39. Nieporozumienie

87 4 0
                                    

Wszyscy domownicy siedzieli przy stole, jedząc wspólne śniadanie. Joseph czytał gazetę i popijał kawę, a Alex dzióbała widelcem smażone kiełbaski. Jason mierzył ją wzrokiem. 
— Wszystko dobrze? — zapytał z lekkim uśmiechem, wycierając sos ostatnim kawałkiem chleba i wsadził go do ust. 
— Tak, ból brzucha mnie męczy i jakoś tak nie mam nastroju... — westchnęła cicho. 
— Zjedz i dam ci tabletki. Powinnaś mieć dobry nastrój, ruszamy z odbudową baru. — uśmiechnął się do niej ciepło. Złapał jej dłoń i ścisnął ją mocno. Jej twarz rozweseliła się na chwilę i dojadła śniadanie. Mężczyzna podniósł się i poszedł do kuchni po tabletki, po czym podał jej wraz z szklanką soku do popicia. 
— Dziękuję. — powiedziała z uśmiechem i zażyła lekarstwa. Podniosła się i poszła się ubrać. — Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że przywiozłeś mi te ciuchy. — zaśmiała się i dała mu buziaka, kiedy przyszedł za nią, wyciągnąć z szafy różową, skórzaną kurtkę. 
— Nie ma za co, mógłbym wysłać chłopaków, ale stwierdziłem, że będzie lepiej, jak pojedziemy razem po rzeczy i weźmiesz to, co będziesz chciała. — przedstawił jej swój mały plan, a ona pokiwała głową. 
— Pasuje mi taka opcja. — usłyszał w odpowiedzi, co wywołało uśmiech na jego twarzy. 
— Idę na dół, chciałbym tam być jak przyjadą budowlańcy i dowiedzieć się dokładnie co i jak. — zbliżył się do dziewczyny i ucałował jej czoło, zgarniając kosmyk włosów za jej ucho. 
— Dobrze, zaraz dołączę, jak tylko się ogarnę. — przymknęła powieki, czując na swojej skórze jego ciepłe usta. Drobny gest sprawiał, że poczuła bezpieczeństwo i spokój. Uniosła powoli wzrok i stanęła na palcach, by wpić się w jego usta. Całowali się dłuższą chwilę, a ich języki tańczyły ze sobą, sprawiając, że każde odczuwało nutkę ekscytacji i podniecenia.
— Już nie mogę się doczekać, aż ściągną ci szwy... — mruknął w jej usta, pocierając delikatnie nosem o jej nos. 
— Nawet mi nie mów... Tyle czekałam na ten moment i zawsze coś... — szepnęła i uśmiechnęła się do niego szeroko. 
— Dobra, zbieram się, nim to się skończy tak, jak nie powinno. — poczochrał jej włosy i założył na siebie kurtkę. Wsunął na nadgarstek różową scrunchie, a na palce wsunął ręcznie robione sygnety z czaszkami. Ruszył pewnym krokiem w stronę wyjścia, a brunetka oparła głowę o futrynę i przygryzła wargę, mierząc go wzrokiem. 
— Jebany bóg seksu... — mruknęła pod nosem i odchrząknęła, czując na sobie wzrok Josepha. Wróciła do sypialni i zaczęła się szykować do wyjścia. 

Jason zszedł na dół, ale poczuł, że coś było nie tak. Spojrzał po swoich kumplach, którzy byli obecni w warsztacie i momentalnie podnieśli się kiedy zszedł. Otoczyli go, a przed tłum wyszedł Adrian. 
— Co jest? — zapytał poważnym tonem i spojrzał na Bernie'go, który wyszedł przed tłum. 
— Jak mogłeś jej to zrobić? — syknął i rzucił się na niego z pięściami. Zaskoczony Jason odsunął się, omijając cios i złapał go za rękę, wykręcając mu ją i unieruchomił go. 
— Nie wiem, o czym mówisz... — powiedział i puścił go, kiedy ten się wyrwał. Na twarzy jego przyjaciela malowało się czysta złość i wręcz furia. Krzyknął i ponownie rzucił się na Jasona. Wymienili kilka uderzeń, nim hawajczyk przerzucił go przez ramię i upadł na ziemię, zwijając się. — Naprawdę nie wiem, o co ci kurwa chodzi...  — powtórzył się patrząc na kolegę. Serce mu się krajało, że musiał użyć wobec niego siły, ale żadne argumenty zdawały się nie docierać do niego. 
— Co tu się dzieje?! — Alex przecisnęła się przez mechaników i spojrzała na Jasona, to na Bernie'go, który leżał na ziemi. Podbiegła do niego i powoli uklękła przy nim. — Czemu ze sobą walczycie? Przyjaźnicie się... — spytała ze spokojem, a zaprzyjaźniony motocyklista jęknął tylko, siadając na ziemi. 
— On cię zdradził z Amber, całowali się wczoraj... — mówił z żalem i goryczą, sam nie wierząc, jak Jason mógł to zrobić. Jednak na twarzy brunetki pojawił się ciepły uśmiech. Roześmiała się i usiadła obok niego. Śmiała się w głos, trzymając chłopaka za rękę. — Z czego się śmiejesz? — zapytał zdezorientowany motocyklista. 
— Bo to jest totalnie urocze, że stajesz w mojej obronie. Bernie, mój przyjacielu, wiem o wszystkim, co się wczoraj zdarzyło. Ona go pocałowała, bo czasami spuszczali wspólnie emocje, ale Jason ją uświadomił, że jest ze mną i przeprosiła go za to. Do tego ma trudny czas w życiu, a wtedy robi się różne głupoty. Wiem sama po sobie. — Alex przytuliła mężczyznę do siebie i spojrzała na Hawajczyka, który podszedł do niej i wyciągnął w jej kierunku dłonie. Złapała je, na co chłopak pomógł jej wstać. — Poza tym nie oszukujmy się, jeden pocałunek, to nie jest koniec świata. — uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na swojego partnera, który wyciągnął dłonie w stronę swojego przyjaciela. 
— Przepraszam, ja... — Bernie nie wiedział, co powiedzieć. Skorzystał z pomocy, by wstać i poczuł, jak zrobiło mu się głupio. 
— Nie wiedziałeś, ale miło popatrzeć, że staniecie w jej obronie. — Jason poklepał go po ramieniu. — Wieczorem zrobimy sobie grilla i odprężymy się przy piwku, chyba każdemu to potrzebne. Przekażcie reszcie, mamy co świętować. — wskazał dłonią na podjeżdżający sprzęt ciężki i grupę robotników. Na samym końcu, na parking wjechał czerwony citroen. 
— Cześć wam. — powiedziała blondynka z szerokim uśmiechem. — Co się stało? Krwawisz... — spojrzała na Jasona. 
— Drobne nieporozumienie. — odpowiedzieli jednocześnie z Alex i wszyscy roześmiali się. 
— Dobra, wierzę wam. — powiedziała i podała chłopakowi teczkę z logiem firmy. — Masz tutaj kosztorys i plan budowy rozpisany etapami. Dołożyłam też kopię umowy, którą wczoraj podpisałeś, żebyś miał na spokojnie wszystko w jednym miejscu. 
— Wow... — stwierdził zaskoczony, biorąc w rękę jasną teczkę. — Postarałaś się. Jak masz ochotę to wieczorem robimy grilla, wpadnij. — powiedział z uśmiechem. — Wykonałaś kawał dobrej roboty, mamy piątek i należy ci się nieco zabawy. Poza tym z tego co wiem, Adrian się ucieszy. — Alex szturchnęła go w bok. 
— Nie naciskaj dziewczyny, bo ucieknie z krzykiem, a Adrian wyjdzie na psychola. — zaśmiała się, na co Jason objął ją ramieniem i przytulił do siebie. 
— Wooooohooooo! Wracamy do gry, skarbie... — zawołał, kiedy pierwsza ściana runęła. — Przestań, jak ma coś z tego być, to będzie, a jak nie to nie. Na imprezę zawsze może wpaść, a wierz mi, jest u nas bardzo klimatycznie. — kącik jego ust uniósł się go góry, kiedy w głowie pojawiły mu się obrazy ostatnich, wspólnych spotkań z ekipą. Tęsknił za czasami, kiedy mogli pograć w barze w rzutki, albo wyjechać na przejażdżkę w jakieś odludne miejsce, gdzie na koniec robili wielkie ognisko w lesie. 
— Zobaczę, o której skończę pracę i wpadnę.  — powiedziała z uśmiechem Caroline. Szczerze cieszyła się z zaproszenia, bo jej życie towarzyskie kulało ostatnio. Pochłaniała ją praca, którą uwielbiała, ale brakowało jej wieczornych wypadów. Na szczęście miała jutro wolne, więc mogła sobie pozwolić na nieco szaleństwa. 
— Będziemy czekać. — powiedziała Alex z uśmiechem. 
— Obowiązuje jakiś dress code? — zapytała z ciekawości, po czym roześmiała się wesoło. 
— Załóż to, w czym będzie ci wygodnie, ale u nas dominuje głównie czerń. — Jason wskazał ręką na chłopaków. Blondynka zmierzyła go wzrokiem i pokiwała głową ze zrozumieniem. 
— Patrząc na ciebie, to nie powiedziałabym. Jednak jestem w stanie przyznać, że sprawiasz, że róż wygląda bardzo męsko. — brunetka wybuchła śmiechem na to stwierdzenie i wyciągnęła dłoń, by przybić piątkę z drugą dziewczyną. 
— W końcu nie ja jedna tak uważam... — powiedziała pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. 
— Dobra, trzymajcie się ciepło. Będziecie teraz mieć trochę hałasów, ale obiecuję, że dopilnuję wszystkiego i będzie warto. Uciekam do kolejnych klientów. Trzymajcie się. — pożegnała się z para, która pomachała jej na odchodne. 
— Serio uważasz, że sprawiam, że róż wygląda męsko? — zapytał Alex, spoglądając na nią z szerokim uśmiechem na ustach. Nigdy nie spodziewał się, że usłyszy takie słowa, a już na pewno nie tego, że jego kobieta je potwierdzi. 
— Zadajesz głupie pytania, wiesz? Jasne, że tak. Tylko spójrz na siebie, bóg seksu i  nawet w worku po ziemniakach, wyglądałbyś świetnie, jestem tego pewna... — po raz kolejny uniosła stopy, stając na palcach i wpiła się w jego usta. Nie zwlekał ani sekundy, by odwzajemnić pocałunek. Objął ją mocno i docisnął do siebie, a drobna brunetka wtuliła się w niego mocno. 
— Nie ma głupich pytań... Ale cieszy mnie fakt, że ci się podobam... 
— Wiesz, masz w sobie coś takiego, że nawet jakbyś miał brzuszek piwny, to kochałabym cię równie mocno... — mruknęła. 
— Teraz tak mówisz, ale uwielbiasz to ciało i obrysowywać palcem moje mięśnie... — cwany uśmieszek błąkał się po jego twarzy. 
— No dobra, dobra... Masz mnie, kocham to robić. — przyznała się głośno i oparła czoło o jego klatkę piersiową. — Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że temat z Jamesem jest zamknięty... Już nikt mi nie stanie na drodze do szczęścia... Chyba, że sami się pozabijamy... — roześmiała się delikatnie i patrzyła, jak buldożer niszczył kolejne ściany. Czuła szczęście i spokój, a jednocześnie widząc upadające ściany, budziły odzywały się w niej sentymenty. Tłumaczyła sobie w głowie, że to tylko rzeczy, bo wiedziała, że mając obok siebie takiego mężczyznę, przez wszystko w życiu przejdzie gładko. To była dla niej jedna z najważniejszych chwil w życiu, kiedy czuła, że nie ma żadnych zmartwień. Mało tego, nieprzyjemny incydent, dał jej pewność, że nie tylko mogła liczyć na Jasona, ale na wszystkich chłopaków z motocyklowej rodziny. Nie wyobrażała sobie być teraz gdzie indziej, innych ludzi wokół siebie, czy lepszej chwili, niż tu i teraz. Gdyby rozstała się z Jasonem, nawet nie potrafiłaby szukać kogokolwiek innego, bo żaden facet na świecie, nie mógł się z nim równać. 
— O czym ty tak myślisz? — wyrwał ją głos ukochanego, a ona nieśmiało podniosła wzrok. 
— Czemu pytasz? — zaśmiała się delikatnie, pozwalając, by zaciągnął za jej ucho niesforny kosmyk włosów. 
— Bo przez dłuższą chwilę stałaś nieruchomo, wzdychałaś i wydawałaś z siebie dziwne jęki. — odpowiedział jej zgodnie z prawdą, a ona przygryzła lekko dolną wargę. 
— Myślałam o tobie i że mam w życiu więcej szczęścia, niż rozumu... — mężczyzna roześmiał się i złapał jej dłoń. Splotła ich palce i ponownie wtuliła się w niego. Teraz to on zdawał się na chwilę uciec myślami. Była jego największą słabością i wiedział, że byłby w stanie zrobić dla niej wszystko. Od najbardziej heroicznych czynów, po najgorsze świństwa. Nie wahałby się nawet sekundy, bo była warta każdych pieniędzy świata. Jeden jej uśmiech, wnosił dookoła radość. Niemal codziennie odtwarzał w głowię scenę, kiedy weszła wystraszona i bezbronna do Piekła. Kiedy znajdowała w sobie siłę i odwagę, by wejść na bar i krzyczeć na nich. Chwilę, kiedy pierwszy raz zasnęła wtulona w niego, kiedy jeszcze żadne z nich nie zakładało nawet, że może się z tego narodzić coś większego. 
— Zdaje ci się, a takie stwierdzenie, ewidentnie powinno padać z moich ust. — wskazał palcem na siebie i poczochrał jej włosy. 
— Wiesz, że baby z okresem się nie wkurwia? — powiedziała dmuchając we włosy, które opadły na jej twarz. Skrzyżowała ręce na dłoni i spojrzała na niego tak, że gdyby wzrok mógłby zabijać, padłby jak długi. Momentalnie poprawił jej fryzurę, zaciągając kosmyki do tyłu. 
— Wybacz, zapomniałem nie drażnić lwa... Lwicy... — poprawił się, a Alex wybuchła śmiechem. 
— Boże, jak ty mnie wkurwiasz i jak ja cię za to kocham... — jęknęła cicho, a on objął ją ramieniem. 
— Chodź wojowniczko, trzeba pojechać jeszcze po zakupy i naszykować sobie jakiś fajny ciuch na wieczór. Jak chcesz to skoczymy do jakiegoś sklepu z fajnymi ubraniami i wybierzesz coś sobie. Właśnie, jeszcze w niedzielę mamy pojechać do twoich rodziców. — przypomniał jej, za co była mu wdzięczna, bo na śmierć o tym zapomniała. 
— Założysz garnitur? — zapytała błagalnym tonem. 
— Muszę? — mruknął, kręcąc nosem, bo jednak to nie był jego ulubiony strój. 
— Niby nie, ale chciałabym... Dla mnie... — wiedziała, że tym stwierdzeniem weźmie go pod włos. Nie potrafił jej odmówić i skinął głową, na co pisnęła radośnie. Czekał ich dobry czas, choć oboje wiedzieli, że nic nie trwa wiecznie.

Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz