38. Kinderki

104 8 23
                                    

— Cieszę się, że zdecydował się pan wybrać naszą firmę. Jeszcze dzisiaj wpadną ludzie, zrobić pomiary i pełną wycenę materiałów. Jutro wpuścimy już budowlańców i sądzę, że w przeciągu miesiąca, bar powróci do żywych. — Caroline uścisnęła dłoń Jasona i uśmiechnęła się szeroko, zbierając swoje dokumenty do teczki. Dopiła ostatni łyk kawy i rozejrzała się po mieszkaniu, urządzonym w męskim stylu. — Będę się zbierać. — uśmiechnęła się szeroko. 
— Odprowadzę cię. — powiedziała Alex z uśmiechem i podniosła się powoli z fotela. 
— Wszystko dobrze? — zapytał Jason, ale brunetka pokiwała tylko głową. Zaprowadziła dziewczynę na dół i przeprowadziła przez warsztat, wyprowadzając ją na zewnątrz. 
— Chcesz papierosa? — Alex wyciągnęła pudełko w jej stronę, a dziewczyna wyciągnęła jedną z białych bletek, wypełnionych filtrem i tytoniem. Przyłożyła używkę do ust, a brunetka odpaliła jej używkę, po czym wzięła jednego dla siebie i schowała paczkę do kieszeni. 
— Dzięki. — powiedziała blondynka i rozejrzała się dookoła, po czym spotkała się wzrokiem z Adrianem, który zdawał się ją obserwować. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. 
— Wpadłaś mu w oko. — powiedziała ściszonym tonem Alex. 
— On też nie jest zły. Jesteś tutaj jedną dziewczyną? — zapytała, wsuwając pod pachę dokumenty i tablet. 
— Aktualnie tak, ale jak otworzą bar, to pewnie będą wpadać inne. Na razie panowie siedzą w domach i wpadają tylko do warsztatu, jak czegoś im potrzeba. Kiedy pomożecie nam odbudować bar, zobaczysz, że życie tutaj to dla niektórych niekończąca się impreza. — obie dziewczyny roześmiały się ciepło. 
— Nie sądziłam, że w swojej karierze będę pracować dla kogoś sławnego, chociaż Jason w ogóle nie zachowuje się, jak znany aktor. Przynajmniej w moim mniemaniu. — Caroline wypuściła chmurę dymu i zaśmiała się. 
— To naprawdę dobry i porządny człowiek. Chociaż potrafi czasami pokazać pazura i postawić na swoim. Kiedyś ci opowiem, co tu się działo, padniesz. — brunetka uniosła kącik ust do góry, na samo wspomnienie tego, co przeszła z aktorem. Blondynka spojrzała na zegarek i dopaliła papierosa. 
— Musze się zbierać, mam kolejne spotkanie. Zaraz wam tutaj przyślę ekipę, a jutro kolejną, żeby prace ruszyły jak najszybciej. Miło było cię poznać. — dodała na końcu, nim otworzyła drzwi do czerwonego Citroena. 
— Trzymaj się. — Alex machnęła jej i spojrzała na Adriana, któremu głowa chciała się ukręcić. — Zakochańcu! Dobre wieści, Jason podpisał umowę, więc będziesz ją widywał częściej, tylko nie spierdziel tego, bo macie się ku sobie od pierwszego wejrzenia. — rzuciła w niego jedną ze szmatek do polerowania lakieru. 
— Weź, straszna petarda z niej... — mruknął pod nosem. — Myślisz, że spojrzałaby na kogoś takiego jak ja? — uniósł lekko brew, będąc ciekawym odpowiedzi. 
— Już to zrobiła... Skup się na tym, co robisz... — podsumowała, wskazując na przelewający się olej. 
— Kurwa i wszystko do czyszczenia. — przeklął głośno, a Alex roześmiała się w głos. Pomachała mu i wróciła roześmiana na piętro, gdzie Jason rozmawiał z ojcem, jednak kiedy tylko dziewczyna przekroczyła próg, oboje zamilkli. 
— Coś się stało? — zapytała patrząc po nich. 
— Nie, zupełnie nic. Co jesteś taka roześmiana? — długowłosy szybko zmienił temat, a jego dziewczyna podeszła do nich i rozsiadła się na jego kolanie. 
— Pani Caroline i Adrian mają się ku sobie od pierwszego wejrzenia, więc coś mi się zdaje, że szybko się jej stąd nie pozbędziemy. W sumie nawet nie chcę, bardzo przemiła osoba i bardzo kompetentna. — podsumowała brunetka, na co jej partner przytaknął. 
— Dlatego się zgodziłem na ich firmę. Były tańsze, ale po tym jak ta dziewczyna ich zareklamowała, jak profesjonalnie podeszła do tematu, sprawiło, że nie mogłem nie podpisać tej umowy. — Alex uśmiechnęła się szeroko na jego słowa. Ułożyła dłonie na jego policzkach i wpiła się namiętnie w jego usta. 
— Idę się położyć, brzuch mnie coś boli... — powiedziała, a mężczyzna od razu wsunął dłoń pod jej koszulkę. Nigdy nie rozumiała fenomenu, jak faceci mogli być tak ciepli.
— Szycie, czy coś innego? — zapytał z troską w głosie, mierząc ją wzrokiem. 
— Coś innego. — odpowiedziała zgodnie z prawdą i wstała z jego kolana. Po czym udała się do sypialni, gdzie zsunęła z siebie spodnie i weszła pod kołdrę, otulając się nią szczelnie. Zwinęła się w kulkę, a po chwili dołączył do niej kot, który położył się przy niej, wtulając się i mrucząc cicho. Jason ogarnął naczynia i zajrzał do dziewczyny, zasłonił jej żaluzje, żeby miała ciemniej i ustawił klimatyzację na nieco mniejszą temperaturę, by lepiej się jej spało. Wrócił do ojca, gdzie zaczęli kontynuować przerwaną rozmowę. 

Alex podniosła głowę trzy godziny później, rozejrzała się zaspana po sypialni, kiedy zauważyła Jasona, patrzącego na nią poważnym wzrokiem. 
— No co? — spytała, nie rozumiejąc o co mu chodzi. 
— Tylko nie panikuj... — powiedział spokojnym głosem i położył na łóżku paczkę podpasek i komplet bielizny. Dziewczyna uniosła wzrok na niego i momentalnie zaczęła się wykopywać z pościeli. — Hej! Spokojnie! — krzyknął na nią, bojąc się o to, by szwy nie puściły. 
— Ja pierdolę, czemu mnie nie obudziłeś... — jęknęła zażenowana, widząc plamę z krwi. Podniosła się i zgarnęła zakupy, zmierzając do łazienki.
— Przecież to tylko plama, nic się nie dzieje. Alex... Wyluzuj... — powiedział z lekkim uśmiechem i pokręcił głową. — Kobiety... — zwrócił się do kota, który przeciągał się na łóżku. — Sorry przyjacielu, musisz zejść. — zaśmiał się lekko i zmienił pościel, śmiejąc się pod nosem z serii przekleństw, które dobiegały z łazienki. Drzwi od toalety otworzyły się gwałtownie i wypadła z nich brunetka, która otworzyła szafę i wyciągnęła ciemną bluzę Jasona. Wróciła do środka, trzaskając głośno, a potem dało się słyszeć już tylko szum wody. Mężczyzna śmiał się jeszcze bardziej pod nosem, jednak spoważniał, kiedy zaścielał łóżko. Alex wyszła z łazienki z kapturem na głowie i poszła bez słowa do salonu, gdzie usiadła na kanapie i podkuliła nogi, patrząc w okno. 
— Coś się stało? — zapytał Joseph, spoglądając na brunetkę, która tylko pokręciła przecząco głową. 
— Krew ją zalała, więc bez kija nie podchodź tato. — skwitował Jason, wynosząc pościel do prania i wciąż śmiał się pod nosem, kiedy dziewczyna ściągnęła sznurki od bluzy, zaciskając kaptur wokół twarzy. 
— Możesz już kurwa mi odpuścić?! — ryknęła za nim, na co on się roześmiał jeszcze bardziej. — Debil... — szepnęła pod nosem, czując napływające łzy. Chłopak wyszedł z łazienki, gdzie wstawił pranie i spojrzał na nią. Poszedł do kuchni, skąd wziął torbę i usiadł koło niej. 
— Nie bocz się. Za kilka dni minie, a naprawdę nic się nie stało. Proszę, nagroda pocieszenia... — powiedział, podając jej niebieską reklamówkę. 
— Co to? — zapytała nieco zaciekawiona i zajrzała w reklamówkę, gdzie znajdowało się pełno jej ulubionych słodyczy. — Kinderki! — pisnęła niemal ze szczęścia i rzuciła mu się na szyję. — Jesteś kochany! Najlepszy na świecie! — ściskała go mocno, całując po całej twarzy. 
— Już nie debil? — roześmiał się wesoło i wpił w jej usta. — Teraz usiądź spokojnie i jedz, nim będę musiał cię wieźć do szpitala. — odpowiedział, a dziewczyna zsunęła się z jego kolan i wtuliła się plecami w jego bok, wyciągając jajko z niespodzianką, które zaczęła rozpakowywać z kolorowej folii. 
— Już nie debil. — potwierdziła i wyszczerzyła zęby. — Boże... Jakie to pyszne... — jęknęła z przyjemności, czując jak czekolada rozpływała się w jej ustach. 
— W zamrażalniku masz jeszcze lody, kupiłem też jakieś soki i leki przeciwbólowe, gdyby nie dawało ci to żyć. Wybacz, skonsultowałem to z twoja matką, czy nie ma żadnych przeciwwskazań do brania teraz tabletek, ale powiedziała, że na spokojnie. — uśmiechnął się do niej. 
— Wybaczam i dziękuję... To takie miłe... Najmilsze na świecie... — znowu w jej oczach zabłyszczały łzy. 
— Tylko nie płacz, bo zabiorę ci słodycze. — pogroził jej, jak dziecku, a ta roześmiała się i wtuliła w niego mocno. Objął ją mocniej ramieniem i ucałował w głowę. 

Jason tej nocy nie mógł spać. Przejmował się odbudową baru i tym, co dalej. Podniósł się z łóżka, kiedy tylko Alex zasnęła jak zabita. Ból brzucha wymęczył ją i chciał, by spokojnie przespała noc. Współczuł ją, że kobiece dolegliwości złapały ją właśnie w tym momencie. Przykrył ją szczelnie kołdrą, a na jego wygrzanym miejscu, szybko zagościł włochaty domownik. Chłopak ubrał się i wziął kluczyki od swojego motoru. Po cichu wyszedł z domu i poszedł do garażu, gdzie dosiadł swoją maszynę. Odpalił silnik i ruszył w stronę miasta na krótką przejażdżkę. Podjechał pod apartamentowiec, gdzie zajrzał do mieszkania, zabrał dziewczynie kilka rzeczy do przebrania się i zabrał kilka jej kosmetyków. Przerzucił torbę przez ramię i zawrócił w stronę windy, gdzie zjechał na dół i wsiadł na motor. Ponownie uruchomił sprzęt i ruszył pustymi ulicami. Krążył z dobrą godzinę, nim postanowił wrócić. Kupił sobie dwie butelki Guinessa po drodze i zajechał wkrótce pod dom. 
— Nie śpisz? — usłyszał za sobą głos, którego się nie spodziewał. 
— Amber, co ty tutaj robisz? — zapytał zaskoczony. 
— Pokłóciłam się z Nicole i musiałam wyjść, żeby odreagować... — szepnęła cicho, było słychać, że była bardzo podminowana. 
— Piwo? — zapytał podnosząc do góry drugą butelkę. 
— Z chęcią. — powiedziała z uśmiechem i zaczesała palcami włosy do tyłu. Wzięła od mężczyzny butelkę, z której upiła momentalnie kilka sporych łyków i przetarła wierzchem dłoni usta. 
— No to mów, co się między wami zadziało? — zapytał, siadając na murku przed warsztatem razem ze znajomą. 
— Ona jest chora, ale nie chce iść do lekarza. Szanuje jej wolę walki i w ogóle, ale jak ją stracę, moje życie przestanie mieć sens... — westchnęła ciężko, choć poczuła nieco ulgi, że mogła komuś powiedzieć o tym, co się stało. — Ma podejrzenie raka, od tego momentu, kiedy jej to powiedzieli, nie chce iść i zrobić cholernych badań, a ja... Ja się boję... — dodała patrząc beznamiętnie przed siebie. 
— Może trzeba ją jakoś zmotywować? No chyba, że trzeba czekać, aż coś nie zacznie się dziać i nie załączy się jej instynkt przetrwania. — powiedział i podrapał się pod brodą. — Ciężki przypadek Amber, naprawdę ciężki. Co nie zrobisz, to wyjdziesz na tą złą... 
— Właśnie i to mnie dobija najbardziej. Kocham ją, najmocniej na świecie, nie potrafię sobie wyobrazić nawet życia z kimś innym, ale jak jej zabraknie to nie wiem co zrobię... — szepnęła i przechyliła szklaną butelkę. 
— Wiesz, ja bym ją na siłę zaciągnął do lekarza. Lepiej niech będzie zła, ale niech to zdiagnozują, nim ocknie się, jak być może już nic nie będzie jej w stanie pomóc. — stwierdził po chwili namysłu. 
— Jak zawsze, masz coś mądrego ukryte w rękawie. — zażartowała. — Tylko to nie będzie takie łatwe, jakby mogło się wydawać. — westchnęła cicho. 
— Spróbuj ją zwabić do szpitala jakimś podstępem. Ewentualnie mogę zagadać z Alex, czy jej matka nie zajmie się sprawą. Mojemu ojcu pomogła. — uśmiechnął się do niej. 
— Co z twoim ojcem? Czekaj, ty w ogóle go jeszcze masz? Nigdy o nim nie mówiłeś, albo sobie nie przypominam i szczerze mówiąc, myślałam, że on nie żyje. — zaśmiała się pod nosem. 
— Miał przewlekłą chorobę nerek i potrzebował przeszczepu. Jednak ma rzadką grupę krwi i było trochę zamieszania, by znaleźć odpowiednią osobę. Nikt z naszej rodziny się nie nadawał. — uśmiechnął się lekko. 
— O kurczę, to dopiero przechlapane. — przewróciła oczami na samą myśl. — Mam nadzieję, że u Nicole okaże się, że to nic groźnego... 
— Nie dowiecie się, dopóki tego nie sprawdzicie. Serio, działaj w dobrej wierze, ona ci wybaczy, zobaczysz. — pokiwał lekko głową, a dziewczyna wyrzuciła pustą butelkę do kosza. Wstała i podeszła do chłopaka, wpijając się w jego usta i przytuliła go mocno. 
— Dziękuję, nie mogłam lepiej trafić... — szepnęła.
— Amber, nie obraź się, ale takie zagrania już nie mogą mieć miejsca. Mam kogoś... — powiedział z uśmiechem. 
— No proszę... Samotny wilk odnalazł swoją watahę? — uniosła kącik ust. — Szkoda, dobrze było czasami odreagować wspólnie, ale mam nadzieje, że ona da ci dużo szczęścia. 
— Znasz ją, to Alex. 
— Baletnica? Spodziewałam się jakiejś laski z zamiłowaniem do motorów i rocka. Wiesz, takiej bardziej w naszym stylu, ale najważniejsze, żebyście się kochali. Wpadnę, jak coś wymyślę. — powiedziała z uśmiechem i pomachała do niego, wsiadając na swój motor, po czym ruszyła w stronę domu. Jason przetarł usta i odprowadził ją wzrokiem, dopił piwo i ruszył na górę, gdzie położył się do łóżka, wtulając w siebie dziewczynę. 




______________________________
Drodzy czytelnicy, spotkałam się dzisiaj z uwagą, że nie powinno się pisać w książkach o okresie. Osobiście uważam, że co ludzkie, nie powinno być nam obce, ale chciałabym skonfrontować tę krytykę z wami. Czy poruszanie tego tematu to przesada? Czy jednak to nic złego? Odpowiedzcie w komentarzach.

Całuję,
Angel Woodgett.

Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz