37. Home, sweet home

83 5 0
                                    

Motocykle zaczęły podjeżdżać na parking przy zgliszczach Piekła. Kiedy się zatrzymali, Alex zeszła z maszyny i podeszła do taśm, którymi był jeszcze zasłonięty budynek i spojrzała na niego, lekko krzywiąc się. 
— Wszystko okej? — zapytał Jason, który po chwili podszedł do niej. 
— W głowie mi się nie mieści, jak jedna osoba może siać tyle zniszczenia. W imię czego? Nieszczęśliwej miłości? Zemsty? Połechtania swojego ego? — westchnęła lekko. Poczuła jak mężczyzna objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Złożył pocałunek na jej skroni i pogładził po ramieniu. 
— On jest już nic nieznaczącą przeszłością, a jak wydobrzejesz to wprowadzimy tu sprzęt ciężki i odbudujemy nasz bar... — uśmiechała się za każdym razem, kiedy podkreślał, że wszystko było wspólne. Uwielbiała to, że w końcu mogła z kimś tworzyć "my",  a nie tylko "ja i ty". Popatrzyła na niego z ukosa i ponownie na zgliszcza. 
— Przywrócimy Piekłu chwałę... — stwierdziła, łapiąc Jasona za dłoń. Spletli swoje palce, a mężczyzna uniósł jej dłoń, składając na niej pocałunek. 
— Będzie jeszcze lepszy, niż wcześniej. — pokiwał głową.
— Co tu się stało? — ojciec Jasona podszedł do nich, zaskoczony widokiem, jaki zastał. 
— Długa historia... — odpowiedział krótko syn. — Opowiem ci później, chodźmy na górę, powinniście odpocząć i coś zjeść. 

Wieczorem gospodarz rozłożył kanapę i pościelił ją, układając poduszki i kołdrę. 
— Powinno ci być tutaj wygodnie. — powiedział i spojrzał na ojca, który skinął głową. 
— Dzięki wielkie. — powiedział i położył się wygodnie. — Jason... — zatrzymał chłopaka, który zmierzał właśnie do swojej sypialni. 
— Tak? — odwrócił się. 
— Dziękuję, za wszystko. — jego syn uśmiechnął się tylko na te słowa. 
— Nie ma za co, teraz śpij. — skinął głową i wszedł do sypialni, gdzie spojrzał na Alex, stojącą przed lustrem i oglądającą swoją ranę. — Miałaś leżeć, a nie się wyginać przed lustrem. 
— Zostanie blizna... — mierzyła palcami rozpiętość rany. 
— Sądzę, że będzie to znikome. Jesteś trzy dni po, za trzy miesiące, zostanie tylko wspomnienie. — zaśmiał się pod nosem i stanął za nią, patrząc w jej odbicie z poważną miną. Uśmiechnęła się do niego, ale nawet nie odwzajemnił tego gestu. 
— Co się dzieje? O czym myślisz? — zapytała go.
— Szczerze? Najpierw pomyślałem, że ja miałem na twarzy ponad sto szwów. Potem się zganiłem w myślach, że przecież to nie wyścig "kto miał gorzej"... Po czym naszło mnie pytanie, czy nie chciałabyś się wprowadzić tutaj i zacząć żyć wspólnie tak z grubej rury. Nie chce mi się ganiać do tego wymuskanego apartamentu, puszczę go pod wynajem. Tutaj masz wszystko, a nawet więcej. Może moje mieszkanie nie jest tak piękne... — nie zdążył dokończyć swojego wywodu. Brunetka odwróciła się i wpiła namiętnie w jego usta. 
— Zgoda. — opowiedziała bez namysłu. 
— Serio? Spodziewałem się, że raczej będziesz mnie ciągnąć tam. — odpowiedział nieco zaskoczony i ponownie pocałował ją. 
— Mnie tam nic nie trzyma, a ciebie tutaj wszystko. Dostęp do swoich maszyn, kumple, bar. Ja straciłam swoją przyjaciółkę i nie mam bladego pojęcia, czy będę w stanie jej wybaczyć, że nie potrafiła zachować dla siebie kilku spraw. Mama jest mobilna, jeśli będzie chciała zajrzeć, dostanie się tutaj, my też. Dlatego chętnie tutaj zostanę, może zatrudnisz mnie w barze, kiedy go odbudujemy? — zapytała niepewnie. 
— Chcesz stanąć za barem? Wierzę w ciebie trochę bardziej, wiesz? Oczywiście, jeśli będziesz chciała, pozwolę ci, ale... Zdaje mi się, że będziesz się marnować. Masz talent, a kiedy tańczysz, przenosisz widza w inny świat. 
— Jak chcesz zaruchać, to wystarczyło poprosić... — odpowiedziała, ale jego słowa trafiły w jej serce. Zaśmiał się lekko i wziął ją na ręce, kładąc do łóżka. 
— O takie rzeczy nie proszę, po prostu robię swoje. — uniósł brew, a ona zaśmiała się. Spojrzała w jego oczy i pogładziła jego policzek. — Ale najpierw ściągną ci szwy i nie zamierzam ryzykować.
— Odpowiedzialny tatusiek... — zażartowała i wtuliła się w jego bok, kiedy położył się obok niej. Przejechała opuszkami palców po jego ciele, zarysowując kształt jego umięśnionego brzucha. 
— Ten tatusiek zaraz da ci sporą karę. — mruknął pod nosem i przymknął oczy, wsuwając ręce pod głowę. Niewielkim gestem, sprawiała mu sporo przyjemności i relaksowała go, pomimo, że nieświadomie napinał mięśnie, by zaimponować dziewczynie. Oboje zasnęli w końcu spokojnie, wtuleni w siebie. 

Alex obudził zapach dochodzący z kuchni, a w jej brzuchu zaburczało. Podniosła się i rozejrzała po łóżku, w którym została sama. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dobrze po godzinie dziesiątej. Nie pamiętała, kiedy ostatnio spała tak dobrze, ani kiedy tak bardzo doskwierał jej głód. Podniosła się i założyła na siebie koszulkę Jasona, po czym wyszła z sypialni i rozejrzała się. Przy stole siedział Joseph, popijając kawę, a jej facet krzątał się po kuchni. Cichutko przemknęła do łazienki. 
— Skradasz się jak złodziej. — usłyszała, kiedy podeszła bliżej kuchni. 
— A masz coś, co mogę ukraść? — zapytała Jasona, krzyżując dłonie na piersi i zmierzyła go wzrokiem. Stał przy patelni w bokserkach i koszulce, mieszając jajecznicę, a sama nieświadomie przygryzła wargę na ten widok. 
— Moje serce. W sumie, już po ptakach, dawno skradzione. — oboje roześmiali się wesoło. Mężczyzna wyłączył gaz i podszedł do niej składając na jej czole pocałunek. — Dzień dobry tak w ogóle. Wyspałaś się? — zapytał, kładąc dłoń na jej policzku i potarł go kciukiem. 
— Dawno tak dobrze nie spałam, ale bardziej interesuje mnie teraz jedzenie. — zaśmiała się pod nosem. — Kot... — szepnęła z szerokim uśmiechem, porzucając chłopaka i ostrożnie uklękła na podłodze, wyciągając rękę do zwierzaka. 
— To tyle z przywitania... — zaśmiał się pod nosem Jason i poszedł nakładać jedzenie. — Bernie go przytransportował dzisiaj rano. Nawet chwilę spał z tobą. — uśmiechnął się do niej. 
— Synu, on jest tak samo włochaty, jak i ty, więc pewnie nie poczuła różnicy. — wtrącił Joseph, a brunetka roześmiała się w głos. Aktor pokręcił tylko głową i podał do stołu jedzenie, a kotu nałożył karmy na miskę. 
— Do stołu dzieciaku, zjedz coś. — powiedział z szerokim uśmiechem i pomógł jej wstać. Usiedli wspólnie do śniadania, a wygłodniała Alex bez żadnego piśnięcia, pochłaniała smażone jajka. 
— Jakie plany na dzisiaj? — zapytała, kiedy odsunęła od siebie talerz, dziękując za posiłek. 
— Żadne, po prostu odpoczywamy. Ja mam na razie wolne od kręcenia czegokolwiek, wy wracacie do zdrowia. Możemy potem przejść się do lasu, albo coś obejrzeć. — długowłosy odpowiedział spokojnym tonem na jej pytanie i dopił poranną kawę. 
— Brzmi jak plan. — dziewczyna posłała mu ciepły uśmiech i napiła się soku. Wstała od stołu i wzięła się za sprzątanie, jednak jej partner szybko zabrał jej z dłoni talerze. 
— Zostaw, idź się pobaw z kotem. — oddelegował ją, na co spiorunowała go wzrokiem. 
— To, że mam rozcięcie w okolicy brzucha, nie oznacza, że mam chore ręce. — zwróciła mu uwagę i jednak postawiła na swoim. Zabrała mu talerze i poszła umyć naczynia po jedzeniu. Wróciła do nich, kiedy rozwalili się na kanapie i wtuliła się w Jasona, spoglądając co robił na laptopie. — Ruszamy? — zapytała widząc spis firm budowlanych. 
— Feniks musi powstać z popiołów, a ja chciałbym się rozwalić w swoim ulubionym kącie z kuflem piwa. — posłał jej ciepły uśmiech, klikając kolejny link i przechodząc do strony.
— Będzie się działo... — pogłaskała kota, który wskoczył na jej kolana i położył się wygodnie. 
— Jeśli chcecie, to mogę wam w czymś pomóc. — zaproponował Joseph, spoglądając na syna i jego kobietę. 
— Nie tato, doceniam, ale po tym wszystkim chcę spędzić czas z Alex. — uśmiechnął się do niego. 
— Rozumiem, na co wam tu stare próchno, nie? — roześmiał się pod nosem. — Jednak póki jestem to coś mogę pomóc. Dalej czuję się zobowiązany względem was, za to wszystko. — dodał, a Alex odsunęła się od Jasona i przytuliła mocno jego ojca. 
— Na spokojnie, nie powinien tata tyle o tym myśleć. To tylko zwykły ludzki gest. — uśmiechnęła się do niego, a on zamknął ją ponownie w swoich ramionach. 
— Ale wystosowany w stronę potwora... 
— James cię zmanipulował. Pomimo, że te słowa bolały, wiem, że kochasz syna i chcesz go chronić. Gdybym miała dziecko i wiedziałabym, że coś mu zagraża, interweniowałabym. Tutaj dobrym przykładem będzie moja matka, która po 27 latach, nauczyła się matkować. — roześmiała się ciepło i wróciła do Jasona. Chłopak objął ją ramieniem, a drugą ręką dalej grzebał w laptopie. 
— Dobra, zamówiłem ekipę, jutro ktoś przyjedzie zobaczyć co i jak, zrobią wycenę i projekt, który będzie trzeba przyklepać. — uśmiechnął się szeroko. 
— Nie wierzę, Piekło wróci do życia. — entuzjazm Alex unosił się wręcz w powietrzu, kiedy niemal podskoczyła na miejscu. 
— Czemu ci tak zależy na tym miejscu? To tylko bar. — zapytał Joseph, spoglądając na parę. 
— Tato, bo tam się poznaliśmy, więc jest to dla nas ważne. Gdyby nie Piekło, pewnie nigdy byśmy się nie spotkali. — uśmiechnął się do ojca, który pokiwał lekko głową, rozumiejąc teraz nieco więcej. 

Kolejnego dnia, to Alex wstała jako pierwsza, ubrała się i naszykowała panom śniadanie, po czym wyszła z mieszkania. Zeszła po schodach do warsztatu, gdzie przywitała się z chłopakami i ruszyła w stronę zgliszczy. Stanęła przy policyjnych taśmach i skrzyżowała ręce na piersiach, zastanawiając się nad tym, co się tutaj ostatnio działo. Wciąż przed oczami miała płomienie, strach w oczach ludzi i to jak wbiegła bez pomyślunku do budynku. Spojrzała na bliznę po poparzeniu i potarła ją palcem. 
— Dzień dobry. — usłyszała za swoimi plecami i niemal podskoczyła, kiedy kobiecy głos wystraszył ją. — Przepraszam, nie chciałam pani wystraszyć. Wszystko okej? — uśmiechnięta blondynka złożyła dłoń na ramieniu Alex. 
— Nic się nie stało, zamyśliłam się tylko... Pani to kto? — zapytała baletnica lustrując kobietę. Wysoka, szczupła blondynka z wielkimi oczami, stała ubrana w eleganckie spodnie i białą koszulę, a w ręku trzymała plik dokumentów i tablet. 
— Caroline Henderson, firma budowlana przysłała mnie do podpisania umowy i ustaleniu warunków współpracy, zajmę się także realizacją projektu. — wyciągnęła dłoń w stronę brunetki, którą ta uścisnęła. 
— Alex Evergreen. — odpowiedziała brunetka i uśmiechnęła się ciepło. — Tutaj mamy bar, podejrzewam, że reszta, która się ostała, nadaje się tylko do zburzenia. Chcemy przywrócić to miejsce do życia najszybciej, jak to możliwe. Resztę szczegółów omówi z panią mój partner, zapraszam na górę. — dziewczyna wskazała na budynek warsztatu i wyciągnęła telefon pisząc szybkiego smsa do Jasona "Mam nadzieję, że masz gacie na dupie, bo przyjechała przedstawicielka z firmy budowlanej, idę z nią na górę." Obie weszły do środka budynku, jednak szybko odwróciły się, kiedy za ich plecami rozległ się ryk maszyny. Adrian wjechał do garażu i zaparkował swój motocykl. Ściągnął kask i zmierzył obie panie wzrokiem, jednak skupił się bardziej na blondynce, która przykuła jego uwagę. Zsiadł i podszedł do nich, witając się z Alex buziakiem w policzek. 
— Jak się czujesz? — zapytał z uśmiechem, jednak ewidentnie jego wzrok uciekał w stronę jej towarzyszki. 
— Dobrze, to Caroline, będzie z nami współpracować przy odbudowie baru. — powiedziała z uśmiechem brunetka, a mężczyzna wyciągnął w jej kierunku dłoń. Blondynka uścisnęła ją dość mocno. 
— Adrian, miło mi. Czyli ruszamy w końcu z odbudową? Cieszę się, mam nadzieję, że po skończonej odbudowie wpadniesz na otwarcie? Będziesz tutaj częściej wpadać? — zapytał zaciekawiony. 
— Dziękuję za zaproszenie, zobaczymy, czy mi grafik pozwoli. — uśmiechnęła się do mężczyzny. — Będę tutaj naprawdę często, o ile pan Momoa zdecyduje się na naszą firmę i podpiszę umowę. Zamierzam trzymać pieczę nad tym projektem. — wymieniali się spojrzeniami, a Alex śmiała się w duchu. 
— Dobra Adrian, spadamy na górę, później poromansujesz... — puściła mu oczko i ruszyła z nowo poznaną kobietą na górę.


Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz