Alex siedziała na wydmach przy plaży, zaraz za domem ciotki Rusty i spoglądała na Jasona, który łapał fale serfując. Lekka bryza rozwiewała jej długie włosy, było tutaj cicho i spokojnie, zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażała, kiedy tu leciała. Spodziewała się przepełnionych turystami plaż, hałasu i zapachu ananasów i kokosów. Prawdopodobnie zastaliby to, kiedy przylecieliby w sezonie letnim, jednak teraz wszystko zdawało się być o niebo lepsze. Podziwiała swojego półnagiego faceta i śmiała się pod nosem, kiedy spadał z kolorowej deski. Miała wrażenie, że był w swoim żywiole i zastanawiała się, czemu wywiało go do Arizony, co było takiego, co go tam trzymało? Potarła swoje ramiona i uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Jason wpadł ponownie do wody. Momentalnie z jej gardła wydarł się krzyk i odskoczyła jak poparzona, kiedy poczuła na swoich ramionach czyjąś dłoń.
— Jezu, boże, ale mnie pani wystraszyła... — powiedziała, kiedy odwróciła się i ujrzała ciotkę Rusty za sobą. Była tak pochłonięta w myślach, że nawet nie zauważyła, że kobieta podeszła do niej.
— Kochana, spokojnie, nie chcemy byś zeszła tu na zawał. — Hawajka roześmiała się ciepło i usiadła koło niej. — Dobrze łapie fale, nie? — spojrzała na chłopaka serfującego pomiędzy kolejnymi falami.
— Tak, jakby miał to we krwi, a woda była jego żywiołem.
— Wierz mi, że nie miał tego we krwi i jako dziecko strzelał takie fochy, kiedy mu nie wychodziło, że padłabyś ze śmiechu. Nauczyliśmy go wszystkiego, teraz mógłby startować w jakiś konkursach. — Alex roześmiała się lekko, jednak po chwili spoważniała i spojrzała z zaciekawieniem na swoją towarzyszkę.
— Nauczyliście? — zapytała nieco zaskoczona, bo jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić jego ciotki i wujka na deskach.
— Nieskromnie przyznam, że tak. Nie zawsze byłam taka stara, dzisiaj to pewnie bym się połamała, wyskoczyłby mi dysk i przeskoczyłoby mi w biodrze. — roześmiała się w głos, na samą myśl wszystkiego, co mogłaby sobie zrobić. — Nawet mieliśmy kiedyś starcie z rekinem. — powiedziała z lekkim uśmiechem, odsłaniając prawą nogę, gdzie była wielka blizna po ugryzieniu. Oczy brunetki rozszerzyły się w zdziwieniu.
— A ja myślałam, że jak skręciłam kostkę na pierwszej lekcji baletu, to była masakra. — dziewczyna nabierała coraz więcej szacunku do nowo poznanej kobiety, poznając jej kolejne historie.
— Dobra, starczy o tych deskach, wodzie, rekinach i innych pierdołach. Opowiadaj, co tam u was, Jason tak rzadko tu bywa... Nie mam się kogo wypytać nawet o jego życie, teraz wasze wspólne. — Alex wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
— Zmienił moje życie, odmienił na lepsze. Wyrwał mnie z toksycznego związku i pokazał, że nie muszę się godzić na wszystko, że moje zdanie może być ważne. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go nie poznała, bo dzisiaj nie wyobrażam sobie życia z nikim innym. Dzięki niemu odważyłam się nawet wsiąść na motor. — kącik jej ust, uniósł się w grymasie zadowolenia, na samo wspomnienie tamtej chwili. — Jest teraz zapracowany, jego bar spłonął, to było straszne... Pewnie kiedy zakończy zdjęcia, weźmiemy się za odbudowę, bo nie wyobrażam sobie, by to miejsce przestało istnieć. Od niego wszystko się zaczęło. Nasza wspólna droga. — miała przed oczami moment, kiedy pierwszy raz weszła do baru i każdy mierzył ją wzrokiem. Następnie przypomniały jej się smutne spojrzenia ludzi, kiedy budynek płonął, a jej dłoń zacisnęła się w pięść. — Jason jest jak chłopak, kochanek, ochroniarz i przyjaciel w jednym, więc mam nadzieję, że już nic nas nie podzieli. Pokłada we mnie tak wielką wiarę, że czasami mnie to przeraża...
— Dlaczego cię to przeraża? Powinnaś się cieszyć. Mało jest facetów, którzy wierzą w swoje kobiety, częściej to się odbywa na zasadzie, przynieś, wynieś, pozamiataj, zrób pranie, ugotuj, podaj, sprzątnij... — Rusty zaśmiała się ciepło, jednak było w tym sporo prawdy.
— Boję się, że go zawiodę. Nie wiem czemu, ale to stało się moim największym strachem. Jestem mu tak wdzięczna, że chciałabym być dla niego jak najbardziej idealna... — dodała i spojrzała na ocean i Jasona, pokonującego fale z szerokim uśmiechem.
— Szczerze? Osobiście uważam, że jeśli facet nie ucieka, kiedy widzi cię z rana bez makijażu i całej otoczki dla zwykłych śmiertelników, to będzie cię kochał, nie ważne co. On sporo przeszedł w swoim życiu, odkąd pojawiła się ta stuknięta Amy. Świeć panie nad jej duszą, ale musze to powiedzieć. Ta wywłoka sprowadziła go na samo dno, wcześniej nie było idealnie, jak to dzieciak w świecie celebrytów. Imprezki, dragi, alkohol, panienki, ale zawsze wracał do domu, meldował się, że żyje i jest okej. Potem pojawiła się ta blondyna, na początku myśleliśmy, że to ta jedyna, dbała na początku o niego, odpuścił sobie imprezki i inne wyskokowe rzeczy. Tylko z pozoru, potem jej chorobliwa zazdrość sprawiła, że odciął się nawet od rodziny. Wyobraź sobie, że zrobiła mu awanturę o to, że za często do nas wydzwania... Straciliśmy go na ponad rok. Nawet kartki z życzeniami na święta, a ona była jak cerber, na każdym kroku go pilnowała. Kiedy szedł do toalety, to stała pod drzwiami i czekała na niego, bo może w tym czasie kiedy lał, zadzwoniłby do jakiejś innej laski? — Rusty podniosła ton głosu, jednak wzięła szybko głęboki oddech, starając się uspokoić. — Na szczęście po roku doszło do buntu. Jason nie chciał być tak traktowany, jak zabawka. Wymykał się, otworzył bar, przylatywał sam na Hawaje, a ona? Oszalała bez reszty i skończyła tak, jak na to zasługiwała. — zaśmiała się pod nosem. — Wiem, nie powinnam tak mówić, bo o zmarłych nie mówi się źle, ale ta dziewucha była jak pomiot szatana. — Alex przytuliła się do kobiety.
— Mogę panią zapewnić, że jestem bardziej normalna. Nie pozwolę mu dotknąć dna, ale dam mu wolność, poza tym sama nie miałam i nie mam najlepszych kontaktów z rodzicami. Dlatego wiem, jak bardzo rodzina jest ważna. Widać, że Jason was kocha i uwielbia, boję się tylko o jego ojca. Tam wciąż coś nie gra. — powiedziała zaciekawiona, bo coś czuła, że Jason jej nie powiedział wszystkiego.
— Gruba afera. Po pierwsze duża porcja żalu, a po drugie doszło tam do rękoczynów. Najpierw Joseph, uderzył Coni, potem Jason ojca, a tej bójce swego czasu mówiła cała wyspa. Potem ich ścieżki się rozeszły. Jo niemal wydziedziczył syna z żalu, ale nigdy nie porozmawiali, są tak samo uparci. Uważam, że każdy popełnia błędy, ale kiedy emocje opadną, trzeba usiąść do tematu na chłodno i poskładać myśli. Dojść do jakiś porozumień, bo inaczej stworzy się przepaść, którą będzie łączyć cienka nić, po której będzie można ją pokonać, a to nie będzie łatwe. W sumie, to już nie jest łatwe. Przy każdym mijaniu się na ulicy, patrzą na siebie z taką zawiścią i bólem, że ma ochotę ci pęknąć serce, albo nawrzeszczałabyś na jednego i drugiego, żeby doprowadzić ich do porządku. Jeden i drugi uparty i zaparty jak osioł. — Rusty wzięła głęboki wdech.
— To nic, mam nadzieję i wierze w to, że pewnego dnia się dogadają. — powiedziała z szerokim uśmiechem Alex. — Postaram się nieco na to wpłynąć, ale nie obiecuję ile czasu mi to zajmie.
— Oby nie za długo, słyszałam plotkę, ale nie wiem na ile to prawdziwe, jego ojciec ponoć jest chory... Tylko nie mów mu tego, bo nie wiem, czy to potwierdzone, czy największa plotkara widziała go, jak wychodzi od lekarza i poszła fama.
— Spokojnie, zostawię to dla siebie. — brunetka uśmiechnęła się szeroko do kobiety, która przytuliła ją do siebie.
— Wierzę, że Jason znajdzie przy tobie szczęście...
— Znajdzie? Ja już je znalazłem. — powiedział mężczyzna i obie kobiety aż podskoczyły, kiedy zagadały się na tyle, że nawet nie zauważyły jak podszedł.
— Kurwa, gnojku, zejdziemy przez ciebie na zawał! — Rusty zaatakowała go, a Alex wybuchła śmiechem.
— Co w rodzinie, to nie zginie. — powiedziała z szerokim uśmiechem, przypominając sobie sytuację sprzed pół godziny, kiedy to ciotka Jasona wystraszyła ją. — Wyszalałeś się już? Teraz będziesz spokojniejszy? — zapytała i zmierzyła go wzrokiem. Mimowolnie przygryzła wargę, widząc jak kolejne krople pokonywały drogę po jego umięśnionym ciele. Momentalnie poczuła przyjemny ścisk w brzuchu i skupiła wzrok na jednej z kropel. Kącik ust mężczyzny uniósł się z zadowolenia, widząc reakcję dziewczyny. Uwielbiał, kiedy działał jej na wyobraźnię. Podeszła do niego powoli i wtuliła się w mokre, chłodne od wody ciało i przymknęła oczy. Nie był jej dłużny, szybko objął ją ramionami.
— Będziesz cała mokra... — powiedział cichym, gardłowym tonem.
— Przy tobie zawsze jestem mokra, więc spokojnie. — zaśmiała się kolejny raz i spojrzała na horyzont. Sama nie wierzyła w szczęście, jakie ją spotkało, a myśl, że to dopiero początek podróży, budziła w niej ekscytację.
— Zapraszam cię na wycieczkę. — uśmiechnął się do niej, kiedy odkleiła od niego policzek i zadarła głowę do góry, by spojrzeć mu w twarz.
— Zaczyna się... Sprzęt w garażu, nie ruszany, pilnowałam twoich kuzynów, a próbowali mnie podejść nie raz i nie dwa. — Rusty roześmiała się i ruszyła w stronę domu.
— Schodzisz ile mam czekać?! — Jason ponaglił swoją dziewczynę, kiedy ta siedziała na piętrze domu, w jego starym pokoju. Ubrała się zgodnie z podanymi wytycznymi i była gotowa, by wsiąść na motor, chociaż w ciąż czuła wewnętrzny strach przed tymi maszynami. Spoglądała jeszcze na masę zdjęć poprzyklejanych na ścianę. Aktor był tam z innymi celebrytami, przyjaciółmi, rodziną. Wiedziała, że przykładał dużą wagę do spotykanych ludzi, bo nie raz powtarzał jej, że nie bez powodu ich ścieżki się skrzyżowały. Kiedy jego głos wyrwał ją z zamyślenia zbiegła szybko na dół, uderzając obcasami o drewnianą podłogę.
— O kurczę, ale się odstrzeliła. — ciotka Rusty wychyliła się z kuchni i spojrzała na dziewczynę. Skórzane spodnie, wysokie buty z ćwiekami, na grubym obcasie, czarna koszulka na ramiączka i skórzana kurtka. Włosy spięte w wysokiego kucyka i ciemny makijaż, podkreślały urodę dziewczyny. Jason odchrząknął kiedy ujrzał Alex.
— Przypominam ci ciociu, że jest już zajęta...
— Facet nie ściana, da się przestawić. Nie wiesz? — ciotka szybko odgryzła się, na co chłopak roześmiał się.
— Dobra, dawaj ten motor. — powiedziała z uśmiechem i złożyła na jego ustach pocałunek. Złapał za jej podbródek i przez chwilę nie pozwolił jej się oderwać.
— Motor? Jaki motor? — mężczyzna pchnął drzwi, prowadzące do garażu, a jej oczom ukazał się buggy.
— Serio?! — aż zaklaskał w dłonie z radości i poszła na miejsce pasażera. Chłopak uniósł kącik ust i szybko zasiadł za kółko, otwierając bramę od garażu, po czym wyruszył na ulice Honolulu. Jednak prawdziwa przygoda rozpoczęła się, kiedy wyjechali za miasto i Jason depnął mocniej na pedał gazu. Baletnica momentalnie podniosła się i stanęła, łapiąc się metalowych rurek. Uniosła ręce do góry i krzyknęła ile sił w gardle, wyrażając swoje szczęście. Zsunęła gumkę z włosów, a wiatr momentalnie rozwiał jej włosy. Piosenka, która leciała z radia, podkreślała tylko uczucie wolności i spełnienia.
— Siadaj, nim sobie coś zrobisz... — Jason roześmiał się, ale wiedział, że było to dla niej wielkim przeżyciem i balet nie dawał jej na bank takich emocji. Usiadła i zaczesała dłonią potargane włosy, śmiejąc się w głos.
— To jest super! — krzyknęła do niego. Sam chłopak nie mógł powstrzymać się przy niej i uśmiechał się szeroko. Zarażała go dobrą, pozytywną energią.
— Trzymaj się. — Jason odbił w prawo, zjeżdżając po kamienistym zboczu. Trzęsło niemiłosiernie, a Alex zacisnęła mocniej dłonie na rurce, przez chwilę czując jak adrenalina jej podskoczyła. Jednak już po chwili wjechali na piasek i ruszyli przez kamienny łuk, do ukrytej plaży, którą otaczały wysokie klify. Dookoła było wiele głazów, a woda miała w tym miejscu wszystkie odcienie błękitu, przechodzące po ciemny granat.
— Wow... — szepnęła i nim dobrze buggy się zatrzymał, wyszła na plażę. Padła tyłkiem w piasek i ściągnęła buty, a zaraz za nimi spodnie, po czym weszła po kolana do wody. Odwróciła się do Jasona, który cisnął w piach swoją koszulkę i uniosła brew, kiedy jego spodnie i bokserki też wylądowały na ziemi. Uniosła kącik ust i wybiegła z wody rozbierając się do naga, po czym klepnęła go w tyłek i bez słowa zaczęła uciekać w kierunku wody, piszcząc i śmiejąc się.
— Pożałujesz! — ryknął i rzucił się pędem za nią.
CZYTASZ
Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa Fanfiction
FanfictionMama od zawsze powtarzała, żebym uważała na złych chłopców. Miałam sobie wybrać ułożonego faceta, który uchyli mi nieba. Posłuchałam. Okazało się to być najgorszym życiowym błędem, a przysłowiowy zły chłopiec? Przemierza pewnie kolejne drogi na swoi...