40. Balety

96 7 3
                                    

Drzwi od samochodu otworzyły się. Drobna blondynka wysiadła z czerwonego citroena i ruszyła w stronę tłumu. Stukot obcasów niósł się po ogromnym parkingu, na którym postawione było ze trzydzieści motorów. Rozejrzała się i poprawiła kurtkę, nie zatrzymując się. Spojrzała w stronę bawiących się ludzi, głównie mężczyzn. Zaraz za asfaltem były rozstawione stoły, a za nimi znajdowało się spore ognisko, z wielkim rusztem zawieszonym nad nim. Zapachy roznosiły się po okolicy wraz z dźwiękami muzyki. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy zobaczyła jak niewielka grupka osób wybuchła śmiechem. 
— Woooohooooo! — usłyszała krzyknięcie Jasona, który przykuł momentalnie jej wzrok. Zaraz koło niego stała Alex, która zgięła się w pół i śmiała beztrosko, trzymając dłoń na ramieniu ukochanego. Stawiała coraz szybciej kolejne kroki, utęskniona za takimi imprezami. Podeszła do nich i poczuła na sobie wiele męskich spojrzeń. Miała na sobie botki na grubym obcasie, obcisłe, skórzane leginsy, białą zwiewną koszulkę i czarną ramoneskę. Upięła wysoko włosy, a do tego zrobiła sobie ciemny makijaż, co sprawiło, że w żaden sposób nie przypominała wersji siebie z pracy, gdzie sprawiała wrażenie miłej, skromnej i ułożonej kobiety. 
— Caroline! — Alex przeszła przez ławkę i podeszła do blondynki, przytulając ją na powitanie. — Miło, że wpadłaś, ale powiem ci, że gdyby nie fakt, że kobiety tutaj to mniejszość, to pewnie dalej bym tam stała i zastanawiała się "kto do cholery tu przylazł"? — obie dziewczyny roześmiały się. 
— Przestań, nie mogłam sobie odpuścić takiej imprezy. Z resztą ostatnio jest napięty grafik, więc nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam gdzieś poza domem. — zaśmiała się. 
— Piwko? Wódka? Jakieś używki? Mamy tutaj pewnie wszystko. — uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. 
— Na początek piwo wystarczy. — odpowiedziała blondynka i rozejrzała się po tłumie. — Nie spodziewałam się, że będzie tyle osób. — spojrzała na brunetkę, która zapalniczką otworzyła szklaną butelkę z biało-niebieską etykietą. 
— I tak nie ma wszystkich. Dlatego bardzo potrzebujemy, żeby bar wrócił na nogi. — powiedziała i poczuła, jak męskie ramiona obejmują ją od tyłu. Pogładziła dłonią umięśnioną rękę. — Tatuaż cię zdradza, więc nie zaskoczysz mnie... — mruknęła do niego, na co Jason roześmiał się. 
— Nie chciałem cię zaskoczyć, chciałem się tylko przywitać. — wysunął dłoń w stronę Caroline, która uścisnęła ją z uśmiechem. — Jak tam impreza? Już obrabiacie nasze tyłki? — cwany uśmieszek błąkał się po jego twarzy. 
— Wiem, że bardzo chciałbyś być tematem numer jeden, ale gwarantuję ci, że nie pozwoliłeś nam się rozkręcić. — zaśmiał się. 
— Cholera, chyba przez to piwo straciłem poczucie czasu... — mruknął i przygryzł jej ucho, na co dziewczyna pisnęła roześmiana. 
— Jason! Idź wypij więcej z chłopakami, ale pamiętaj, to ty masz mnie odtransportować do domu, bo w drugą stronę to tak ciężko trochę. — wszyscy zaczęli się śmiać. Mężczyzna złapał za dłoń swojej partnerki i obrócił ją wokół własnej osi, na co dziewczyna zabujała biodrami. 
— Jason! — usłyszał za sobą wołanie kolegi z gangu. — Chodź do nas na chwilę! 
— Muszę lecieć... — mruknął i ucałował jej czoło. Ruszył wśród kolegów, gdzie zaraz zaczęły się kolejne śmiechy i wygłupy. 
— Faceci. — skwitowały obie panie jednocześnie i przybiły piątkę. 
— Te ich imprezy są niereformowalne. Przed chwilą chłopaki pili piwo do góry nogami. Gratuluję braku mózgu i szczęścia, że się nie udławili. — pokiwała głową  i usiadły wspólnie przy pierwszym stole z lewej strony, gdzie siedział jeszcze Bernie i Adrian, debatując zaciekle o najnowszych nowinkach ze świata motoryzacji. Uciszyli się, kiedy dziewczyny usiadły obok i zmierzyli wzrokiem Caroline. 
— Przepraszam, bo nie znam... Bernie jestem... — mężczyzna przesunął się do nich z szelmowskim uśmiechem, przyczepionym do ust. 
— Caroline. — dziewczyna wyciągnęła dłoń, którą momentalnie uścisnął. 
— Lubisz jeździć...? — zaczął zadawać pytanie, ale od razu poczuł ciętą dłoń Alex na swojej potylicy. 
— Nawet nie zaczynaj, ona jest odpowiedzialna za odbudowę Piekła, więc chuj i język na wodzy... — pogroziła mu palcem, jak małemu chłopczykowi, na co on przewrócił oczami. 
— Takie młode, a zero rozrywki. — pokręcił głową na boki, nie godząc się do końca z tym losem. Adrian wyprostował się bardziej na słowa dziewczyny, mierząc blondynkę wzrokiem. Już w warsztacie wydawała mu się piękna, jednak ubrana w rockowym stylu, podbijała serce jeszcze bardziej. Odchrząknął lekko, sprowadzając swoje myślenie na odpowiednie tory. 
— Znów pożera cię wzrokiem... — panie wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami, a na ich twarzach zagościły uśmiechy. — Bernie, może zaprosiłbyś mnie do tańca? Jasona wciągnęli kumple, a ja bym się chętnie wyszalała... — zapytała, na co mężczyzna momentalnie podniósł się od stołu, jakby nie wiedział, co ma zrobić. 
— No tak... No oczywiście... — powiedział i wyciągnął do niej dłoń. — Tylko ja nie jestem najlepszym tancerzem. 
— Wierz mi, że nie szukam partnera na konkurs taneczny, tylko zmuszam Adriana do roboty. — powiedziała mu do ucha i ruszyła bliżej ogniska, gdzie zaczęła tańczyć z mężczyzną. Caroline odprowadziła ich wzrokiem i dopiła piwo. Spoglądała na Adriana spod wachlarzy rzęs, czekając na zaproszenie. Mieszał się i kilka razy otwierał usta, by zapytać, ale wycofywał się. Postukał palcami w stół i zebrał się w końcu w sobie, po czym wstał i podszedł do dziewczyny, wyciągając w jej kierunku dłoń. 
— Zatańczysz? Ze mną? Tam przy ognisku? — język mu się nieco plątał, co przeklinał w duszy. Blondynka przywdziała szeroki uśmiech na usta i złapała jego dłoń. 
— Już myślałam, że dzisiaj nie zapytasz. — ruszyła z nim bliżej bawiącego się tłumu i zaczęła tańczyć. Alex uśmiechnęła się pod nosem i obróciła się wokół własnej osi, by na chwilę lepiej zobaczyć parę, która miała się ku sobie od pierwszego wyjrzenia. 
— Swatka z ciebie. — stwierdził Bernie. — Dla mnie też znajdziesz jakąś sztukę? — zapytał się z cwanym uśmieszkiem pod nosem. 
— Zobaczymy, ale u nich to było jak grom z jasnego nieba, więc szczęściu trzeba pomagać... — wytłumaczyła swoje stanowisko w sprawie, a mężczyzna uśmiechnął się do niej. 
— Odbijany. — usłyszeli przy sobie głos Jasona. 
— Przyszedł destruktor dobrej zabawy. — zamarudził starszy mężczyzna, jednak oddał ukochaną w ręce Hawajczyka. 
— Zjeżdżaj, znajdź sobie laskę na stałe, to będziesz mógł robić to samo. — wzruszył ramionami i zmierzył kumpla wzrokiem, jak odchodził w stronę towarzystwa, pijącego przy stole. — Taki stary, a taki głupi... Chodź tu do mnie, bo mijamy się dzisiaj strasznie... — mruknął do brunetki i przyciągnął ją do siebie. — Wszystko okej z raną? — spytał do jej ucha. 
— Tak, nie musisz się martwić, ale jeśli coś się zadzieje, to ci powiem. — cieszyła ją jego troska. — Gdzie twój ojciec? Nie widziałam go od dobrej godziny. 
— Zachlał się i zaniosłem go do łóżka. Dla niego chyba dosyć na dzisiaj, a dla nas noc jest wciąż młoda... — mruknął cicho i wpił się w jej usta. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i zaśmiała się delikatnie. 
— Czyli mogę być już bardziej niegrzeczna, skoro teściu nie patrzy... — zaśmiała się cwanie. 
— Nic mi nie wiadomo na ten temat, chyba pójdę go zwlec z łóżka... — wodził dłońmi po jej biodrach, bujając się z nią w rytm muzyki. — Co chcesz zrobić niegrzecznego, co? 
— Może jakaś kreska... Albo lolek? — uśmiechnęła się lekko pod nosem. 
— Tylko w przyzwoitych ilościach, jasne... Żebym nie musiał cię wynosić... No i najważniejsze, żebyś sobie nie zrobiła jakiejś krzywdy... — mruknął, a dziewczyna wpiła się w jego usta zachłannie i założyła mu nogę za biodro. 
— Przecież i tak mnie obronisz przed całym złem świata... — wyszeptała w jego usta i spojrzała mu prosto w zielone oczy. 
— Ale nie przed tym, jak ci wejdzie na banie... — postukał palcem w jej czoło. — Zaszalej sobie dzisiaj, jutro masz cały dzień na dochodzenie do siebie, a w niedziele jedziemy do twoich rodziców, pamiętasz...? — zapytał się, a ona pokiwała głową. 
— Pamiętam tatuśku i obiecuję być w stanie... — roześmiała się beztrosko, tak jak lubił najbardziej. Wplótł palce w jej włosy i znów oddał się zachłannemu pocałunkowi. Nigdy nie miał jej dość i wciąż chciał więcej, a ona ulegała mu i gładziła jego policzki. 


Kilka kresek i morze piwa później... 

— Nie dacie rady... — powiedział Bernie w stronę dziewczyn.
— My nie damy rady? — powiedziała Caroline, układając dłonie na biodrach, po czym przyjęła bojową pozycję. — Co w tym trudnego? 
— Bo ona ma chłopaka i jest grzeczną dziewczynką. — wskazał palcem na Alex, która pokręciła głową. 
— No to kurwa patrz... — brunetka podeszła do blondynki z cwanym uśmieszkiem na twarzy i strąciła jej dłonie z bioder, układając tam swoje. Spojrzała w niebieskie oczy i potarła nosem o jej nos. — Dajmy im trochę rozrywki... — szepnęła cicho w jej usta, po czym wpiła się w nie zachłannie. Blondynka zaczęła odwzajemniać pocałunek, wplatając dłoń we włosy baletnicy, a panowie zamarli z uchylonymi ustami, bo dziewczyny były bardzo przekonywujące w tym, co robiły. 
— Moja dziewczynka, pokaż im, że możesz wszystko. — mruknął pod nosem Jason, siedząc na brzegu stołu i popijając piwo. Dziewczyny odkleiły się od siebie i uśmiechnęły szeroko. Impreza rozkręcała się z każdą chwilą bardziej. 
— Zdziwiony? — zapytała Bernie'go, który uchylił usta, chcąc coś powiedzieć, jednak zdawało się, że zapomniał języka w gębie. — To teraz ja wam powiem, czego nie dacie rady. — Alex odbiła piłeczkę, a panowie spojrzeli zaciekawieni. Podeszła do starszego mężczyzny i wyszeptała mu coś do ucha. 
— Nie ma mowy! Ale pokażemy ci, że potrafimy! — powiedział z cwanym uśmieszkiem, zbierając swoją ekipę. 


— Teraz powoli, unosimy nogę. Z gracją! — powiedziała Alex, pokazując chłopakom kolejny, podstawowy ruch, wykonywany w balecie. Jason siedział przy stole i płakał ze śmiechu, nagrywając wszystko, to, co działo się na placu. Z dwudziestu chłopa, tańczyło razem z brunetką balet. Jednak różnica była taka, że jej ruchy były płynne i zadowolone, a ich nieporadne. — Piruet! — obróciła się powoli, a część panów poupadała na tyłki z hukiem. 
— Ja pierdolę... Nie mogę... Błagam, mów, że to nagrywasz.... — Caroline leżała na trawie pod nogami Hawajczyka i trzymała się za brzuch, nie potrafiąc przestać się śmiać. 
— Nagrywam... Będę to puszczał w kółko w barze, do znudzenia... Patrz na Bernie'go, to jego skupienie na twarzy... Przecież to wygląda, jakby siedział na kiblu... — ponownie wybuchli śmiechem, a ich policzki przecinały kolejne krople, a mięśnie brzucha zaczynały boleć coraz bardziej. 
— Bardzo dobrze. Przeskok i obrót... I stajemy na palcach, ręce unosimy powoli nad głowę i przechylamy się lekko na prawo. Wracamy do pozycji wyjściowej i kolejny piruet. — Alex tłumaczyła im z pełną uwagą i skupieniem, chociaż w duchu umierała ze śmiechu. Nie chciała ich zrazić, a co niektórzy zaskakiwali ją pozytywnie, kiedy zdawali się mieć poczucie rytmu i nie poruszać się jak kawał mięcha. — I ukłon... — pokazała im na koniec jak się ukłonić, a część z nich znowu wylądowała na asfalcie. 
— Nie mogę... Błagam, niech to się skończy, potrzebuje powietrza... — jęknął Jason i skończył nagrywanie, po czym podniósł się i zaczął bić im brawo, ocierając kolejne łzy. — Panie, jestem z was mega dumny... Nigdy nie przypuszczałem, że mój gang motocyklowy, potrafi tak pięknie tańczyć. Codziennie zaskakujecie mnie czymś nowym... — starał się przemawiać poważnym tonem. — Nie kurwa, nie mogę... Co za banda pajacy... — znów zgiął się w pół, cofając kilka kroków, śmiejąc się tak bardzo, że rzeczywiście zaczynało brakować mu tchu. 
— Spokojnie... — Alex roześmiała się z jego czerwonej twarzy. 
— Nie wiem, jak ty ich namówiłaś do tego... Ale przecież to jest tak piękne, że pozostanie z nami na pokolenia... — jęknął, trzymając się za brzuch. 
— Uparłam się, że nie dadzą rady, a to zadziałało, jak płachta na byka. — spojrzała na Caroline i wyciągnęła dłoń w jej kierunku. — Wstawaj... 
— Kiedy ja nawet nie wiem, czy ustoję... — wyszeptała, łapiąc łapczywie oddech... 
— To chyba koniec imprezy. — brunetka śmiała się w głos. — Weź ją na górę, przenocujemy ją, bo nie ma opcji, żeby w takim stanie wróciła do domu. — Alex poprosiła Jasona, który skinął głową. Przerzucił przez ramię blondynkę, po czym ruszyli w stronę mieszkania. 

Piekło nigdy nie śpi || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz