystko, co najlepsze i nawet nie zaprzeczaj. — zaśmiała się ciepło.
— Ale ojciec i tak mnie nie zaszczycił swoją obecnością. — westchnął lekko i spojrzał przez okno na miasto.
— Przepraszam, może nie powinnam o to pytać, ale co jest między wami nie tak? — zapytała gładząc jego ramię.
— Nie lubię do tego wracać, ale jak najbardziej możesz o to pytać, w końcu jesteśmy razem i masz prawo wiedzieć. Sprawy wyglądały tak, że kiedy byłem dzieciakiem rozeszli się z matką. Ojciec stawał na głowie, żebym go wybrał i został z nim na Hawajach, ale jak to bywa, poszedłem ze swoją rodzicielką. Obraził się o to i od tego czasu nie pałamy do siebie zbyt wielką miłością. Szczególnie, że wbrew mojej woli, wciąż toczył z mamą wojny. Mamy do siebie wiele żali i urazów. — rozjaśnił jej zaistniałą sytuację, a dziewczyna pokiwała głową.
— Przykro mi, bo widzę, że wciąż gdzieś to cię boli. Może jeszcze nie nadszedł wasz czas i kiedyś się pogodzicie. — uśmiechnęła się do niego.
— Nie powinnaś się tym przejmować, masz swoje problemy, Maleńka. Ja sobie poradzę, to pewnie jeszcze trochę potrwa. — pogładził jej włosy i przytulił mocniej. — Patrz, tu chodziłem do szkoły. — wskazał jej na jeden z budynków. Dziewczyna z uśmiechem podziwiała miasto, a tuż za nim, widniały zielone wzniesienia. Opowiadał jej jeszcze o swoim codziennym życiu za dzieciaka, o miejscach, które lubił i ludziach z którymi wiązał najmilsze wspomnienia. Alex słuchała go uważnie i uśmiechała się delikatnie. Lubiła kiedy snuł opowieści, czuła wtedy dziwny, wewnętrzny spokój. Dojechali pod jeden z domów, zdziwiła się, że nie pod kolejny hotel, ale kiedy tylko Jason wysiadł, zrobiła to samo i rozejrzała się dookoła. Gdzieś w środku spodziewała się jakiejś willi, w końcu miał sporo zer na koncie, jednak dom był spory, ale nie wyróżniał się niczym specjalnym na tle innych domostw. — Ciocia Rusty! — powiedział mężczyzna, ucieszony widokiem starszej kobiety i momentalnie przytulił ją mocno, unosząc ponad ziemię.
— Jason, wariacie! — pisnęła ciotka, bijąc go po plecach kuchenną szmatą. — Połamiesz moje stare kości!
— Chciałabyś... — mruknął tylko, ale radość nie opadała.
— Pokaż lepiej ten swój skarb, o którym pisałeś. — powiedziała i spojrzała na brunetkę, której na policzkach szybko zagościła czerwień.
— Dzień dobry, jestem Alex. — powiedziała dziewczyna, kiedy mężczyzna puścił ciocię i podała jej dłoń. Kobieta momentalnie złapała jej rękę i przyciągnęła ją do siebie, przytulając mocno. — Nie wiedziałam, że Jason pisał cokolwiek o mnie. — zaśmiała się.
— Pisał, że w końcu jest szczęśliwy... — głośne chrząknięcie mężczyzny poniosło się po okolicy, a Rusty roześmiała się. — Opowiem ci później... — szepnęła jej do ucha, a baletnica roześmiał się ciepło. — Wybaczcie, że nie byłam na lotnisku, ale tez mam dla was lei. — powiedziała, zakładając im na szyje kolejne kolorowe łańcuchy z kwiatów. — Na stole czeka gorący obiad, na pewno jesteście zmęczeni po podróży, więc zjecie i odpoczniecie.
— Jesteś aniołem... — stwierdził mężczyzna i wszedł do środka, łapiąc swoją druga połówkę za dłoń. Przywitali się z resztą rodziny i od razu zasiedli do wielkiego stołu, który wręcz uginał się od jedzenia. Brunetka w życiu nie spodziewała się tego, co zastanie na Hawajach, a to dopiero pierwszy dzień. Wiedziała, że teraz Jasona będzie czekało życie na planie, ale obiecał jej pokazać wyspę. Czuła gdzieś w głębi, że jego rodzina także nie pozwoli jej się nudzić, ale była nastawiona jeszcze bardziej pozytywnie, niż wcześniej. Szykował się niezapomniany czas, spędzony na tej tropikalnej wyspie.
CZYTASZ
Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa Fanfiction
FanfictionMama od zawsze powtarzała, żebym uważała na złych chłopców. Miałam sobie wybrać ułożonego faceta, który uchyli mi nieba. Posłuchałam. Okazało się to być najgorszym życiowym błędem, a przysłowiowy zły chłopiec? Przemierza pewnie kolejne drogi na swoi...