5. Uwierz w ducha

202 8 36
                                    

Weszła do mieszkania i rzuciła torbę na komodę. Ściągnęła z nóg obcasy i ruszyła spokojnym krokiem przed siebie. Usłyszała krzątanie w salonie i ruszyła po cichu w stronę hałasu. 
— Co robisz? — spytała Jamesa, który niemal kręcił się w kółko, próbując wywiązać idealnie krawat. Przewróciła oczami i podeszła do niego i złapała za dwa końce materiałowego paska. Wywiązała mu idealnie krawat i podciągnęła na tyle mocno i wysoko, że byłaby go skłonna udusić.
— Dziękuję. — wycharczał i poluzował nieco krawat, biorąc głęboki wdech. 
— Gorzej niż z dzieckiem. — skwitowała go z pełną premedytacją. — Wybierasz się gdzieś? 
— Do szkoły. Mamy nagłe zebranie w związku z porannym wybrykiem, trzeba znaleźć winnego. — poinformował Alex z lekkim uśmiechem, a kobieta roześmiała się w głos. 
— Sam sobie jesteś winny. Jakbyś nie walił tej szmaty po kątach w szkole, to by się pewnie nic nie wydało. Wiesz, że nie tylko sobie możesz zaszkodzić, ale mi też? — powiedziała zakładając rękę na rękę. Oparła się pośladkami o oparcie kanapy i podała mu spinki do mankietów. Wziął pudełeczko i założył zawartość. 
— Zrobię co w mojej mocy, żeby to wszystko jakoś odkręcić. Dzięki, że dalej przy mnie trwasz, jesteś najlepsza. — dał jej szybkiego buziaka, a brunetka uchyliła usta, nie wiedząc, co do końca ma powiedzieć. Czy rzeczywiście przy nim trwała? Gdyby miała tylko dokąd iść, pewnie już by jej tutaj nie było. Przewróciła oczami, czy on był naprawdę tak durny, czy tylko jej się wydawało? Miała ochotę zrobić mu jeszcze większą krzywdę. Rzucić się na niego z pięściami i okładać go, dopóki nie wyrzuci z siebie wszystkich pokładów złości i frustracji. 
— Co ze spotkaniem z rodzicami? — zapytała śledząc go wzrokiem. 
— Przełożyłem na pojutrze. Musze teraz zająć się tym, co zdarzyło się w szkole... — zatrzymał się nagle i obrócił na pięcie, zerkając podejrzliwie na brunetkę. — A może to ty zrobiłaś z zemsty? — zmrużył lekko oczy i zmierzył ją wzrokiem. 
— Co, słucham? — podniosła się powolnym ruchem z oparcia kanapy. Zrobiła w jego kierunku krok. — Czy ty, kurwa, z konia spadłeś?! — krzyknęła, nie potrafiąc się już opanować i zachować spokoju. — Czy ty siebie słyszysz? Okej, przywaliłam ci... — zaśmiała się lekko w złości. — Ale po pierwsze to ci się należało, a po drugie, po jakiego chuja miałabym ośmieszać i siebie? Może po prostu ty jedziesz do szkoły, bo potrzebujesz znowu spuścić z kręgosłupa? Może tylko ona tam czeka w konferencyjnej? Naga i niedopieszczona? — nie hamowała się, nawet nie zamierzała próbować. Mówiła już tylko to, co jej ślina na język przyniosła. — To ty zjebałeś to wszystko kurwiarzu i nie życzę sobie, byś w jakikolwiek sposób pociągał mnie do odpowiedzialności. Gówna się nie tyka, bo wtedy śmierdzi jeszcze bardziej. — zakończyła swój wywód i ruszyła po schodach w stronę łazienki. Była pewna, że jeśli zostałaby tam jeszcze chwilę, skończyłoby się to źle. Już ją korciło, by czymś rzucić i nie rozumiała nawet siebie. Nigdy nie zachowywała się tak impulsywnie, nigdy nikogo nawet nie uderzyła, coś się w niej zmieniło, ale nie potrafiła określić co takiego. Nalała sobie wody do wanny, dodając pachnący płyn do kąpieli i zeszła na dół. Dom był już pusty i miała czas tylko dla siebie. Poszła przekręcić zamki w drzwiach, nie chcąc by nikt nieproszony wszedł do domu, podczas jej chwili relaksu. Wzięła z szafki popcorn, który wstawiła do mikrofali, oparła się tyłkiem o blat i patrzyła jak pojedyncze ziarenka wybuchały, uderzając w ścianki papierowej torby. Wzięła głęboki oddech i szarpnęła po chwili za drzwi lodówki. Wyciągnęła butelkę wina i zabrała uchwyt na telefon. Wróciła na górę i zakręciła wodę, rozebrała się i zamontowała przy wannie uchwyt na telefon. Pomiędzy brzegami wanny miała zamontowaną drewnianą półkę, na której postawiła wino i popcorn. W końcu mogła wejść do wody. Zanurzyła powoli swoje spięte ciało i przez chwilę miała wrażenie, jakby czuła, że każda komórka jej ciała ulegała odprężeniu. Przymknęła na chwilę oczy i odprężyła się, starając się chociaż przez kilka minut nie myśleć o niczym, co było związane z jej problemami. Nie powstrzymało jej to jednak przed ucieczką myślami do rozmowy z nieznajomym. Może miał rację i za szybko go oceniła? Może jednak kłamał i to on zrobił rozróbę w szkole, a zwala winę na swoich kumpli, bo wie, że ona nie będzie rozliczać każdego z nich z osobna i doszukiwać się głębszej prawdy. Zaśmiała się lekko pod nosem, kiedy jej myśli nagle uciekły na zupełnie inny tor. Skupiła się na kręconych włosach, które wraz z długością rozjaśniały się, przechodząc niemal w jasny blond. Na bujnym zaroście, który dodawał mu męskości, ale chyba najbardziej lubiła bursztynowe oczy i bliznę nad lewym okiem, przecinającą brew. Wyraz twarzy, który był groźny, a jednak wiedziała, że kryje za sobą kogoś o bardzo dobrym sercu i bezinteresownym podejściu. Mieszał jej w głowie, pomimo, że nie robił nic złego... A może? Potarła dłońmi swoje policzki i czuła jak się rumieni. Piekły ją, na samą myśl, że trzymał w swoich dłoniach jej twarz i to, że jego oblicze było zaledwie milimetry od niej. Nastąpiła kolejna zmiana torów, pociąg pełen myśli skupił się na ustach mężczyzny. Wyobrażała sobie, jak mógłby całować, jak smakować i czy byłby w tym dobry... Nigdy nie miała styczności z motocyklistami, zawsze bała się jednośladów, bo zdawało jej się, że tylko dawcy na nich jeżdżą. Każdy zawsze postrzegał ich jako grupę wyrzutków, ludzie czuli przed takimi osobami strach. Widziano w nich problemy, bójki, przesadę z alkoholem i... Pewnie mieli po części rację. Alex otworzyła oczy i poczuła się nieswojo. Nie czuła się już jak w domu, a jak w miejscu, w którym musiała być za karę. Potarła ramiona próbując dodać sobie samej otuchy. Odblokowała telefon, przywołując się do porządku. Napiła się wina, w oczekiwaniu, aż aplikacja Netflixa pozwoli jej wybrać film. Weszła w dział nowości, poszukując czegoś, co umili jej wieczór. Potrzebowała czegoś lekkiego, co nie będzie wymagało sporo skupienia i uwagi. Przesunęła palcem przerzucając kolejne propozycje filmowe, kiedy o mało nie wywaliła drewnianej tacy, kiedy z impetem podniosła się. — Nie, kurwa, nie... To nie może być prawda! — wyszła z wanny, nawet nie zadała sobie trudu, żeby otrzeć się z wody. Ruszyła szybkim krokiem do sypialni, gdzie odpaliła telewizor. Tam również odnalazła aplikację do odtwarzania filmów i najechała na miniaturkę "Liga sprawiedliwości". Nie mogła uwierzyć w to, co widziała. Jeden z aktorów wyglądał zupełnie tak, jak nieznajomy. Stała naga i mokra przed telewizorem, a woda kapała z niej dookoła, jej usta były rozchylone, bo wciąż nie mogła uwierzyć. Spojrzała ponownie w telefon, szybko przechodząc do przeglądarki i wpisała odnaleziony tytuł, a potem sprawdziła obsadę. — Jason...? — szepnęła sama do siebie, jednak kiedy zrobiła wyszukiwanie grafiką, była już pewna. Nieznajomy okazał się być znanym aktorem, aczkolwiek w życiu nie posądziłaby go o granie w filmach i to na taką skalę. Przejrzała filmografię mężczyzny. — O kurwa... Kurwa. Kurwa! — pisnęła wręcz z dumy ze swojego odkrycia. Nigdy nie interesowała się filmami o superbohaterach, a w innych był ucharakteryzowany na tyle, że ciężko było jej go rozpoznać. Wyłączyła telewizor i wróciła do wanny. Upiła łyk wina, świętując poznanie prawdy. Włączyła film, gdzie grał jedną z głównych roli. Pożerając popcorn i zapijając go winem, oddała się chwili dla siebie. 


— Dziewczyno, wielki cię nie widziałam. Co tam u ciebie? — powiedziała niska blondynka, wstając od stołu. 
— Hej Suzy. — powiedziała Alex, przytulając do siebie dziewczynę. Nie widziały się już z dobry miesiąc, kiedy każda wpadła w wir pracy, wciąż nie mogły się zgadać na jakieś spotkanie. Jednak teraz, kiedy świat brunetki stawał na głowie, postanowiła nie przejmować się na tę chwilę szkołą i zadbać o swoje kontakty z ludźmi. Suzy była jej przyjaciółką od serca, z którą zawsze mogła pogadać na każdy temat i być sobą w najlepszym wydaniu. Znały się od kilku lat, dzięki swoim facetom. James i Jacob byli przyjaciółmi od dzieciaka. Kiedy ich kobiety weszły do ich życia, nie było takiej opcji, by się nie poznały. 
— Opowiadaj, co się stało, że to spotkanie wynikło w tak nagłym i pilnym trybie? — zapytała zaciekawiona przyjaciółka, związując włosy w wysokiego koczka. 
— Po pierwsze, to umawiając się na konkretny termin, zawsze nam coś wypadało, więc postanowiłam oszukać życie i spotkać się spontanicznie. — zamówiła im po drinku i odwróciła się bardziej w stronę towarzyszki. — Laska, mój świat stanął na głowie i to tak bardzo, że nie wiem sama, co mam robić... — westchnęła i skinieniem głowy podziękowała barmanowi za kolorowego drinka.
— Może do rzeczy nim się tutaj zestarzejemy? — przerzuciła oczami i zaśmiała się lekko. 
— James mnie zdradził, od tego wszystko się zaczęło. — Suzy o mało nie zadławiła się drinkiem. 
— Przepraszam, kurwa, że co? Czy on z chuja spadł? Ma piękną, mądrą i normalną dziewczynę, jesteś jak towar deficytowy dzisiejszych czasów... Wiesz z kim się puścił? — zapytała zainteresowana i poruszona tym tematem. Nie dowierzała, że ktoś, kogo znała tyle czasu, okazał się tak nieodpowiedzialnym dupkiem i nie potrafił zadbać o jej najlepszą przyjaciółkę. 
— Z Aną z sekretariatu... Przynajmniej już wiem, dlaczego mieli tyle nadgodzin w robocie. — prychnęła pod nosem i niemal duszkiem opróżniła wysoką szklankę i poprosiła o to samo. — Ale to nie koniec historii... Kiedy ich nakryłam w szkolnej toalecie, wpadłam w furię i po prostu wybiegłam ze szkoły, zapierdalając mu kluczyki od Audi. W końcu miałam okazję pojeździć autem, tak marginesie, bo przecież on ma jakąś obsesję na punkcie tego złomu... Potrąciłam go, bo nie chciał mi dać wyjechać i ruszyłam przed siebie... Tak wiesz, niby wiedziałam, gdzie mniej więcej jadę, ale nie myślałam o tym. Myślenie mi się włączyło, jak kontrolka błagająca o paliwo się załączyła... — wzięła głęboki wdech, starając się nie mówić, jakby dostała słowotoku. — Zaczęłam jechać nieco bardziej ekonomicznie i wtedy wyskoczył mi jeleń na drogę i zjechałam na pobocze, uderzając w drzewo. Myślałam, że ten dzień już gorszy być nie może. Jedyne co znalazłam, to po przejściu trzystu metrów przydrożny bar o nazwie "Piekło" i taki olbrzymi neon z napisem "Witamy w piekle". Powiem ci, że ręce mi opadły... — Suzy patrzyła z zapartym tchem na przyjaciółkę, słuchając jej opowieści. 
— Powiem ci, że to już zakrawa o zajebistą książkę, albo niezły film, ale mów co dalej? Co tam się stało? — była podekscytowana opowieścią, bo czuła, że to nie był jeszcze koniec, skoro Alex tak bardzo przeżywała to wszystko, coś musiało się jeszcze wydarzyć. 
— W ogóle to byłam tylko w trykocie i lał deszcz, więc weszłam jak taka mokra kura do tego baru, a tam cały gang motocyklowy. Masa napalonych samców, którzy jak zobaczyli sutki, to im chyba stanęły pały. Gościu do mnie z tekstem, że może mnie rozgrzać w wiadomy sposób i nagle takie... Jep! — uderzyła pięścią w bar, aż kelner się na nią spojrzał. — I wtedy z kąta dochodzi taki męski, basowy głos "Ona jest moja". Jak boga kocham, myślałam, że narobię w gacie. Facet wstał, zaczął zmierzać w moim kierunku i rzucił tekstem, czy nie pomyliłam adresu. W końcu wyszło tak, że wyniósł mnie z baru jak worek ziemniaków. Naprawdę myślałam z przerażeniem, że gościu mnie zgwałci... Ale nagle obrót akcji o sto osiemdziesiąt stopni. Tyyy... On mi naszykował kąpiel, nakarmił, dał suche ubranie, wysłuchał wszystkiego, co mam do powiedzenia i poczęstował świetnym winem. Zasnęłam na kanapie i jak zasnęłam, tak się obudziłam, w żaden sposób się do mnie nie dobierał. Najlepsze, bo rano na stole czekało śniadanie dla mnie i nawet postarał się o energetyzujący koktajl... Czaisz to?! — prawie krzyknęła, podniecona tym, że mogła w końcu komuś o tym powiedzieć. 
— Pierdolisz?! Przecież to jest, jak jakiś romantyczny film... Ja... Nawet nie wiem, co mam powiedzieć... Zatkało mnie. — dodała z niedowierzaniem, a naprawdę rzadko brakowało jej słów. 
— Wyciągnęli mi auto z rowu i naprawili je, nawet nie chcieli pieniędzy. W dodatku ponoć gang tego typa, wkręcił się na tyle w moją historię, że to oni zdewastowali biuro Jamesa... Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale te perfumy poznam już chyba na kilometr, więc on tam tez był na bank. W ogóle nie zdradził mi swojego imienia, nic... Ale odkryłam wczoraj wieczorem, biorąc kąpiel, że on jest aktorem i to nie byle jakim, bo gra w wielkich produkcjach... Dlatego nie chciał mi zdradzić imienia pewnie... Cały czas wydawał mi się podejrzanie znajomy... 
— Masz zdjęcie? — sama przyjaciółka pozwoliła sobie na wkręcenie się w tą historię. Alex wyciągnęła z torebki telefon i pokazała jej kilka zdjęć. — Przecież on wygląda, jakby go z Photoshopa wyciągnęli... To powinno być nielegalne... — prychnęła pod nosem. 
— Nielegalne? Ja to miałam na wyciągnięcie ręki... — westchnęła. — Najgorsze jest chyba to, że on mi siedzi w głowie i nie chce z niej wyjść. Na jego polecenie przywaliłam Jamesowi w mordę. 
— Cooo...? — pokręciła z niedowierzaniem głową. — Ale jak? 
— Normalnie... Na pożegnanie wziął moją twarz w swoje dłonie i był tak blisko, że czułam na sobie jego oddech, myślałam... Nie, ja wręcz błagałam, by mnie pocałował, a on kazał mi być silną i zajebać Jamesowi w twarz, a ja wróciłam do domu i prawie złamałam mu nos...
— Nie wierzę! — aż podskoczyła na swoim miejscu i skinęła na barmana, żeby jeszcze im polał. Alex nawet nie próbowała się tłumaczyć, wyciągnęła telefon i pokazała jej zdjęcie. — Ja pierdolę, w życiu nie powiedziałabym, że jesteś do tego zdolna. Zawsze byłaś taka niewinna i słodka, a tu proszę... Co z tym aktorem? 
— Nie wiem, wszedł mi na banię... Myślę o nim non stop i najlepsze jest to, że w każdej chwili mogę tam pojechać i rozkręcić coś więcej... — zaśmiała się lekko. — Ale nie wiem, teraz nieco mi głupio... O boże, nie... — przerwała nagle i zgięła się, kładąc głowę na kolanach przyjaciółki. 
— Alex, posądzą nas o biseksualność. 
— Walić to, spójrz przez prawe ramię. To Jason... — powiedziała cicho, nie chcąc zwracać na siebie uwagi, jednak średnio jej to wychodziło. Dziewczyna szybko wykonała polecenie. 
— O mój boże... Przecież to jakiś hawajski bóg i jaki odwalony. 
— Kurwa, tyle miejsc w mieście, a on musiał tutaj przyleźć? — podniosła się, kiedy przeszedł i napiła drinka. 
— Idź się przywitaj... — powiedziała Suzy, przygryzając nieco wargę. — Jacob jest boski i kocham go nad życie, ale to... To jest piękne... Zdecydowanie... — mruknęła pod nosem. Obie panie uważały, że mężczyzna w różu prezentował się nieziemsko. Otoczony pięknymi kobietami i kilkoma mężczyznami, zdawał się dobrze bawić, zajmując jedną z loży.
— Chyba oszalałaś... Posądziłam go o rozróbę, chyba się  wkurzył... Ale ten uśmiech... — mruknęła cicho i napiła się drinka. Noc zapowiadała się naprawdę długa i jeszcze wiele mogło się wydarzyć. 

Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz