Budzik wyrwał ją ze snu. Złapała z szafki telefon i wyłączyła alarm, po czym przetarła oczy, a z jej ust wydarł się cichy jęk, spowodowany bólem ręki. Zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki. Zdjęła opatrunek i przemyła chłodną wodą poparzone miejsce, po czym nałożyła nieco maści przyśpieszającej gojenie ran. Założyła czyste gaziki i owinęła bandażem ramię, po czym otworzyła szufladę, w szafce przy zlewie, gdzie wyciągnęła podkład, puder, eyeliner i tusz do rzęs. Zrobiła szybki, prosty makijaż i spryskała szyję ulubionymi perfumami. Uśmiechnęła się lekko pod nosem do samej siebie i zgarnęła szczotkę. Zaczesała dokładnie wszystkie włosy do tyłu i upięła je w prostego koka. Przeszła powolnym krokiem do ogromnej garderoby i rozejrzała się po niej. Nie miała jeszcze czasu, by sprawdzić, co Jason jej nakupił, ale już na pierwszy rzut oka wiedziała, że zadbał, by ciuchy były różnorodne i zahaczały o każdy styl. Ściągnęła z wieszaka koronkową bieliznę, którą wsunęła na swoje nagie ciało, po czym zdecydowała się na obcisłe jeansy i białą, zwiewną koszulę z dłuższym tyłem. Zarzuciła na to czarną ramoneskę, po czym podeszła do długich, niskich szuflad, gdzie odnalazła coś, co przyprawiło ją o szeroki uśmiech i wprawiło ją w dobry nastrój. Leżało tam kilka różowych scrunchies, które już chyba do końca życia, będą jej się kojarzyć ze złym chłopcem z baru. Założyła jedną z nich na nadgarstek, po czym sięgnęła po niewielką torbę sportową, do której wsadziła nieduży ręcznik, trykot i baleriny. Spojrzała w lustro, poprawiając się jeszcze. Wiedziała, że powrót do szkoły mógł być jednym z cięższych dni.
— Dasz radę kobieto... — wyszeptała pod nosem do siebie, po czym wzięła z półki botki na wysokim obcasie i wsunęła je na nogi. Zapięła i ruszyła do drzwi, zamykając za sobą mieszkanie i schowała klucze do torby. Zjechała windą na dół i wyszła z budynku, wsuwając na nos ciemne okulary. Ruszyła na najbliższy przystanek autobusowy, gdzie wyciągnęła z torby telefon i sprawdziła aplikacje, gdzie miała rozkład komunikacji miejskiej. Do kolejnego autobusu zostały trzy minuty, a przed nią było tylko pięć przystanków, z czego cieszyła się, bo nie przepadała za jazdą zatłoczonymi autobusami. Podczas oczekiwania, wpięła w telefon słuchawki i puściła sobie muzykę, kiedy tylko wetknęła je w uszy. To zawsze była dla niej tarcza ochronna, całe życie wyrażała siebie muzyką i miała piosenki na każdą okazję. Dzisiaj wybór padł na jeden z coverów piosenki "Crazy", w wykonaniu 2WEI. Zajęła po chwili miejsce w autobusie i oparła się głową o szybę, patrząc na ludzi, którzy też zaczęli swój pęd. Gnali do szkół lub pracy, każdy widział czubek swojego nosa, a ona? Miała w głowie ogromny mętlik, spowodowany ostatnimi wydarzeniami. Wracała myślami do pożaru i pocałunku pośród płomieni, który rzeczywiście zadziałał na nią lepiej, niż energy drink. Miał coś w sobie, coś czego nie potrafiła określić słowami. Był cholernie bogatym człowiekiem pod każdym względem. Westchnęła, a kąciki jej ust uniosły się nieco do góry. Wysiadła na swoim przystanku i powolnym krokiem udała się w stronę wejścia do szkoły. Wzięła głęboki wdech, nim odważyła się szarpnąć za klamkę, jednak ku jej zdziwieniu, wszystko zdawało się być normalnie. Odpowiadała na przywitania uczniów i udała się wprost do swojej sali, gdzie sprawdziła radio, a następnie poszła do swojej kanciapy, gdzie założyła trykot i baleriny, a swoje ubrania odwiesiła na wieszak. Po piętnastu minutach rozległ się dzwonek, który ochoczo zapraszał młodzież na lekcje. Otworzyła drzwi i gestem zaprosiła wszystkich do środka, jednocześnie witając się z nimi. Cała grupa ustawiła się wzdłuż poręczy, a Alex włączyła im muzykę, rozpoczynając lekcje i zaczęła z nimi tańczyć.
— Proszę pani... — usłyszała za swoimi plecami głos Katie.
— Słucham? — odpowiedziała, zbierając z podłogi swój ręcznik i spojrzała na rudowłosą dziewczynę, która trzymała w ręku kawałek papieru. Dziewczyna była na drugim roku i zdawała się być dobrze rokującym materiałem, na prima balerinę. Miała bardzo jasną karnację i nieco piegów na twarzy, ale z każdą lekcją Alex utwierdzała się w przekonaniu, że dziewczyna wie dokładnie, co robi i dokąd zmierza.
— Tak sobie pomyślałam, że może chciałaby pani potrenować nas dodatkowo po lekcjach i wystąpić z nami na konkursie tanecznym. Organizuje to wyższa szkoła, która rozda stypendia najlepszym z najlepszych. — powiedziała nieśmiało i pokazała kawałek papieru, który okazał się ulotką reklamującą owe wydarzenie. Kobieta wzięła ją w swoje dłonie i obejrzała dokładnie.
— Trzy tygodnie... Zbieraj ekipę Katie, ale nie tylko ludzi z baletu, zrobimy show inne niż wszystkie. — uśmiechnęła się szeroko, a młoda dziewczyna skinęła głową i ucieszona pobiegła w stronę swoich rówieśników. Alex spojrzała jeszcze za nią i wyszła na korytarz zapraszając kolejną grupę na zajęcia.
James wyszedł ze swojego gabinetu i przeszedł się po korytarzu. Cała sprawa z rozbojem w jego gabinecie rozeszła się po kościach i dzisiaj nikt już do tego nie wracał. Przechadzał się, mijając się z uczniami, którzy witali się z nim. Stanął w drzwiach sali baletowej, gdzie przyglądał się przez chwilę brunetce i jej idealnym ruchom. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Po tym, jak ostatnio oberwał od Jasona, nie było już żadnego śladu.
— Nie uwierzycie, babka od baletu zgodziła się, jedziemy na konkurs. — usłyszał za sobą głos Katie. — Mam zebrać ekipę i wiecie co? Stwierdzam, że moja kuzynka i jej przyjaciółka się nada, patrzcie, jak się ruszają. — powiedziała pokazując znajomym filmik na telefonie. Mężczyzna przysłuchiwał się rozmowie nastolatków i zmarszczył nieco brwi na myśl, że o konkursu mieliby stanąć zawodnicy, którzy nie byli uczniami jego szkoły. Mruknął niepocieszony i podszedł do dzieciaków. — Dzień dobry panie dyrektorze.
— Dzień dobry, słyszałem o udziale w konkursie pod opieką pani Alexandry. Chciałbym mieć listę uczestników na swoim biurku, kiedy już zbierzecie ekipę. — powiedział z szelmowskim uśmiechem, a Katie przytaknęła.
— Nie ma sprawy, na bank pan ją dostanie. Pewnie jeszcze dzisiaj, bo mam już ustalone mniej więcej, kogo chcę do załogi. — odpowiedziała z szerokim uśmiechem, było widać, że dziewczynie bardzo na tym zależało i nastawiła się już na podjęcie próby wygrania. James odwzajemnił uśmiech i pożegnał się z nimi, wracając kilka kroków w stronę sali.
— Już ja ci pokażę, że mnie się nie zostawia... — prychnął pod nosem, a kiedy ich wzroki skrzyżowały się, skinął w jej kierunku głową. Odwróciła szybko wzrok, skupiając się na zajęciach.
Na jej nieszczęście pierwszy dzień po prawie dwutygodniowej przerwie dał się jej we znaki, kiedy odbyła sześć godzin zajęć pod rząd. Kiedy pożegnała się z ostatnią grupą, usiadła na ławce i zsunęła z stóp baleriny, rozmasowując palcami zmęczone stopy. Usłyszała pukanie do drzwi, a zaraz po tym weszła jej najlepsza uczennica.
— Proszę pani, mam gotową listę. Nie wiem, czy tak się da, ale załatwiłam kilku świetnych tancerzy spoza szkoły. — powiedziała z uśmiechem, przekazując listę. Alex ogarnęła ją wzrokiem i uśmiechnęła się szeroko.
— Znam tego Vincenta, jest młodszym bratem mojej znajomej i rzeczywiście jest świetny. Jemu też przyda się szansa rozwinięcia skrzydeł. — pokiwała głową z pełnym uznaniem dla wyborów dziewczyny. — Bardzo mi się to podoba i cieszę się, że zaangażowałaś w to swoich znajomych, jednak musimy ich sprawdzić, bo mamy tylko trzy tygodnie na doprowadzenie się do perfekcji i zrobienie dobrego show. — brunetka podeszła do swojej kanciapy i wyciągnęła duży arkusz papieru, na którym była rozpiska, kto i w jakich godzinach korzystał z jej sali. Zamyśliła się chwilę i chwyciła za marker, zaznaczając wszystkie wolne godziny. Próby codziennie o 19:00, obecność obowiązkowa. — uśmiechnęła się ciepło, a jej podopieczna niemal pisnęła ze szczęścia.
— Jest pani najlepsza! — powiedziała uradowana i wpisała w swój kalendarz dodatkowe zajęcia. — Pobiegnę powiadomić resztę. — dodała Katie i uradowana wybiegła z sali, wyciągając telefon i dzwoniąc po wszystkich znajomych. Alex uśmiechnęła się i poszła na zaplecze przebrać się w normalne ubrania, po czym spakowała sobie wszystko do torby. Poprawiła makijaż i ruszyła w stronę gabinetu dyrektora. Stanęła przed drzwiami i wzięła głęboki wdech. Bała się tego, co mogło ją spotkać za nimi i nie była do końca pewna swojej reakcji. Jednak dobro jej podopiecznych, było dla niej najważniejsze. W końcu pociągnęła za klamkę i otworzyła drzwi. Kiedy Ana ujrzała dziewczynę, szybko poprawiła się na krześle i odchrząknęła pod nosem. Alex podeszła i położyła rozpiskę.
— Wpisz w grafik, że codziennie przez kolejne trzy tygodnie moja sala jest wyłączona z zajęć dodatkowych, bo sama jej potrzebuję. — powiedziała chłodnym tonem, a w głowie miała tylko obraz, jak nakryła niewyżytą sekretarkę z Jamesem w jednej ze szkolnych toalet.
— Rezerwacja sali wymaga pisemnej zgody od pana dyrektora. — powiedziała kobieta o kruczoczarnych, falowanych włosach.
— Od kiedy? — brunetka była zdecydowanie zdziwiona, bo nigdy nie było takich zasad.
— Od dzisiaj. — jej odpowiedź była jednoznaczna, robili jej pod górkę, jak tylko się dało. Wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić zszargane nerwy. Nie zamierzała robić scen, ani dać się podpuścić. — Pan dyrektor jest zajęty, kazał nie wpuszczać nikogo do siebie.
— Skoro cię nie posuwa, to nie jest aż tak bardzo zajęty. — mruknęła, nie mogąc się powstrzymać od kąśliwej uwagi.
— Dalej cię to boli, że wybrał lepszą? — zaśmiała się lekko pod nosem, zarzucając długimi włosami.
— Wybrał lepszą? On skomlał o to, bym go nie zostawiała, a na odchodne jeszcze starał mi się oświadczyć podczas kolacji z naszymi rodzicami, więc nie bardzo jestem w stanie twierdzić, że jesteś taka lepsza ode mnie. — zaśmiała się pod nosem. — On musi mieć dziewczynę z klasą, z dobrego domu, bo inaczej mamusia mu nie pozwoli na związek, a wierz mi lub nie, jej słowo to dla niego rzecz święta. Jeśli łudzisz się, że zostaniesz kiedyś jego żoną, to lepiej wybij sobie to z głowy, nim skończysz ze złamanym sercem. Zdradził mnie, zdradzi i ciebie. — zmierzyła ją jeszcze wzrokiem od góry do dołu, po czym pchnęła drzwi do gabinetu dyrektora. Ana zerwała się, próbując ją zatrzymać i wykrzykując coś w jej kierunku, jednak ona miała do załatwienia coś pilnego i nie zamierzała pozwolić, by ktokolwiek jej w tym przeszkodził.
— Kogo ja widzę, moja biedna, mała Alex. — powiedział, kiedy ją ujrzał, unosząc wzrok znad sterty papierów. — Jestem aktualnie dość zajęty. — powiedział zbywającym tonem.
— Wypełnianiem papierów? Nie martw się, ja też w sprawie głupiej papierkologii. — powiedziała i spiorunowała wzrokiem sekretarkę, która śmiała złapać ją za ramię, chcąc powstrzymać ją przed wejściem wgłąb gabinetu. Wyrwała rękę i zacisnęła usta, nie chcąc dać po sobie poznać, że sprawiła jej ból, kiedy zacisnęła dłoń na poparzonym ramieniu. Powolnym krokiem podeszła do biurka i już miała usiąść, kiedy nagle się wyprostowała. — Można tutaj usiąść, czy tutaj też ją posuwałeś? — prychnęła pod nosem.
— Zaryzykuj. — powiedział z cwanym uśmiechem, widząc, że jeszcze przeżywała to, co się stało. — Co cię do mnie sprowadza i jak mogę ci pomóc? — zadał jej pytanie swoim niewinnym tonem, co rozjuszyło ją jeszcze bardziej, bo dobrze wiedział czego chciała.
— Przecież wiesz. — odpowiedziała chłodnym tonem. Jednak on zdawał się czekać na konkretną odpowiedź. — Potrzebuję pozwolenia na zajęcia pozalekcyjne na mojej sali. — wyraźnie podkreśliła przedostatnie słowo.
— Kochanie moje najsłodsze. To moja szkoła, a wszystkie sale należą do mnie. Używasz jej dzięki dobroci mego serca. — krew zagotowała się jej w żyłach. Nie sądziła, że James okaże się na tyle chamski.
— Wiesz, żeby mieć dobroć w sercu, najpierw trzeba posiadać taki organ. Wydaj mi, do cholery, ten papier i darujmy sobie tę szopkę. To i tak do niczego nie prowadzi... — spojrzała mu w oczy i skrzyżowała dłonie na piersiach.
— Nie mogę ci pozwolić reprezentować szkoły w tym konkursie, bo zamierzasz wziąć jakieś nieutalentowane przybłędy z ulicy. — skwitował bez żadnych skrupułów.
— To, że nie stać ich na zajebiście wielkie czesne, nie oznacza, że nie mają talentu. Uważasz, że wszyscy w naszej szkole mają talent? To się grubo mylisz. Po prostu ich rodzice liżą ci dupę, żeby nie wyrzucić ich rozpieszczonych dzieciaków. Kładą kolejne tysiące i ty to łykasz. Nie dbasz o dzieciaki, a o to, by stan w kasie się zgadzał. Popukaj się w czoło, może coś się jeszcze poukłada. — westchnęła lekko pod nosem.
— Nie będziesz mi mówić, co mam robić, bo nie jesteś już ze mną w związku.
— Dalej skomlisz o atencję i chcesz żebym wróciła? Nawet nie wiesz, jak mi teraz dobrze bez ciebie. Nie wydasz pozwolenia, to nie. Zrobię to bez niego. — roześmiała mu się w twarz i podniosła z siedzenia.
— Żebyś tego nie pożałowała. Pamiętaj, zawsze możesz wrócić do domu Alex. — spojrzał w jej oczy.
— Ciebie to już naprawdę popierdoliło. Myślisz, że nie pamiętam, co mi zrobiłeś w naszym ulubionym barze? Pamiętam wszystko, więc zastanów się, komu zrobisz takim zachowaniem pod górkę, bo Jason ma nagrania z tego wydarzenia, a policja na bank chętnie zamknie takiego gnojka, a co za tym idzie, twoja kariera runie. — nie czekała na odpowiedź. Ruszyła w stronę wyjścia i trzasnęła drzwiami. Blefowała, ale liczyła cicho, że mężczyzna połknie haczyk. Wyszła po chwili z budynku szkoły i ruszyła w stronę przystanku autobusowego. Wsadziła w uszy słuchawki i szczerze mówiąc miała już dość tego dnia. Nie spodziewała się jednak tego, że kilka chwil po tym, jak opuściła szkołę, wyszedł James, który wsiadł do auta i wpatrywał się w dziewczynę. Czekał, aż wsiądzie do odpowiedniego autobusu, by ruszyć za nią. Śledził pojazd komunikacji miejskiej, chcąc dowiedzieć się, gdzie dziewczyna mieszkała. Jednak, kiedy zatrzymał się pod ekskluzywnym drapaczem chmur, szczęka mu opadła. Nie spodziewał się takiego widoku, zacisnął dłoń w pięść, po czym wyszedł z auta i ruszył za dziewczyną do środka. Szedł szybkim krokiem, a kiedy zamykała za sobą drzwi wejściowe, złapał za nie i przytrzymał je. — James?! Co ty tu do cholery robisz?! — szarpnęła za drzwi, chcąc je zatrzasnąć, ale mężczyzna miał na tyle siły, by powstrzymać ją.
— Wiesz, nie lubię bardzo, jak ktoś mi grozi. Lepiej się zastanów, co robisz, bo ucierpią na tym tylko i wyłącznie twoi uczniowie. Albo grasz według moich reguł, albo wcale. Pamiętaj, że teraz wiem, gdzie mieszkasz. To nie dziwne, że nie stać cię na takie mieszkanie, a jednak tu jesteś? Twój włochaty przydupas ci je opłaca? — prychnął pod nosem.
— Odwal się od Jasona, bo to co jest między nami, dotyczy nas, a nie jego. — warknęła ze złością.
— To ty go w to wmieszałaś, kiedy mnie uderzył. — odpowiedział ze złością.
— Uderzył cię, bo w przeciwieństwie do ciebie, potrafi się zachować jak prawdziwy mężczyzna i stanąć w obronie kobiety. — jej ton głosu wręcz ociekał jadem, sama miała ochotę mu przywalić, ale powstrzymywało ją to, by nie zagrać na niekorzyść dzieci.
— Nie rozumiesz, że cię kocham i chcę żebyś wróciła do domu? A nie szlajała się po bogatych dzielnicach, jak jakaś ekskluzywna dziwka? — tłumaczył po raz kolejny swoje zachowanie, jednak dziewczyna miała tych wymówek po dziurki w nosie. Nie ruszały już jej, odkąd relacja z długowłosym chłopakiem, niespodziewanie popchnęła się naprzód.
— Wolę być ekskluzywną dziwką, niż podrzędną biurwą z prywatnej szkoły. — skwitowała i zatrzasnęła drzwi, pokazując mu środkowe palce. Po czym pośpiesznie ruszyła do wind. Poczuła ulgę wsiadając do jednego ze stalowych dźwigów, który powiózł ją na piętro, gdzie było jej mieszkanie. Szybko weszła do środka i kiedy tylko zatrzasnęła drzwi, zjechała plecami po nich, siadając na podłodze. Wiedziała, że to nie będzie łatwy dzień, ale w życiu nie przypuściłaby, że będzie tak trudny.
CZYTASZ
Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa Fanfiction
FanficMama od zawsze powtarzała, żebym uważała na złych chłopców. Miałam sobie wybrać ułożonego faceta, który uchyli mi nieba. Posłuchałam. Okazało się to być najgorszym życiowym błędem, a przysłowiowy zły chłopiec? Przemierza pewnie kolejne drogi na swoi...