Jason poszedł do sklepu, co zajęło mu dobrą chwilę. Kiedy wrócił dziewczyny rozmawiały na temat makijażu i włosów. Udzielały Alex kilka porad na temat pielęgnacji i doboru odpowiedniego pokładu.
— Mam dla ciebie piwko. — powiedział roześmiany i zaciągnął okulary przeciwsłoneczne na głowę. Wizażystka uśmiechnęła się do niego szeroko i nogą obróciła fotel, na którym siedziała wybranka mężczyzny. Momentalnie stanął i potarł oczy. Wiedział, że baletnica była przepiękną kobietą, ale to, jak dziewczyny podkreśliły jej wdzięki, zwaliło go z nóg. Brunetka podniosła się z fotela i rozłożyła lekko ręce na boki, obracając się wokół własnej osi. Miała na sobie ciemne, pseudo skórzane legginsy, a na to śnieżnobiałą koszulę z dłuższym tyłem. Wysokie, czarne, błyszczące szpilki. Pofalowane włosy, były upięte na jedną stronę, do tego makijaż podkreślający jej piękne oczy. Była w jego oczach jak bogini. — Wow... — wychrypiał po chwili, nie mogąc znaleźć żadnych lepszych słów, poczuł się jak gówniarz, który bał się zagadać do dziewczyny. Podeszła do niego powolnym krokiem, sama czuła się dziś pięknie i mogła przysiąc, że brakowało jej takiego poczucia własnej wartości i bycia pewną siebie.
— Mam nadzieję, że może być. — powiedziała z uśmiechem.
— Może być, to za mało powiedziane. — odpowiedział, a kącik jego ust uniósł się. — Teraz to sam muszę założyć coś ładniejszego. — roześmiał się. — Zbieramy się, bo jesteśmy umówieni na 19:00. — dodał i ruszył w kierunku swojej przyczepy. Ubrał jeansy i różową koszulkę ze swojej kolekcji ubrań, a na to narzucił skórzaną kurtkę i wsunął na nogi buty. Spryskał się perfumami i złapał za jej dłoń, składając na niej pocałunek. — Ruszajmy piękna. — dziewczyna zarumieniła się lekko, wzięła swoją kurtkę i ruszyła za nim. Zaprowadził ją do czarnego cadillaca escelade. Otworzył przed nią drzwi, a ta szybko wsiadła na miejsce pasażera. Zajął miejsce kierowcy i kiedy zapięli pasy, ruszył w nieznanym jej kierunku.
— To komu mnie chcesz przedstawić? — spytała się, obserwując drogę.
— Wyjątkowej kobiecie, mojej babci Mabel. — uchylił jej rąbka tajemnicy. — Chociaż teraz, to zabrałbym cię do dobrej knajpki, a potem do hotelu i zrobił z tobą naprawdę złe rzeczy. — zaśmiał się cwanie pod nosem. Alex nie była mu dłużna, sama zaczęła się śmiać, a jednocześnie poczuła w brzuchu nieprzyjemne ukłucie. Zawsze stresowała się przed poznaniem nowych osób, szczególnie, że kobieta zdawała się być kimś ważnym dla Jasona. Odwróciła wzrok w stronę bocznej szyby i spoglądała na mijane przez nich budynki. Mężczyzna spoglądał to na nią, to na drogę. — Alex. — zaczął stanowczym tonem. — Czy ty się boisz, albo stresujesz? — zapytał z powagą.
— Nie... Tak... Nie wiem... — zmieniła zdanie trzy razy w przeciągu sekundy. — Nie lubię takich spotkań, kojarzą mi się z tym, co było kiedyś. — przyznała się bez bicia. Poczuła, jak auto zwolniło i zacisnęła dłoń na uchwycie przy drzwiach.
— Co się działo kiedyś? Chodzi o tego dupka? — spytał prosto z mostu, czekając na odpowiedź kobiety.
— Zawsze, za każdym razem, kiedy odbywały się spotkania rodzinne to było dla mnie prawdziwą katorgą. Zawsze obie strony, znaczy moi rodzice i jego rodzice, wychwalali go pod niebiosa. Ja byłam marnym dodatkiem do życia wielkiego Jamesa. Ja nie miałam tyle na koncie, tyle dyplomów, nie liczyło się to, co potrafię, zawsze było o jego szkole, zupełnie jakbym nie istniała. — zaśmiała się smutno pod nosem. — Wiem, że tutaj raczej będzie bardziej zdrowo, ale niesmak pozostał.
— Przykro mi, ale obiecuję ci, że dzisiaj to ja pójdę w kąt i dowiesz się o mnie samych kompromitujących rzeczy. Mabel nie zostawi na mnie suchej nitki. — zaśmiał się i przyspieszył, skręcając pod ośrodek. Zaparkował auto i zgasił silnik. Zabrał kluczyki i ruszył do drzwi pasażera. Podał jej dłoń, pomagając jej opuścić auto, po czym zamknął je kluczykiem. Alex poprawiła się i przerzuciła przez ramię torebkę. — Uśmiechnij się, będzie fajnie. — szturchnął ją lekko w bok i złapał za jej dłoń, splatając ich palce. Mimowolnie uśmiech zagościł na jej twarzy. Weszli do budynku, gdzie przywitali ich opiekunowie osób starszych, wskazując im przejście do przeszklonej sali z masą stolików i foteli, oraz wyjściem na ogród. Dziewczyna w milczeniu podążała za chłopakiem i dziękowała, że był tak wielki, bo mogła się za nim schować. Widziała jak witał się ze starszymi osobami, musiał tu bywać w miarę często, że wszyscy go znali. Podeszli do stolika, gdzie na wózku siedziała starsza, siwa, pomarszczona kobieta. Jednak na widok chłopaka, uśmiech szybko zagościł na jej twarzy. Już wiedziała, że to była jego babcia, te same kości policzkowe i błysk w oku zdradzały to na poczekaniu. — Hej staruszko, tęskniłaś? — Jason roześmiał się.
— Podejdź bliżej, to jak cię strzelę laską, to sam się w momencie zestarzejesz. — staruszka roześmiała się w głos. Przytulili się mocno na powitanie. — Przecież to nie o ciebie mi dzisiaj chodzi, a gwiazdorzyć będziesz na dużym ekranie. — momentalnie zaczęła wyglądać zza Jasona w poszukiwaniu jego partnerki. — Przesuń się wielkoludzie i pokaż mi tą piękność. — Alex zaśmiała się lekko pod nosem na tekst Mabel i wyłoniła się zza mężczyzny. Czuła, jak była mierzona wzrokiem, a potem babcia przeniosła wzrok na swojego wnuka. — Powiem ci, że spodziewałam się jakiejś wydmuchanej cizi... A ty mi tu przyprowadzasz porządny materiał na żonę... Pod względem urody, zaraz ocenimy to, co najważniejsze. Mów mi babciu, albo Mabel, jak ci wygodniej. Może chociaż ty mi okażesz trochę szacunku, nim zejdę z tego świata.
— Nie dramatyzuj babciu, bo wywiozę ci stąd Alex. — szturchnął ją lekko i usiadł na podłokietniku fotela.
— Zamkniesz się? Jesteś jej prawnikiem? Ma piękne usta i na pewno umie sama się przedstawić.
— No wie...
— Cicho. — przerwała mu i pogroziła laską, a brunetka roześmiała się ciepło na ten gest.
— Mam na imię Alex, mam 27 lat i jestem zakochana w pani wnuku. Nienawidzę się przedstawiać, więc po prostu porozmawiajmy i jeśli chce coś pani... — kobieta od razu uniosła laskę do góry, tym razem w kierunku dziewczyny. — Miałam na myśli, że jeśli chce babcia coś wiedzieć na mój temat, to proszę śmiało pytać.
— Zaspokaja cię ten gamoń w łóżku? — wypaliła bez ogródek, na co Jason przewalił oczami.
— Babciu...
— Cicho, nie do ciebie mówię. — uśmiechnęła się do dziewczyny, której policzki były już bardzo zarumienione. — Dobry seks, jest podstawą dobrego związku. Inaczej pogoniłabym twojego dziadka, nim urodziłam twoją mamę. — wytłumaczyła wnuczkowi, jakby miał pięć lat.
— Zaspokaja, jest świetnym kochankiem, przyjacielem i obrońcą. Nie znamy się bardzo długo, ale podbił moje serce i świat zawirował. Szczególnie, że bardzo dużo przeszłam z byłym facetem i to wiele niedobrego. Póki co, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.
— Pogadamy za dwadzieścia lat... — staruszka pokiwała twierdząco głową i od razu zwróciła się do Jasona, który otwierał już usta, by coś powiedzieć. — Wiem, że nie dożyję, więc musicie się streszczać z ślubem, dziećmi i innymi pierdoletami, bo już mi kiedyś obiecałeś, że zatańczę na twoim ślubie, a masz już czterdziestkę na karku, a ja dalej nie dostałam zaproszenia. — para zaczęła się śmiać.
— Dożyjesz tego, gwarantuję ci to. — powiedział z uśmiechem.
— Na pewno będzie pa... — znów się zagalopowała. — Będziesz zadowolona. Nie zamierzam z niego łatwo zrezygnować.
— A teraz powiem wam, tak totalnie szczerze, że wyglądacie jak ja w latach pięćdziesiątych. Młodzi, zakochani, nienasyceni życiem. Podoba mi się to. — zaśmiała się ciepło. — Nawet nie wiecie ile mi to radości sprawia, że mogę was tu dzisiaj widzieć. Nie wiem ile jeszcze pożyję, ale nie żartuje, będę was nawiedzać jak się nie postaracie. Evelyn!! — jedna z opiekunek podeszła do nich. — To mój wnuk i płaci za mój pobyt w tym pięknym ośrodku. Zrobisz nam herbaty? — pielęgniarka nie potrafiła oderwać wzroku od mężczyzny, który ukłonił się jej. Bez słowa poszła wykonać życzenie Mabel. — Głupia franca... — przeklęła pod nosem staruszka.
— Coś nie tak z obsługą? — zapytał z pełną powagą jej wnuk.
— Nie, wszyscy są super. Tylko ona nowa, przywiało ją z jakiegoś zadupia i myśli, że jak skończyła studia, to wielka z niej pani magister, która zżarła wszystkie rozumy. Jednak braku profesjonalizmu nie można jej zarzucić.
— Wiesz, że jeśli coś by się działo, to jeden telefon...
— I mnie stąd zabierzesz, wiem. Tylko ja tu lubię naprawdę być. Ogrywam wszystkich w bingo i dorabiam sobie tak na boku. Stephen wisi mi pięćdziesiąt dolców... — machnęła ręką.
— Urządzacie sobie tu hazard? — Jason uniósł brew do góry i roześmiał się ciepło.
— A ja myślałam, że takie domy to zwykłe umieralnie, a tu proszę, dzieje się. — Alex zaśmiała się, jednak po chwili przemyślała sens swoich słów i zasłoniła usta. — Przepraszam, nie chciałam nikogo urazić.
— Mnie przepraszać nie musisz, a ta dwójka co tam siedzi, jest głucho-niema, więc możesz im nawrzucać od najgorszych, byleby nie widzieli twoich ust, bo skubańce nauczyli się czytać z ruchu warg. Jednak nie znam migowego, więc co najwyżej mogą mi pokazać środkowy palec, bo innego trząchania łapami nie rozumiem. Chyba, że to jakiś odłam Parkinsona, nie pomyślałam o tym wcześniej... — Mabel udała zamyśloną i roześmiała się.
— Babcia, co ty taka bojowa dzisiaj? — zapytał chłopak.
— Mam po prostu dobry humor, w końcu widzę cię szczęśliwego i w dodatku ona jest bardzo fajna. Bałam się, żeby nie okazała się osobą z wybujałym ego, albo taką tępą laską. Jest świetna. — Alex ponownie zarumieniła się i spojrzała w stronę ukochanego faceta spod wachlarza rzęs. — Dokąd zmierzacie teraz?
— Kolejny przystanek to Hawaje. — odpowiedział z dumą w głosie. — Wracam do korzeni.
— Wiem, że lubisz wracać do korzeni, twój ojciec pewnie się ucieszy. Spotkasz się z kuzynami? — zapytała, a brunetka wstrzymała oddech. Miała nadzieję, że nie ma w planach poznawania jej z dalszymi krewnymi, pomimo, że babcia okazała się być naprawdę super kobietą.
— Nie wiem, nie dzwoniłem. Znaczy do ojca nie dzwoniłem, z chłopakami na bank się spotkam, bo inaczej łeb by mi ukręcili przy samym tyłku. — westchnął lekko.
— To twój ojciec i nie ważne jaki był kiedyś, dał ci życie i szacunek mu się należy. Nie będę na ciebie naciskać, bo doskonale wiesz, co wypada, a co nie. Zrobisz to, jak będziesz gotowy. — powiedziała i pogładziła Jasona po ramieniu. Pielęgniarka przyniosła im herbatę i odeszła z uśmiechem na ustach. — Mówiłam wam, że to głupia franca?
— Tak. — odpowiedzieli chórkiem i roześmiali się. Spędzili jeszcze godzinę, opowiadając o ich wspólnych chwilach i tym, jak się poznali. Kiedy na zegarku wybiła 21:00, pożegnali się z Mabel i udali do auta.
— I co tak strasznie było? — zapytał chłopak, kiedy zajęli już miejsca w samochodzie i ruszył w stronę hotelu.
— Nie, wcale... Czułam się trochę, jakbym gadała z koleżanką. Bardzo fajna i pozytywna kobieta. — uśmiechnęła się szeroko do niego. — Pewnie jakbyśmy były w podobnym wieku, to na bank byłybyśmy kumpelkami od flaszki i tańców. — roześmiała się ciepło.
— O nie, wtedy obie byście mnie z laskami ganiały, ja się tak nie bawię, to zdecydowanie nie fair. — kolejna salwa śmiechu wypełniła pojazd.
— Pewnie tak, miałbyś przesrane. Jak będziesz niegrzeczny, to pożyczę od niej ten sprzęt, skoro wzbudza w tobie taki respekt. — zażartowała i ziewnęła.
— Zmęczona? — z uśmiechem na ustach zmienił temat.
— Dzień pełen wrażeń. Chyba moje baterie są na wyczerpaniu. — zaśmiała się lekko.
— Zamówiłem nam kolację do pokoju, będzie na nas czekać. Zjemy, wykąpiemy się i pójdziemy spać. — przedstawił jej prosty plan działania.
— Brzmi idealnie. Nażreć się i spać. — zachichotała.
— Poczekaj, aż zacznie się trening na planie, będziesz miała niezłe widoki, jak mój trener do nas dołączy.
— Dwóch przystojnych, boskich, półnagich, spoconych, jęczących mężczyzn, brzmi jak kisiel w gaciach. — była rozbawiona, wprawiona w wesoły nastrój. Wygłupiali się jeszcze przez całą drogę. Spoważnieli dopiero, kiedy przechodzili przez lobby wielkiego hotelu. Jason odebrał kartę od pokoju i wjechali windą na ostatnie piętro, gdzie znajdowały się apartamenty. — O ja pierdolę... — zakryła usta, kiedy zobaczyła bogato zdobione, ekskluzywne wnętrze.
— Nie ja to wybieram. — zaśmiał się lekko. — Mi wystarczyłby jakiś zwykły pokój z wygodnym łóżkiem. — wzruszył lekko ramionami i wyciągnął z lodówki butelkę Guinessa. — Chcesz?
— Nie, dziękuję, szczerze nienawidzę tego piwa, więc całe twoje. — odpowiedziała mu i zaczęła przechadzać się po apartamencie. Na stole stała kolacja dla dwojga przystrojona kwiatami i świecami. — Postarali się. — dziewczyna nawet nie czekała na Jasona. Usiadła do stołu i zaczęła zajadać przygotowane jedzenie.
— Zostaw trochę dla mnie. — zażartował mężczyzna i dołączył do niej, spożywając z nią wspólnie kolację. Wzięli wspólny prysznic, kochając się namiętnie pod kaskadami gorącej wody i usnęli wtuleni w siebie. Czekał ich kolejny dzień, pełen wyzwań.
CZYTASZ
Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa Fanfiction
FanfikceMama od zawsze powtarzała, żebym uważała na złych chłopców. Miałam sobie wybrać ułożonego faceta, który uchyli mi nieba. Posłuchałam. Okazało się to być najgorszym życiowym błędem, a przysłowiowy zły chłopiec? Przemierza pewnie kolejne drogi na swoi...