— Wszystko dobrze? — nie spodziewała się, że zastanie Jasona u siebie w mieszkaniu. Kiedy tylko usłyszała jego głos, krzyknęła wystraszona i spojrzała na niego wystraszonym wzrokiem, a jej dłoń spoczęła na klatce piersiowej, kiedy tylko zaczęła uspokajać oddech. — Boże, wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. — powiedział, spoglądając na dziewczynę. Zrobiło mu się głupio, że ją wystraszył, ale nie miał tego na myśli. Podszedł do niej i podał jej dłoń, a kiedy tylko ją chwyciła, pomógł jej wstać.
— Nie spodziewałam się, że będziesz tutaj, podczas mojej nieobecności. — stwierdziła i zmierzyła go wzrokiem, nie wiedząc jeszcze, jaki był cel jego wizyty.
— Wybacz, była awaria wodociągów i sprawdzali, czy wszystko w mieszkaniu w porządku i musiałem podjechać i ich wpuścić. Nie kupiłem jeszcze nowego telefonu, a tamten straciłem w pożarze, więc nie miałem jak cię poinformować. — wytłumaczył się, spoglądając na nią wzrokiem proszącym o wybaczenie.
— Spoko, nie gniewam się, w końcu to twoje mieszkanie, a ja mam go pilnować. — zaśmiała się lekko i zaciągnęła za ucho włosy. Weszła do sypialni, gdzie rzuciła na łóżko swoją torbę i buty. — Chcesz kawy, albo herbaty? Może drinka? — zaproponowała z szerokim uśmiechem, kiedy się uspokoiła.
— Możesz mi zrobić kawy. Opowiadaj, jak pierwszy dzień w szkole. — zapytał z zaciekawieniem. Interesowało go, jak poradził sobie na terytorium wroga i czy nie pojawiły się jakieś komplikacje. — Odebrałem ci jeszcze z portierni paczkę. — dodał z lekkim uśmiechem i wskazał na nieduże pudełko na kuchennej wyspie. Na twarzy dziewczyny pojawiło się zaskoczenie, nie spodziewała się, że przesyłka dojdzie tak szybko, a już na bank nie tego, że przejdzie przez ręce Jasona.
— To super... Dziękuję bardzo. — odpowiedziała mu i podeszła do paczki, sprawdzając nadawcę.
— Nie otworzysz? — usłyszała, kiedy odsunęła od siebie nieco paczkę, a jej oczy rozszerzyły się lekko. Cholernie nie chciała otworzyć przy nim przesyłki, wiedząc, co się w niej znajduje.
— To tylko graty do domu. — wzruszyła lekko ramionami, udając, że to nic ważnego. Jednak mężczyzna momentalnie zauważył na jej twarzy zakłopotanie. Uśmiechnął się pod nosem, odprowadzając ją wzrokiem, kiedy ruszyła do sypialni. Zaczął się zastanawiać, co skrywało tajemnicze pudełko i nie potrafił się powstrzymać. Przeciął nożem taśmę klejącą, a kiedy zobaczył zawartość, na jego twarzy zagościł głupkowaty uśmiech od ucha do ucha.
— Chcesz coś do picia? Albo jedzenia? — zapytał spoglądając w stronę sypialni, gdzie dziewczyna krzątała się po pokoju. Wyszła ubrana w dresowe spodnie i koszulkę, zmyła makijaż i rozpuściła włosy. Nie przyznawał się, ale o w takim wydaniu lubił ją najbardziej, chociaż nie miał jeszcze odwagi, by przyznać to na głos.
— Przestań, nie będę cię wykorzystywać, żebyś mi robił jedzenie i picie, wiem, że to mieszkanie należy do ciebie, ale to ja powinnam gościć ciebie, skoro tu pomieszkuję. — stwierdziła wchodząc do salonu.
— A przestań, nie jestem tylko osobą, która wynajmuje ci mieszkanie, przyjaźnimy się, nie? — zapytał i wyciągnął z szafki patelnie do naleśników i miskę, po czym zaczął przygotowywać ciasto. — Więc pomimo, że nie jestem najlepszym kucharzem, czasami mogę ci coś przygotować. — pokiwał głową, sprawdzając, czy wyciągnął wszystkie niezbędne składniki.
— Chyba kpisz ze mnie. Gotujesz świetnie i raczyłeś mnie śniadaniami, obiadami i kolacjami, nawet zdarzyło ci się upiec ciasto, więc nie ściemniaj mi, że nie potrafisz, bo to było mistrzostwo. — na samo wspomnienie zaburczało jej w brzuchu, który pogładziła dłonią.
— Przesadzasz, byłaś moim gościem, więc trzeba było się tobą zając jak należy. — spojrzał na nią przez ramię, posyłając szeroki uśmiech, a dziewczyna nie była w stanie powstrzymać się od odwzajemnienia drobnego gestu i zaciągnęła włosy za ucho.
— To był naprawdę miły czas. — dodała i zaczęła bawić się materiałem koszulki. Po chwili Jason postawił przed nią stos naleśników, dżem, nutellę i serek waniliowy.
— Smacznego. — usiadł naprzeciwko niej i wziął się za jedzenie.
— Dziękuję i wzajemnie. Będziesz mnie teraz tak odwiedzać? — zapytała się, wcinając obiad.
— Chciałbym, ale od jutra wracam na pan zdjęciowy i będę mieć na to znacznie mniej czasu. Dzisiaj odbiorę nową kartę i telefon, więc będę dzwonił co jakiś czas i pisał, jeśli chcesz, oczywiście. — uśmiechnął się do niej szarmancko. Pokiwała twierdząco głową. Oczywiście, że chciała. Przy tym całym zamieszaniu, to on był jej odskocznią od wszystkiego, co złe. — Powiesz mi, co się dzisiaj stało? Wcześniej zbyłaś moje pytanie. — zagaił raz jeszcze, chcąc dowiedzieć się, co ją zasmuciło.
— To był ciężki dzień. Miałam sporo zajęć po przerwie i... — zawahała się, by opowiadać dalej.
— I...? Śmiało maleńka, przecież cię nie zjem, a może... — puścił jej oczko, a ta roześmiała się ciepło, kręcąc głową na boki.
— Jedna z moich podopiecznych znalazła konkurs stanowy, wygrana grupa dostanie stypendia, na naprawdę dobre uczelnie. Od razu się zgodziłam, wzięłam ich pod swoje skrzydła i ustaliłam daty treningów, ale James robi pod górkę. Mam dziwne wrażenie, że on się tak łatwo ode mnie nie odczepi i... Nie mam pewności, ale zdaje mi się, że będzie robił wszystko, żebym odeszła ze szkoły. — westchnęła lekko.
— Wiesz, że to jest karalne, tak? Nie ma prawa traktować cię źle, jako pracodawca i stosować mobbing. Powiedz mu, że jak mu siniaki i pamięć zeszła, to chętnie znowu obiję mu mordę. — cwany uśmiech przebiegł po jego twarzy. Z reguły był miło nastawiony do ludzi i nie szukał sobie wrogów, jednak były facet Alex przesadzał. Nie odpowiadało mu to, że nie potrafił odczepić się od dziewczyny i traktować ją z należytym szacunkiem. Naprawdę był gotów zaatakować go znowu, jeśli tylko będzie taka potrzeba.
— Wiem to Jason, ale ja naprawdę nie mam siły już z nim walczyć, a do tego, chyba mnie dzisiaj śledził, bo złapał mi za drzwi wejściowe do budynku i groził mi... — powiedziała spuszczając wzrok.
— Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? Rozprawiłbym się z nim, albo zadzwonił po policję, cokolwiek. — wyczuła w jego głosie, że był zawiedziony.
— Ja się nie dałam zastraszyć, pokazałam mu środkowe palce i wjechałam windą na górę.
— Serio uważasz, że pokazanie mu fucka sprawi, że koleś się odwali? Bo jakoś szczerze w to wątpię. Trzeba znaleźć na niego haka, coś co pozwoli ci się wybronić. Może bierze w łapę, albo nie odprowadza podatków, tak jak trzeba? — powiedział i spojrzał na dziewczynę, ale widząc jej minę, urwał temat. To dalej dla niej było ciężkie. — Coś jeszcze ci powiedział?
— Że mnie kocha i mam wrócić do domu, a nie bujać się po apartamentowcach, jak jakaś ekskluzywna dziwka. — powiedziała spuszczając wzrok. Jason przerzucił oczami i pokręcił na boki głową. Był zły, że dyrektor szkoły, robił jej sieczkę z mózgu. Podniósł się z kanapy i przesiadł obok niej. Objął ją silnym ramieniem i przyciągnął do siebie, po czym pocałował jej skroń.
— Jeśli jeszcze raz do ciebie podejdzie, to dzwoń do mnie. — zakończył temat. — Nie gadajmy już o nim. Skupmy się na czymś przyjemniejszym... O, już wiem. Bardzo ładne dodatki do domu, w życiu bym nie pomyślał, że kręcą cię takie klimaty. — zaśmiał się pod nosem, a oczy brunetki rozszerzyły się. Złapała za dekolt koszulki i naciągnęła ją sobie na twarz, czując jak purpura zalewa jej policzki i robi jej się ciepło. Poprzedniego wieczora, kiedy czuła się nieco samotna, przeszukała jeden z największych sexshopów, zamawiając sobie nieco erotycznych zabawek. Usłyszała śmiech Jasona, którego niemal do łez rozbawiła jej reakcja. — Uprawialiśmy seks, a ty wstydzisz się zabawek? Boże, dziewczyno, nie przestaniesz mnie zaskakiwać. — miała wrażenie, że po skwitowaniu jej na głos, roześmiał się jeszcze bardziej.
— Oj no przestań... — wyjęczała żałośnie zza koszulki. Poczuła, jak chłopak złapał za materiał i pociągnął go do dołu.
— Jesteś zabójcza, jak tak się rumienisz, wiesz? — skomplementował ją, a ona uśmiechnęła się do niego, pomimo, że rumieniec wciąż utrzymywał się na jej twarzy. Spojrzał na zegarek, a potem po raz kolejny na uroczą brunetkę. — Chętnie bym poprosił o zaprezentowanie tych sprzętów i opowiedzenie o nich, ale muszę się zbierać. — dał jej buziaka w czoło i złapał za swoją torbę, przerzucając ją przez plecy. — Mam jeszcze dzisiaj w planach wspinaczkę, napiszę do ciebie jutro, a ty ochłoń, bo temperatura w pokoju wzrosła o jakieś trzydzieści stopni. — puścił jej oczko. — Trzymaj się dziecino. — pomachał jej i nie czekając na odpowiedź wyszedł z mieszkania i skierował się w stronę wind.
— Pa przystojniaku. — powiedziała, kiedy tylko zamknął drzwi i rzuciła się na kanapę, spoglądając na sufit. Nie miała bladego pojęcia, dlaczego chłopak tak bardzo na nią działał. Czuła się, jakby miała znów szesnaście lat i wzdychała do idola z plakatów na ścianie. Życie pisze różne scenariusze, ale ten zdawał się być jednym z najbardziej pokręconych, jakich doświadczyła. Jej telefon rozdzwonił się, zmuszając ją do spuszczenia nóg z kanapy i wstania. Podeszła do blatu i bez zastanowienia odebrała.
— Już odebrałeś telefon? — przygryzła lekko wargę.
— Dziecko, o czym ty mówisz i kto miał odebrać telefon? — kiedy usłyszała głos matki, momentalnie stanęła na baczność i rozejrzała się dookoła. Dlaczego jej numer nie wyświetlił się normalnie? Przeklęła kilka razy w myślach urządzenie i wróciła na kanapę, smarując sobie jeszcze jednego naleśnika.
— Myślałam, że mój kolega dzwoni. — wytłumaczyła się w najprostszy sposób, chcąc ją jak najszybciej zbyć.
— Co to za kolega? W ogóle dziecko, gdzie ty jesteś? Wiem, że wyprowadziłaś się od Jamesa i twój kolega go dotkliwie pobił. — uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Mogła się spodziewać, że jej były nie omieszka pożalić się mamie, a jego mama zrobi to samo, kierując informację do jej rodzicielki.
— Wynajmuję mieszkanie w centrum miasta mamo. Dotarło też do ciebie, że twój niedoszły zięć rzucił się na mnie z łapami? Za to dostał wpierdol od kumpla, z którym bawiłam się na jednej imprezie. Sądząc po ciszy po drugiej stronie, to chyba jednak nie. — powiedziała na jednym wdechu. Nigdy nie informowała rodziców o problemach w związku. To był pierwszy raz kiedy przyznała się otwarcie, że James zrobił jej coś złego. Nigdy nie chciała ich martwić i smucić, więc radziła sobie ze wszystkim sama, jednak odkąd Jason wszedł w jej życie z butami, poczuła pierwszy raz od wielu lat, że nie zawsze musi być silna i walczyć z problemami w pojedynkę.
— Mogę jutro do ciebie wpaść? — zapytała po dłuższej chwili milczenia.
— Możesz, wyślę ci adres smsem. Trzymaj się mamo, do jutra. — powiedziała i rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź. Zabrała pudełko z kuchennej wyspy i udała się do sypialni, gdzie schowała swoje zabawki do szafki. Zdecydowanie miała dosyć tego dnia, poszła tylko zmienić opatrunek i położyła się do łóżka. Zacisnęła mocno powieki i modliła się w duchu o szybki sen.
Obudziła się jeszcze godzinę przed budzikiem i jęknęła lekko, rozmasowując kark. Nawet nie wiedziała kiedy usnęła, ale dzień zaczynał się już nieciekawie. Musiała źle leżeć, bo pobolewał ją kark. Weszła do łazienki i odkręciła wodę, napełniając wannę, po czym wróciła do sypialni i złapała za telefon, gdzie czekała na nią wiadomość od Jasona. Uśmiechnęła się pod nosem i szybko otworzyła wiadomość. "Dzień dobry pani, my już na planie, zaraz pierwszy klaps, trzymaj kciuki, żebym się nie pomylił. Mam nadzieję, że nie zajechałaś jeszcze nowego wyposażenia domu i nie szalałaś do późna. Miłego dnia Maleńka. J." Uśmiechnęła się szeroko pod nosem. Nie musiał tego pisać, ale było to cholernie miłe. Od razu miała lepsze nastawienie do dnia dzisiejszego. Odpisała mu i ruszyła do wanny. Rozsiadła się wygodnie, kiedy rozebrała się i ściągnęła opatrunek. Oparła głowę i uśmiechnęła się do samej siebie. Lubiła, kiedy był bezpośredni i zadziorny, a przy tym jak zawsze uroczy. Miał w sobie wiele różnych cech, tak wiele zainteresowań, boskie ciało i żadnych wad, a przynajmniej ona jeszcze żadnej nie znalazła. Ile kobiet marzyło o wysokim, przystojnym facecie, który do tego był gentlemanem? Zapiszczała w wannie i rozchlapała wodę na boki. Roześmiała się z własnej głupoty, a kiedy telefon zapiszczał powoli uniosła się i wyszła z wody, po czym wypuściła wodę. Wyłączyła alarm i wytarła się. Naga ruszyła do swojej sypialni, gdzie ubrała się i spakowała swoją torbę, ruszając w stronę kuchni. Wyciągnęła blender i wrzuciła trochę owoców, które zalała mlekiem, zmiksowała i przelała do wysokiego kubka ze słomką, po czym opłukała sprzęt i ruszyła na autobus. Zajęła jedno z miejsc i wsadziła w uszy słuchawki. Zatracała się na tyle w muzyce, że wręcz tańczyła na siedzeniu i bawiła się przednio. Nawet dzieciaki w szkole obracały się za nią, kiedy bujając biodrami przemierzała korytarz. Weszła do siebie na salę i poszła do kanciapy, gdzie przebrała się w trykot, jednak nie miała dzisiaj zbytnio ochoty na normalne zajęcia, więc zamierzała zrobić dzisiaj luźny dzień. Na salę po kilkunastu minutach weszli uczniowie, którzy zaczęli się przygotowywać do zajęć.
— Moi drodzy, dzisiaj zrobimy sobie luźny dzień, więc co powiecie na freestyle? — zaproponowała z szerokim uśmiechem. — Ale żeby nie było za łatwo, mieszamy style. Ja zacznę, a potem po kolei każdy z was i zaczynacie od tego, na czym poprzednik skończył. — dodała i włączyła remiks, który zaczynał się od muzyki klasycznej, więc zaczęła tańczyć balet i robić mistrzowskie piruety. Po czym klepnęła jednego ze swoich uczniów w ramię, oddając mu prawo do tańca. Cała grupa zebrała się w kółko. Zabawa była przednia, wszyscy tańczyli tak, jakby nikt nie patrzył i czerpali z tego dużo przyjemności. Alex śmiała się ciepło i kibicowała kolejnym uczniom, dopóki znów ktoś jej nie klepnął w ramię. Wyruszyła do środka koła i mistrzowsko połączyła poprzedni styl z danchallem. Niewielu mogło ją widzieć wcześniej w innych stylach tańcu niż balet, więc od razu grupa zaczęła skandować i cieszyć się, a co niektórzy dołączyli się do niej. Reszta klaskała rytmicznie i kręciła biodrami do rytmu, kiedy nagle zapanowała cisza. Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi, w których stał James. Wszyscy zamarli na chwilę, bo dobrze wiedzieli, że pan dyrektor był bardzo rygorystyczną osobą.
— Do gabinetu. — stwierdził do Alex, mierząc ją wzrokiem.
— Bawcie się dalej, biorę to na siebie. — stwierdziła do uczniów i włączyła im muzykę, wychodząc z sali. Nawet nie zdążyła dobrze zamknąć drzwi, jak jej podopieczni zaczęli się bawić. Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się ich czystą radością z luźniejszego dnia. Nie zamierzała się dać chłopakowi, więc popchnęła z impetem drzwi do sekretariatu, które z impetem uderzyły w biurko Any, która o mało nie spadła z krzesła, kiedy się wystraszyła. Nawet się nie meldowała, zrobiła to samo z kolejnymi drzwiami i trzasnęła nimi, zamykając je jednocześnie. — O co ci znowu chodzi? — zaśmiała się ciepło i usiadła w fotelu, przekładając nogi przez podłokietnik.
— Po pierwsze, mogłabyś usiąść normalnie, a po drugie, co ty wyczyniasz i czemu zamiast tańczyć balet, odczyniacie tam jakieś ruchy rodem z ulicy?! — podniósł ton, wstając i opierając się o biurko.
— To ja jestem nauczycielem i jeśli jeden raz w miesiącu, nie będą powtarzać do znudzenia i perfekcji tych samych ruchów, a po prostu zabawią się, to nic im nie będzie. Ty siedzisz całe dnie za biurkiem, pamiętasz jeszcze jak ze mną tańczyłeś? Katowaliśmy tylko balet, czy robiliśmy wypady do klubu, by odpocząć od tego? — sama podniosła się z krzesła i zaparła rękoma na blacie. — Nie wpierdalaj życia prywatnego w zawodowe i chociaż na jednej płaszczyźnie, zachowaj się jak profesjonalista i daj mi pracować. — wysyczała, ale nastąpiło coś, czego nie spodziewała się w najśmielszych snach. James wpił się w jej usta, w pierwszej chwili odwzajemniła, ale po chwili ogarnęła się i odepchnęła go od siebie. — Odwal się w końcu ode mnie... — wyszeptała i wyszła trzaskając drzwiami, a mężczyzna zacisnął dłoń w pięść.
CZYTASZ
Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa Fanfiction
FanfictionMama od zawsze powtarzała, żebym uważała na złych chłopców. Miałam sobie wybrać ułożonego faceta, który uchyli mi nieba. Posłuchałam. Okazało się to być najgorszym życiowym błędem, a przysłowiowy zły chłopiec? Przemierza pewnie kolejne drogi na swoi...