6. Będziesz tańczyć tak, jak ci zagram.

205 10 7
                                    

— Uważam, że mimo wszystko powinnaś tam do niego podejść i przywitać się z nim... Weź, gościu wygląda jak z okładki, a wybrał sobie ciebie... — Suzy zaczynała już przeżywać, na co Alex patrzyła na nią, jak na wariatkę. — Co się tak patrzysz? Jesteśmy w klubie, powinnaś wyjść na parkiet i dać show. — dodała, by zachęcić przyjaciółkę.
— Przypominam ci, że jestem w związku... — upomniała ją i poprawiła się na barowym stołku. Spojrzała w szklankę, gdzie niemal w trybie ekspresowym zmierzała do ponownego zobaczenia dna.
— Przypominam ci, że James kurwił się z Aną w szkolnej toalecie i to jest okej? A podejść i powiedzieć "siema" do gościa, który traktował cię z szacunkiem i jak księżniczkę już nie? — Alex zacisnęła usta w wąską kreskę. Wiedziała, że jednocześnie dziewczyna podpuszczała ją i miała rację.
— I co? Ja mam się zniżyć do jego poziomu i pójść do łóżka z innym...? — spytała unosząc brew. — Ja naprawdę nie chcę kogoś, kto wyjdzie do sklepu po bułki i nigdy nie wróci. Nie bawią mnie takie związki. — wzruszyła ramionami.
— Jaka ty jesteś głupio uparta... Ja w żadnej z moich wypowiedzi nie kazałam ci wskakiwać mu do łóżka. Zachęcam cię tylko do przywitania się z nim. Co jak on cię też widział, ale na przykład boi się sam podejść. Może jest nieśmiały? Pomyślałaś o tym? — Suzy zamówiła kolejne drinki. — Los ma się ku wam, skoro już tyle razy na siebie wpadliście. To na bank nie jest przypadek, nie wierzę w to... Wiesz ile mamy w mieście klubów? Setki.
— To żadne wytłumaczenie, ten klub jest najlepszy. Ma wspaniałą muzykę, pyszne drinki w przyzwoitej cenie i niepowtarzalny klimat. — powiedziała na spokojnie i skinęła na barmana, kiedy wymienił puste szkło na pełne. Spojrzała na Jasona, nawet przez chwilę miała ochotę powiedzieć, że podejdzie do niego i przywita się, ale im dłużej spoglądała, tym bardziej jej odwaga umierała śmiercią naturalną. — Spójrz na te wszystkie laski wokół niego, nawet nie mam podjazdu. Każda wygląda jak sztuka z Playboya, a ja? Mam na sobie legginsy, top i skórzaną kurtkę... Poczochrane włosy i makijaż w stylu "zrobię kreskę i wytuszuję rzęsy"... — mruknęła niepocieszona. Nie czuła się ani trochę komfortowo, widząc siebie w takiej sytuacji.
— Wiesz, jeździ na motorach, skóry to jego żywioł. — Suzy zaśmiała się cwanie pod nosem i upiła kilka łyków drinka. — Poza tym widział cię w wydaniu zmokłej kury, ze sterczącymi sutkami i nie zerżnął cię. Nie uważasz, że to działa na jego plus? — wymieniła kilka dobrych powodów.
— Z tym rżnięciem to nie wiem... — wymsknęło się jej i momentalnie pożałowała tych słów, kiedy jej przyjaciółka wybuchnęła niepohamowaną euforią.
— A jednak! Marzysz o nim! Chciałabyś sprawdzić, co za węża trzyma w spodniach?! A może, żeby wziął cię na motorze? Spodobały ci się jednoślady? Wiem! W tym jego mieszkaniu, gdzieś na końcu świata! — Alex przerzuciła oczami.
— Jak się nie zamkniesz, to wetknę ci ta szklankę w gębę, obiecuję. — dodała, kiedy poczuła na sobie spojrzenia ludzi, którzy siedzieli najbliżej nich.
— To nie moja wina, że tak przyjemne tematy ich gorszą... Myślisz, że jest w łóżku takim no wiesz... Daddy? — zapytała z cwanym uśmiechem na ustach. Brunetka zacisnęła dłonie w pięści, a na twarzy pojawiły się rumieńce.
— Wierzę, że taki własnie jest. Mam wrażenie, że to połączenie czekolady i chilli. Słodko-ostry. — panie wymieniły się spojrzeniami i obie, jak na rozkaz, upiły drinki. — Idziemy zaraz potańczyć, chcę się dzisiaj wyszaleć i odmóżdżyć, bo jutro mam spotkanie rodzinne, na którym jeszcze raz zrobię dobrą minę do złej gry. Chyba, że nie wytrzymam i powiem im, że ich idealny syn i zięć, jest idealnym jebadłem wszystkiego, co ma tętno i nie spierdala na drzewo. — wybuchnęły śmiechem i dopiły drinki.
— Można prosić do tańca? — koło nich wyrosło dwóch przystojnych mężczyzn. Zmierzyły ich wzrokiem, po czym spojrzały na siebie porozumiewawczo i złapały wyciągnięte dłonie panów. Przeprowadzili je przez tłum i wmieszali się, gdzieś po środku parkietu. Zaczęły spokojnie bujając ciałami w rytm klubowej muzyki. Zawsze miały ten sam schemat imprezy, najpierw picie, tańce, a potem wspólne pójście do toalety i ulotnienie się. Nie lubiły nachalnych typów i tłumaczyć się, że są w związkach. Jeśli chciały bawić się dalej, zmieniały wtedy klub i powtarzały poprzednie kroki. Suzy śmiała się wesoło, bawiąc się dobrze z nieznajomym, zapewne rządnym przygód facetem, który raz po raz obracał ją w tańcu. Alex szumiało w głowie od szybko wypitych drinków, alkohol rozchodził się po jej ciele i ściągał z niej kolejne blokady. Zaczęła wykonywać coraz lepsze i odważniejsze figury, eksponując dobrze rozciągnięte ciało, a tłum nieco przerzedził się. Dopiero wtedy aktor zauważył dziewczynę, którą zdążył już nieco poznać. Przechylił nieco głowę, a jego wzrok synchronizował się wraz z jej kolejnymi ruchami. Odsunął ramieniem jedną z dziewczyn, która kręciła się z nim od początku imprezy, kiedy tylko zasłoniła mu widok. Podniósł się i ruszył w jej kierunku, widząc jak nieznany mężczyzna kładł na niej ręce i wodził po jej ciele. Przechodził powoli pomiędzy ludźmi poprawiając marynarkę w kolorze brudnego różu. Zawiązał włosy w koczek nim wykonał kolejny ruch.
— Odbijany. — powiedział oziębłym tonem do obcego i spiorunował go wzrokiem. Nie trzeba było więcej, by facet usunął się z drogi, a kręcąca piruet dziewczyna wpadła wprost na niego. Spojrzała na niego wystraszonym wzrokiem, nie spodziewając się, że zmiana partnerów właśnie nastąpiła.
— Hej... — szepnęła nieśmiało, a jej policzki piekły ją. Nie wiedziała już sama czy była to bardziej zasługa wypitych procentów, czy zawstydzenia, jakie odczuwała, kiedy na horyzoncie pojawiał się Jason.
— Hej, chyba za dużo wypiłaś, wiesz? — spojrzał na nią i przejechał palcami wzdłuż jej policzka i odciągnął kosmyk włosów za ucho. Momentalnie jej oczy zapiekły, spity organizm odczuwał każdy bodziec lepiej, bardziej intensywnie. Poczuła tęsknotę za dotykiem i miłym gestem. Przez wszystko przedarł się zdrowy rozsądek, który przywołał ją do porządku.
— Wiesz, raczej nie jesteś moim ojcem, by stwierdzać to za mnie... A ja? Czuję się świetnie i zamierzam przetańczyć całą noc i to tak, jak ci się w najśmielszych snach nie śniło. — nie była nawet pewna, czy jej zdania wychodziły spójnie, czy miały jakikolwiek sens.
— Pokaż te ruchy, ale przy pierwszym upadku, wierz mi lub nie, ale dalej nie pozwolę ci się upokarzać. — mruknął i ściągnął z siebie marynarkę, rzucając ją kumplowi, z którym tu przyszedł.
— Upokarzać? Co ty, kurwa, o tym wiesz? Nikt nie zapytał się mnie o zdanie, kiedy twoi koledzy zrobili rozróbę i umieścili te zdjęcia na szybach... Ja też na tym ucierpiałam, straciłam w oczach dzieciaków, które uczę. Teraz ci nagle zależy, żebym nie wyszła na debila? — prychnęła lekko.
— Tańcz. — uciął krótko i zmierzył ją wzrokiem.
— Potowarzysz mi, czy taka kupa mięśni nie potrafi się ruszać? — spojrzała na niego w wyzywający sposób. Alkohol od zawsze dodawał jej odwagi, a że była przekorna, uwielbiała prowokować. Chłopak pokręcił głową na boki, ale był gotów przyjąć wyzwanie.
— Mam cię poprosić do tańca? — zapytał, wyciągając w jej kierunku dłoń.
— Nie trzeba, wiem czego chcę. — chwyciła mocno jego dłoń, ale nie spodziewała się, że z takim impetem wyciągnie ją na środek parkietu. Znów na niego wpadła z jeszcze mocniejszym impetem, zapierając się dłońmi o jego klatkę piersiową. Uniosła powoli wzrok do góry, szukając jego twarzy. Poczuła jednak zaciskając się palce na jej dłoni i okręcił ją wokół jej własnej osi. Zakręciło jej się nieco w głowie, miał tyle siły, a jednocześnie czuła, jak dobrze ją kontrolował. Wiedziała, że nie pozwoli jej upaść. Uniosła powoli do góry nogę, prostując ją w powietrzu do pełnego szpagatu i zakręciła się, przechodząc płynnie w piruet. Chwycił za jej dłoń i przyciągnął ją do siebie, utrzymując całkiem porządną ramę i pędził z nią przez parkiet. Patrzyli sobie w oczy, popisując się coraz bardziej. To była walka płci, a gdyby cokolwiek mogło oddać ich uczucia, nad ich głowami trzaskałyby pioruny. Kiedy piosenka się skończyła, dziewczyna wyrwała mu się. Chciała iść do baru, napić się drinka, jednak w całym zamieszaniu zapomniała, że parkiet był na podwyższeniu. Zabrakło jej gruntu pod nogami i poczuła jak leci. Kiedy jej twarz znalazła się centymetry od podłogi, zaczęła dyszeć wystraszona, czując uścisk na swojej klatce piersiowej. Złapał ją w ostatniej chwili. Zaszumiało jej nieprzyjemnie w głowie, kiedy jej ciśnienie, spowodowane stresem skoczyło nieco do góry.
— Trzymam cię. — powiedział, czując, że wciąż była zesztywniała jak deska. — Trzymam cię... — powtórzył jeszcze raz, a dopiero to ją uspokoiło na tyle, że jej ciało nieco rozluźniło się. Poczuła jak jego druga ręka obejmuje jej nogi. Podrzucił ją lekko, łapiąc w swoje ramiona.
— Złapałeś mnie... — szepnęła i zatrzepotała rzęsami, hamując zbierające się łzy. Miała cholerny mętlik w głowie, a świat wirował. Mężczyzna działał na jej zmysły i ciało, a może tak tylko jej się wydawało, bo chyba nigdy nie czuła się bardziej zagubiona.
— Złapałem, a teraz cię stąd wyniosę. Taka była umowa. — powiedział spokojnym, opanowanym tonem. Zabrał od Suzy kurtkę dziewczyny i wyszedł z nią przed klub. Postawił ją na chodniku, zaraz przy samochodzie. Kolejny raz spojrzała na niego, jak na bohatera. — Nie patrz tak na mnie... Nie zrobiłem nic wielkiego. — powiedział, ale kiedy się zachwiała podtrzymał ją. Pokręcił głową na boki, nie widząc dla niej nadziei. Westchnął i położył dłonie na jej biodrach. Zacisnął je dość mocno, aż uchyliła lekko usta. Podciągnął ją do góry, sadzając na masce czarnego Range Rovera. Pomachała lekko nogami i złapała się brzegu samochodu.
— Dlaczego...? — szepnęła spoglądając na niego i potarła ramiona, kiedy zimny powiew wiatru, wywołał u niej nieprzyjemne dreszcze. Okrył ją jej kurtką, po czym pomógł przełożyć jej ręce przez rękawy.
— Co dlaczego? Nie wiem o co pytasz? — tak naprawdę domyślał się, ale czekał na wyjaśnienia od dziewczyny. Mierzył ją wzrokiem i zgarnął z twarzy jej włosy, które zdążyły się przykleić do nieco spierzchniętych ust.
— Wiesz ile mam pytań do? Przechodzisz mi przez myśl od kilku dni i siejesz za sobą spustoszenie w mojej głowie, jak huragan. Dlaczego mi pomagasz? Dlaczego ukrywasz, kim jesteś? Dlaczego nasze drogi się zaczęły krzyżować? Dlaczego masz na mnie taki cholerny wpływ? Dlaczego... — wyszeptała nie powstrzymując już łez. Trzeźwiała z każdym pytaniem, chociaż czuła, że powoli zaczynało ją mdlić. Przełykała nagromadzoną w ustach ślinę. Obserwował ją uważnie, miała w sobie coś, czego nie potrafił określić słowami. Może to ta zagadkowość była magnesem?
— Dlaczego ci pomagam? — zaśmiał się lekko, chociaż miała wrażenie, że był to nieco nerwowy śmiech. — Bo potrzebujesz pomocy. Wtedy w barze, gdybym cię nie zabrał, pewnie rozchorowałabyś się porządnie. Byłaś głodna, zmarznięta, mokra i załamana...
— Twój kumpel chciał mnie zgwałcić... — wysyczała przez zaciśnięte zęby.
— Ty to tak widzisz. Nie znasz go i nie wiesz, co przeszedł w życiu. Dotknął cię? Zrobił ci coś więcej, niż uraził tylko słowem? Gwarantuję, że pierwsza lepsza pyskówka powstrzymałaby go, a to akurat potrafisz. — słuchała go uważnie i zastanawiała się ile w tym wszystkim było racji. Nie zdawał się być facetem, który już na dzień dobry kłamał. — Nie ukrywam kim jestem, ale nie lubię się chwalić każdej napotkanej osobie. Szczególnie, że gdybyś mogła ostatnio, to rzuciłabyś się na mnie z wdzięczności. Nie chcę tego, bo nie robiłem nic dla podziękowań, to był zwykły ludzki gest. Na resztę pytań nie znam odpowiedzi. Zawsze kiedy jestem ze znajomymi w mieście, wybieramy ten klub. Mają najlepsze drinki, w dobrej cenie i jest fajny klimat. Nie uważam, że mam na ciebie jakikolwiek wpływ. Doradziłem ci kilka razy, co powinnaś zrobić, to nie był rozkaz, któremu trzeba się podporządkować. Masz wolną wolę i duży pazur... Wierz mi, albo nie, ale naprawdę zaimponowałaś mi, krzycząc na moich chłopców w barze. Z reguły ludzie tam zaglądają, patrzą po nich i uciekają, gdzie pieprz rośnie... — wzruszył lekko ramionami. Nie spuściła z niego wzroku nawet na sekundę. Otarła mokre policzki.
— Teraz ty mi odpowiedz, dlaczego tak silna kobieta, znów zalewa się łzami. Zrobiłem ci coś złego? — zapytał ze stoickim spokojem.
— Co? Nie... Po prostu życie tnie ze mną w chuja... Ja nie wiem kim jestem, dokąd zmierzam, czego chcę, na co zasługuję? Ostatnie wydarzenia rozbroiły mnie psychicznie... Błagam, zestaw mnie na ziemię... — poprosiła, kiedy mdłości nasiliły się. Skinął głową i złapał ją za biodra, stawiając ją bezpiecznie na chodniku. Nie mogła uwierzyć w to, z jaką łatwością mu to przychodziło i to przyjemne ciepło, które od niego biło. Ruszyła w stronę śmietnika, kiedy cofnęło ją po raz pierwszy. Nie czekał na kolejny raz, szybko ściągnął ze swoich włosów gumkę, w kolorze garnituru i złapał jej włosy, wywijając je w kucyka. Przytrzymał jej włosy, kiedy zwracała wszystko, co znajdowało się w jej żołądku.
— Kiedy ostatnio jadłaś? Nie leci z ciebie nic poza wodą, a w dodatku piłaś na czczo? Zabiorę cię do domu, wsiadaj do auta. — wyciągnął z kieszeni kluczyki i odblokował nim drzwi pojazdu, na którym przed chwilą siedziała. Podprowadził ją i otworzył przed nią drzwi, podając jej dłoń i asekurując, by bezpiecznie usiadła na miejscu pasażera.
— Nie wiem, kiedy ostatnio jadłam, chyba wczoraj popcorn w wannie... — powiedziała cichym tonem i rozejrzała się po mieście. Unikała kontaktu wzrokowego, było jej głupio, że musiał być obok, kiedy staczała się na dno.
— Daj adres... — Alex podała mu telefon, na którym wyświetlony był adres. Przepisał go do nawigacji i ruszył we wskazanym kierunku. Nie spieszył się, chcąc dziewczynie dać jak największy komfort jazdy i zredukować do minimum wszystkie drgania i wstrząsy, które mogłyby wywołać kolejne torsje. Cała podróż minęła im w ciszy. Zatrzymał się pod jej domem i wysiadł. — Mam cię zanieść, czy dasz radę? Jesteś osłabiona. — przypomniał.
— Dam radę. Dziękuję, za podwózkę. — powiedziała cicho, ale nie zdawało się na nim robić to żadnego wrażenia. Nie odburknął nawet krótkiego "dzięki". Ruszył krok w krok z nią, w kierunku domu, wszedł z nią do środka, nie pytając nawet o zgodę. Posadził ja na blacie w kuchni, a sam sięgnął do pojemnika na chleb. Wyciągnął kawałek bagietki, masło i wędlinę, po czym naszykował jej kanapkę. — Nie chcę...
— Ja się nie pytam, czy chcesz, zjedz. Zrób chociaż kilka kęsów, żebyś w razie czego miała czym wymiotować. — posłuchała się go i zjadła kilka kęsów. Jednak po chwili zobaczyć, że zastygła w bezruchu ze spuszczoną głową. — Alex? — zapytał cicho, ale nie dostał odpowiedzi. Podszedł do niej i uniósł lekko jej twarz. Spała, co totalnie go zaskoczyło. Zgarnął ją delikatnie na ręce i wniósł po schodach na górę, po czym wniósł do sypialni i położył do łóżka, w którym spokojnie spał James, chrapał głośno, co tylko go podirytowało. Miał ochotę strzelić mu w twarz, ale myśl o tym, że dziewczyna już to zrobiła, koiła nieco jego zapał. Otulił ją kołdrą, wyrywając ją spod śpiącego mężczyzny.
— Jason? — wyszeptała, kiedy odwrócił się na pięcie, by opuścić jej dom. Zastygł nieruchomo, bo skoro znała jego imię, musiała już wiedzieć, kim jest i czym się zajmuję.
— Tak? — zapytał cichym tonem.
— Pocałuj mnie... — wyszeptała. Chłopak uniósł nieco brwi ze zdziwienia. Spojrzał jeszcze raz na śpiącego obok mężczyznę. Nie potrafił jej obudzić, a miał cichą nadzieję, że zdradliwa bestia obudzi się i zobaczy, jak powinno dbać się o kobietę. Zaparł się dłońmi o łóżko i pochylił nad nią. Jego włosy, posmyrały jej policzek, a ona nieco rozszerzyła oczy i rozchyliła minimalnie usta, patrząc mu w te bursztynowe oczy. Było jej wszystko jedno, czy James śpi, czy nie. W końcu chłopak wpił się w jej usta, całując ją zachłannie. Przerósł jej najśmielsze oczekiwania. Całował tak dobrze i smakował jeszcze lepiej. Przeciągnęła pocałunek, po czym Jason odsunął się od niej.
— Starczy,m bo rano i tak nie będziesz pamiętać... — powiedział cicho i pocałował jeszcze jej czoło. Wyszedł z domu i przedzwonił do swoich kumpli, meldując się, że zaraz wróci do klubu.

Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz