Po południu idę do lasku między posiadłością naszą, a pani Drennan, tam gdzie wczoraj chowałam się przed Harrym. Wspinam się na drzewko, aby móc lepiej widzieć.
W pewnym sensie wciąż się ukrywam, bo nie chcę żeby ludzie, którzy pomieszkują w ośrodku myśleli że się zakradam, by ich podglądać – nawet jeśli to prawda. Nadszedł czas wycieczki łodzią, więc niektórzy goście już czekają na instruktora nad jeziorem. Uśmiecham się wesoło, uświadamiając sobie, że nie tylko ja kocham pływać na łodziach. Przyjemnie jest wiedzieć, że jest ktoś kto również ma takie hobby i nie dbam o ten sprzęt tylko dla siebie.
Więc przyglądam im się. Staram się wyłapać wszystkie szczegóły ich zachowania, kiedy ze sobą rozmawiają. Może nauczę się czegoś przydatnego, czegoś co będę mogła później wypróbować w kontaktach z ludźmi.
Czy mi się wydaje, czy brzmię jak kosmita?
Kręcąc głową obserwuję instruktora, który tłumaczy im jak wiosłować nie popełniając błędów prowadzących do niechcianej przez nikogo tragedii. Do tej pory nie było żadnego smutnego incydentu, więc zakładam, że facet zna się na rzeczy. Nie słyszę o czym rozmawiają, ale nie łatwo przegapić ich szczęśliwych uśmiechów i po prostu wiem, że dobrze się tutaj bawią.
To wygląda tak łatwo, kiedy tutaj stoję, ale wiem, że takie nie jest. Rozmowa z ludźmi wymaga ode mnie maksimum wysiłku i za każdym razem, kiedy mam zamiar z kimś pogadać czuję się jakbym miała dostać ataku serca.
Czy tylko ja taka jestem? Co by było gdybym spotkała kogoś równie nieśmiałego? Czy byłoby łatwiej dogadać się z osobą, która czuje się podobnie?
Po krótkiej chwili decyduje, że wystarczy mi szpiegowania na dziś i schodzę z drzewa. Jestem dobra w wspinaniu się, prawdopodobnie dlatego, że jako dziecko uwielbiałam to robić, bo drzewa były dla mnie idealnymi przyjaciółmi. Teraz zauważam coś czego nie widziałam wcześniej. To koperta.
Czerwona koperta z niewielkim logo naszego ośrodka rekreacyjnego, na którego widok marszczę brwi. Co to tutaj robi?
Zeskakuje na ziemie i podchodzę do niewielkiej skały, w którą wciśnięty jest list. Wciąż zachmurzona odwracam kopertę w rękach, żeby zobaczyć czy jest zaadresowana i czytam nabazgrany napis „Dziewczyna z jeziora”.
Dziewczyna z jeziora? Czy może chodzić o mnie?
Ciekawa otwieram kopertę i znajduje niewielki kawałek białego papieru również z logo ośrodka.
Droga Dziewczyno z jeziora (przepraszam, nie wiem jak się nazywasz)
Naprawdę chciałem powiedzieć Ci to osobiście, ale nie pozostawiłaś mi wyboru. Chciałem po prostu podziękować za uratowanie mojego życia. Wiem, że tamtej nocy wyciągnęłaś mnie z wody zanim Niall wrócił. Nie rozumiem czemu uciekłaś (dwa razy), ale to nie ważne - dziękuje.
Twój dłużnik na zawsze, Harry x
PS. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała, żebym spłacił swój dług za to co dla mnie zrobiłaś daj mi znać.
Zaskoczona mrugam parę razy po przeczytaniu liściku. Uśmiecham się szeroko, kurczowo zaciskając palce na papierze.
Napisał do mnie list z podziękowaniem. To pierwszy raz, kiedy ktoś spoza mojej rodziny tak bardzo stara się ze mną skontaktować. Uciekłam przed nim, a mimo to on wciąż próbuje. To nie tylko miłe i uprzejme, ale też w jakiś sposób rozgrzewa moje serce od środka. Dla kogoś takiego jak ja, kto nie ma dużo znajomych taki list jest wyjątkowy i uroczy.
CZYTASZ
Little Shy Ariel | h.s. (tłumaczenie)
FanfictionZostałam nazwana po Małej Syrence, uważanej za silną i odważną. Imię godne księżniczki - mawiała mama. Ale nigdy nie wymieniłam swojego głosu na przystojnego księcia. Nie miałam okazji. Zawsze byłam nieśmiałą najmłodszą siostrą, która jest zbyt prze...