Rozdział 26 - Świętowanie

118 17 1
                                    

-Harry – mówię i walczę z uśmiechem wkradającym się na moje usta, czuje łaskoczące motylki w brzuchu, co sprawia że mam ochotę zacząć chichotać.


On tu jest! Nie mogę uwierzyć jak podekscytowana jestem.
Harry uśmiecha się promiennie kiedy zbliża się do mnie, a ja nie ruszam się. Nie mogę tylko patrzeć na niego i uśmiechać się jak głupia . Kiedy stoimy twarzą w twarz , moje serce praktycznie podchodzi mi do gardła, więc biorę głęboki oddech, żeby się uspokoić.


Harry nie próbuje mnie przytulić, jak zrobił to Carl, choć jestem pewna że nie zareagowałabym na niego w ten sposób. Kto wie? Może spanikowałabym gdyby próbował. Nie jestem pewna, czy cieszę się że jednak tego nie zrobił, ale zamiast tego uniósł moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Moje motyle szaleją, więc muszę mocno zacisnąć usta, żeby nie wydać żadnych dźwięków. Plus, on patrzy na mnie uważnie, więc musze uważać na każdą moją reakcję.

-Miałaś dobry dzień, do tej pory? – pyta cicho, wciąż trzymając mnie za rękę. Jak mogłabym tego nie zauważyć?

-Tak-odpowiadam, wciąż się uśmiechając- Tata z Timmym zaskoczyli mnie w łóżku ze śniadaniem. Śmiali się również z moich włosów-dodaję, a on śmieje również się śmieje.

Patrzę w dół na nasze ręce, a kiedy Harry to zauważa puszcza moją. Żałuje że to zrobił, pewnie pomyślał że mi niewygodnie albo coś, a ja po prostu byłam zafascynowana jego czynem.

-Cóż, mam nadzieję że jesteś teraz dostępna, bo zaplanowałem dla nas cały dzień – mówi, a ja się uśmiecham. Staram się nie okazywać tego, że chcę by ponownie wziął mnie za rękę.

-Chodźmy- odpowiadam, a jego uśmiech jest taki uroczy, to miłe.

Właśnie zauważyłam, że obok samochodu miał kilka rzeczy, które włożył do koszyka. Tak, koszyka, takiego jaki się zabiera na piknik. Jeśli to jest jego plan, to urocze. Dawno nie byłam na pikniku. Kiedy byłam dzieckiem, mama przygotowywała nam pikniki w ogrodzie, ponieważ w filmach zawsze wyglądało to pięknie, chciałam spróbować. Zawsze je lubiłam. Harry pyta mnie o powrót nad jezioro, więc postępując zgodnie z jego instrukcjami zostawiamy samochód i zabiera mnie do doku.

-Cóż, mam nadzieję że lubisz słodycze- mówi kładąc koszyk na drewnie i wyciągając czerwony obrus.- Musiałem przekupić kucharza, ale zrobiłem wszystko, co przyniosłem. Z wrażenia otwieram szerzej oczy kiedy wyjmuje kanapki, owoce, puszki z napojami i małe pudełko, którego zawartości nie jestem w stanie zobaczyć.

-Skoro to twoje ulubione miejsce, pomyślałem że miło by było zrobić piknik tutaj- mówi podając mi rękę i zapraszając- proszę, przyłącz się do mnie.

-Wygląda pysznie – mówię. To nie jest nic wyszukanego, ale strasznie miłe z jego strony, że to przygotował, zamiast po prostu złapać kilka rzeczy z kuchni – Dziękuję. Harry uśmiecha się do mnie podając mi kanapkę i napój. Najpierw go otwiera, a ja przyglądam się znowu pudełku, jest proste z odrobiną koronki, a on to zauważa.

-To jest twój prezent, ale nie dam ci go jeszcze - unoszę brwi w pytającym geście - później. Nie kłócę się, po prostu ciesząc się piknikiem który dla mnie przygotował. Prowadzimy krótką pogawędkę i muszę przyznać, że to bardzo miłe być tu z nim i cieszyć się dobrym jedzeniem. Wciąż jest wcześnie, prawie południe, więc nie jestem zbyt głodna. Harry sugeruje żebyśmy zostawili resztę na później, a ja całkowicie się z nim zgadzam.

-Okej, wiem że to nie jest zbyt wiele, ponieważ nie opuściłem tego miejsca. - Harry zaczyna, łapiąc pudełeczko i patrząc na nie nerwowo. Staram się do niego uśmiechnąć szczerze, nie pilnując się. Nie spodziewałam się prezentu po tym wszystkim, to jest więcej niż oczekiwałam. Co jest lepszym podarunkiem, od spędzenia dnia z nim? - Zrobiłem to dla ciebie.

Wreszcie otwiera pudełko, odsłaniając czerwoną aksamitną babeczkę z nutkami. Jestem bardzo zaskoczona, nawet nie zauważam że Harry wyciągnął świeczkę, robię to dopiero kiedy wyciąga ciastko z pudełka i wbija ją w środek. Zapala i zaczyna śpiewać Happy Birthday. Zatykam usta dłonią, poruszona tym gestem i patrzę mu w oczy kiedy śpiewa dla mnie.

-Happy birthday, dear Ariel, happy birthday to you – Harry kończy, I unosi babeczkę wyżej po tym jak myślę nad życzeniem.

-To było naprawdę urocze, dziękuję Harry – Patrzę na niego i zdmuchuję świeczkę.

-Teraz możesz ją wziąć, mam więcej przy okazji – dodaje w tajemnicy, co sprawia że zaczynam się śmiać. – Tamte poczekają na później, po prostu ta jest bardziej wyjątkowa, to wszystko.

Chichocząc, biorę ciastko i gryzę kawałek. Jest pyszne, upewniam się więc żeby Harry wiedział, że bardzo lubię jego prezent. To jest urocze i pyszne. Co może być lepszego?

-Chcesz się wybrać na wycieczkę dookoła? – patrzę na niego lekko zdezorientowana – łódką, chodźmy.

-Nie protestuję i idę za nim. Nawet biorę kosz z jedzeniem, gdybyśmy później zgłodnieli. Nie wiem jak długo zamierzamy być na łodzi, ale szczerze nie przeszkadza mi to. Wybiera jeden z kajaków stojących na brzegu i wkrótce zaczyna wiosłować. Nie wychodzi mu to idealnie, ale udaje mu się. Oferuje mu swoją pomoc, ale on odmawia mówiąc że to część prezentu.

Muszę przyznać że bardzo cieszę się tym dniem. To normalne, nie robimy nic nadzwyczajnego, ale jest wyjątkowo. Czuję się wyjątkowa, bo Harry naprawdę stara się uczynić ten dzień wspaniałym dla mnie, poświęca mi tyle uwagi i sprawia że czuję się tak, jakby rzeczywiście troszczył się o mnie, więcej niż o przyjaciółkę.

To dziwne, bo szczerze nie wierzę, żeby mógł mnie lubić w taki sam sposób jak ja jego, ale to prawie tak wygląda. Kiedy patrzy na mnie i posyła mi jeden ze swoich pięknych uśmiechów czuje się tak jakby te uczucia były wzajemne.

Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale czuje że coś pomiędzy nami jest w tym momencie, tylko jak mogę być pewna? Nigdy mi się to nie zdarzało, nawet o tym nie myślałam. Co mam zrobić? Wyznać mu swoje uczucia? Poddać go próbie? Czekać? Tylko że on niedługo wyjedzie. Znaczy, dwa tygodnie temu powiedział że zostają jeszcze na trzy. Co oznacza, że wyjeżdża w pierwszym tygodniu czerwca. Mogę poczekać aż coś powie? I co się stanie, kiedy wyjedzie?

-Hej, co się stało? – Harry pyta i wtedy zauważam, że przestałam się uśmiechać i zwracać uwagę na to co mówi.

-P-przepraszam – mruczę – J-ja tylko zamyśliłam się. – Dodaje nerwowo, bo myślałam o nim i uczuciach.

-Daj spokój, nie bądź smutna w swoje urodziny, uśmiechnij się do mnie! –żąda Harry, a ja wzdycham zanim naprawdę się do niego uśmiecham, ale on nie jest zadowolony. – Szerzej! – Chichoczę i spełniam jego prośbę – Jeszcze szerzej!

-Nie mogę! – Śmieję się i widzę że jest zadowolony że starł moje smutne spojrzenie z twarzy.

-Widzisz? Jesteś o wiele ładniejsza, kiedy się uśmiechasz – mówi cicho, a ja czuję że moje policzki oblewają się rumieńcem. Nawet odwracam wzrok.

On nie powinien mówić takich rzeczy. Myli mnie, sprawia że myślę o możliwościach, których nie ma. On wyjeżdża za tydzień, a ja zostaję tutaj, na bóg wie jak długo. Nie będzie mnie z nim. Czego on chciał? Nawet osoba zakochana nie zrobi czegoś tak szalonego. Nawet jeśli mnie lubi, czego nie jestem pewna, nie ma dla nas szansy, prawda? Tak, nie wydaje mi się.

***************** Rzeczywiście spędziliśmy całe popołudnie na łodzi, pływając wokół jeziora. Jest pochmurno, więc nie mieliśmy problemu że spalimy się na słońcu. Rozmawialiśmy przez większość czasu, choć częściej to Harry rozśmieszał mnie swoimi historiami. Jest ich tak wiele. To niesamowite, wszystkie te rzeczy które dzieją się podczas trasy koncertowej. To było bardzo relaksujące i ostatecznie miło być z nim w taki sposób.

-Paul jest wspaniały! Przysięgam, pokochasz go. Jest naszym tatą, kiedy jesteśmy w trasie i lubimy robić mu na złość. – Harry śmieje się, a ja obserwuje jak słońce zaczyna zachodzić, i robi się pochmurniej. Myślę, że może padać wieczorem.. lub szybciej. Nawet w lecie nie można uciec przed deszczem w Angli. – Kiedyś gonił mnie przez ponad godzinę – kontynuuje swoją rozmowę, śmiejąc się ze wspomnianych wydarzeń. Ja nadal się uśmiecham. – Założę się, gdyby był tutaj, już płynąłby, żeby zabrać mnie z tej łodzi. – Harry zastanawia się i widzę złośliwy uśmiech na jego twarzy. Zanim zdaje sobie sprawę, co on robi, Harry wstaje i zaczyna machać rękami. Panikuję, ponieważ jesteśmy na łódce i to nie jest bezpieczne, ale on się śmieje.

-Co teraz Paul? – śmieje się.

-Harry, powinieneś...

-Jest okej, spójrz jestem bezpieczny – ucina i próbuje usiąść, ale robi zły ruch i potyka się. Nie ma tu nawet korzeni, o które mógłby się potknąć!

W mgnieniu oka Harry traci równowagę i wpada do wody! Liny plączą mu się wokół nóg, a ja nie mogę wziąć się w garść i coś z tym zrobić. Łódź przewraca się z Harrym, więc ja również znajduję się pod wodą Jedno wiosło uderza mnie w biodro, ale to nic poważnego, więc udaje mi się szybko wrócić na powierzchnię, ale nie widzę Harrego.

-Harry! – krzyczę, rozglądając się po powierzchni, ale nie ma go tutaj.

Natychmiast zanurzam się i widzę jak mocuje się z liną, którą przymocowuje się kajak do doku. Nie wiem jak się wydostanie z tego bałaganu, ale szybko podpływam do niego, żeby mu pomóc, zanim nie będzie mógł wstrzymać oddechu dłużej.

W panice poruszam się szybko i pomagam mu wydostać się na powierzchnię. Kiedy nasze głowy są nad wodą bierze głęboki oddech. Oboje jesteśmy na powierzchni i widzę że zaczęło padać. O, radośći!

-Wszystko w porządku? – pytam, upewniając się że nie jest ranny czy coś.

-Tak, nic mi nie jest, oberwałem wiosłem w głowę, ale to nic poważnego – mówi i wzdycham. – P-przepraszam Ariel, to było głupie – przeprasza, a ja kręcę głową.

-Nie martw się o to teraz, wracajmy zanim zamarzniemy na śmierć – mówię mu, a on kiwa głową. Z jego pomocą obracamy łódkę i próbujemy dostać się do środka. Nie jest to łatwe, ponieważ nasze mokre ubrania ważą dużo więcej, ale udaje nam się. Harry wiosłuje tak szybko, jak tylko może, że zaraz będziemy na przystani. Deszcz rzeczywiście mocno pada. To jedna z tych szybkich burz, wkrótce przejdzie. Ale nie możemy siedzieć cali mokrzy.

-Chodź ze mną – mówię i prowadzę go do domu. Jest bliżej niż ośrodek a i tak musimy przeczekać deszcz, więc mogę pozwolić Harremu posiedzieć tam.

Łapię go za rękę i prowadzę tak szybko jak tylko mogę, bez potykania się. Póki co chcę dotrzeć do ciepłego i bezpiecznego miejsca.


***

Kto shippuje Harriel? :D

Znowu zabalowałam, ups.

W każdym razie, zaczęłam zajęcia więc już nie zniknę na kolejny miesiąc xd


Little Shy Ariel | h.s. (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz