Zamykam drzwi za nami i kiedy w końcu przestajemy biec dostrzegam jak mokrzy jesteśmy. Mokrzy i zmarznięci do szpiku kości! Jakby wpadnięcie do jeziora to było za mało, musiało też padać. Typowa Anglia!
Harry i ja, oboje, próbujemy złapać oddech i patrzymy się na siebie. Wiem, że mu przykro, ale ma mały uśmiech na ustach i kiedy mijają sekundy, wybucha śmiechem, a ja robię to samo. Bez żadnego, dobrego powodu. Po prostu śmiejemy się z sytuacji w jakiej się znaleźliśmy.
- P-przepraszam – mówi, nadal śmiejąc się, a ja potrząsam głową.
- W porządku, ściągnijmy te mokre ubrania. Przyniosę ci coś – mówię i idę przodem, a on za mną.
Pierwszą rzeczą jaką biorę są ręczniki, daję mu jeden. Później prowadzę go do salonu i włączam ogrzewanie, ponieważ nawet jeśli jest lato i nie jest zimno, zamarzamy na śmierć. Wpadnij do jeziora we wszystkich twoich ubraniach i wtedy powiedz mi, jeśli przesadzam.
- Przyniosę jakieś ubrania mojego taty. Możesz ściągnąć swoje i włożymy je do suszarki, jeśli chcesz. Zaraz wrócę – mówię Harry'emu, a on kiwa.
Odwracam się, kiedy on ściąga buty i idę do pokoju mojego taty, żeby wziąć dresowe spodnie i sweter dla Harry'ego. Potem wracam do salonu, ale kiedy tam jestem, zdaję sobie sprawę, że powinnam była przebrać się jako pierwsza i dać mu trochę czasu, żeby dokończył ściąganie swoich ubrać. Prawie pozwalam ubraniom w moich dłoniach upaść, kiedy widzę go boso, tylko w jeansach i koszulce w dłoniach, kapiącą, od wody, na podłogę.
Myślę, że wydałam jakiś dźwięk, ponieważ Harry odwraca się i znajduje mnie gapiącą się na niego. Nigdy nie zdałam sobie sprawy z ilości tatuaży, jakie ma. Mam na myśli, mogłam widzieć kilka na jego rękach, ale jest ich tyle więcej. Niektóre wyglądają bardzo drobiazgowo, jak statek i ptak, inne jak gryzmoły, co jest dziwną kombinacją. Ale tatuaż, który przyciąga moją uwagę najbardziej – i który pomaga mi nie skupiać się na jego nagim torsie – jest ćma? Na jego brzuchu. Ta, o której mówiła mi Ella! Jest wielka i bardzo szczegółowa, i to nie ma sensu.
- Och, wróciłaś – mówi ze słodkim uśmiechem, ale ja nadal patrzę na jego tatuaż.
- Czy... czy to jest ćma? - pytam wskazując na jego tatuaż. Nie mogę nic na to poradzić. - Dlaczego ćma?
- Och, nie znowu! - Harry skomle, a ja wyglądam na skonfundowaną. Szok spowodowany zobaczeniem go do połowy nagiego kompletnie minął. - To motyl!
Mrugam z zaskoczenia, podchodząc krok bliżej, żeby tylko lepiej się przyjrzeć. Wygląda jak ćma. Mam na myśli, że widziałam wiele motyli i wyglądają inaczej. Skrzydła są normalnie inne. Ćmy wyglądają jak jego tatuaż.
- Wygląda jak ćma – mamroczę, a on jęczy. - Przepraszam, to było niegrzeczne. Przepraszam – mówię, kiedy zdaję sobie sprawę z tego co robię. I kiedy to mówię, zauważam też, że jest do połowy nagi, naprzeciw mnie, nadal mokry. Małe krople spadają z jego włosów na ciało i wolno się ześlizgują, pieszcząc delikatnie jego skórę. Nagle czuję gulę w gardle, a mój język jest cięższy. - J-j-ja przyniosłam... Przyniosłam ci... ubrania – jąkam się i odwracam wzrok wręczając mu co przyniosłam. - P-p-przepraszam raz jeszcze.
I z tym po prostu się odwracam i odchodzę. Zawstydzona obrażeniem jego tatuażu i bycia tak blisko, kiedy on był taki. Nie mogę wytrzeć wyobrażenia z mojej głowy, a teraz, kiedy nie jestem naprzeciwko niego, to prawie zwracałam więcej uwagi na szczegóły. Jak sposób, w jaki jego mięśnie były zarysowane, pokazując, że ćwiczy. Albo kolor jego skóry. Ciężko przełykam ślinę i potrząsam głową, próbując pozbyć się wyobrażenia, ale to trudne.
- Zatrzymaj to, Ariel! - karcę się i wschodzę do toalety, żeby pozbyć się mojej mokrej sukienki i bielizny, żebym mogła założyć coś suchego i ciepłego. Skupiam się na wkładaniu ubrań, więc nie muszę myśleć o Harrym, ale to nadal trochę trudne. Nadal próbuję, a kiedy jestem gotowa i suszę trochę włosy ręcznikiem zanim je akceptuję, muszę zobaczyć gdzie jest Harry.
Idę wolno i czuję, że moje policzki płoną. Na szczęście, kiedy wracam jest w pełni ubrany i trzyma swoje mokre ubrania, rozglądając się i próbując wiedzieć co z nimi zrobić. Słyszy, że idę, ponieważ odwraca się i uśmiecha się do mnie. Czuję, że moje policzki płoną nawet bardziej.
- Hej – mówi, a ja biorę gwałtowny oddech. Nie wiem, dlaczego jestem taka zdenerwowana.
- Jesteś sucha. Jej! Nikt teraz nie zamarza. Przepraszam za tamto, raz jeszcze. To było z mojej strony bardzo głupie.
- Nie martw się – wyszeptuję, a on przechyla głowę, badając mnie, a ja obawiam się, że może odkryć, że cały ten czas myślałam o nim.
Decyduję zrobić coś praktycznego, więc podchodzę i sięgam po jego rzeczy. Biorę je do małej pralni, którą mamy i wkładam je do suszarki. Mam nadzieję, że nie ma nic przeciwko temu. Kiedy wracam widzę go poznającego dom.
- Podoba mi się, jest tak przytulnie – mówi podchodząc do kominka. Oczywiście nie ma drewna ani nic, rozpalamy mały ogień latem tylko w te noce, które są naprawdę zimne. Kominek jest na zimę, a nad nim jest wiele naszych zdjęć: moich sióstr, mamy, taty i moich. - Czy to ty? - pyta biorąc jedną ramkę, na której jestem z moją mamą, grając małe show dla naszej rodziny. Obie gramy na pianino, to które musieliśmy sprzedać.
- Tak – odpowiadam. - Z moją mamą. Nauczyła mnie grać – mówię mu podchodząc, szczęśliwa, że rozmawiamy o czymś, co jest mi bliskie.
- To takie fajne – komentuje. - Obie wyglądacie na szczęśliwe. Tylko się uśmiecham. Byłam taka szczęśliwa, kiedy byłam dzieckiem, moja mama i ja miałyśmy taką wyjątkową relację. Patrzenie na zdjęcie sprawia, że tęsknię za nią nawet bardziej.
- Tęsknię za nią... ale za każdym razem kiedy gram, znowu czuję ją blisko siebie. Jak na tym zdjęciu. Dzisiaj tata dał mi gitarę. Prezent od całej mojej rodziny, i nazwałam tę gitarę Maeve, jak moja mama.
- Twoja mama... twoja mama odeszła? - pyta, a ja kiwam głową. - Tak mi przykro, Ariel. Nie wiedziałem!
- W porządku, naprawdę. To było dawno temu i stopniowo. Przygotowywała nas, na wszelki wypadek. - Szczerze się do niego uśmiecham, żeby wiedział, że naprawdę mam to na myśli, kiedy mówię, że jest w porządku. - Tak czy siak, dobrze się czujesz? - pytam badając go od głowy do palców u stóp i wtedy tylko dostrzegam czerwoną plamę na linii włosów. - Czy to krew? - pytam, sięgając, żeby dotknąć jego czoła.
On się nie rusza, zdaje się nawet wstrzymać oddech kiedy go dotykam, pomijając moment kiedy dotykam jego rany. Wtedy tylko syczy z bólu.
- Mój Boże, uderzyłeś się w głowę! Proszę, usiądź. Pójdę po apteczkę, żeby to oczyścić. Nie jest duża, ale nadal. - Nie pozwalam mu narzekać, ani nic.
Siada, a ja biegnę po coś do oczyszczenia jego cięcia. Staram się spieszyć, żeby nie musiał czekać zbyt długo. Cieszę się, że byłam niedaleko, kiedy to się stało. Mogłoby się to skończyć okropnie, jeśli byłby sam. To przypomina mi o nocy, kiedy również go ocaliłam i dostrzegam tę wielką różnicę teraz. Tym razem upewniam się, że nic mu nie jest, nie uciekam kiedy się budzi. Tym razem faktycznie mu pomagam do samego końca.
Myślę, że to największy dowód, że się poprawiłam. Wracam z apteczką, a on nadal czeka, więc zaczynam szybko pracować. To tylko draśnięcie, ale draśnięcia na twojej głowie krwawią bardziej niż którekolwiek inne, więc zawsze wygląda gorzej niż naprawdę jest. Syczy kiedy je oczyszczam, ale nie narzeka więcej. Nadal, próbuję myć jak najbardziej ostrożną potrafię.
Stoję pomiędzy jego nogami, a on siedzi, jetem wyższa i muszę patrzeć w dół podczas gdy on patrzy w górę, obserwując moją twarz. Chociaż jestem skoncentrowana na jego ranie, czuję jego oczy na sobie i sprawiają, że moje serce bije tak szybko, że boję się, że mógłby je usłyszeć.
- P-przy okazji, przepraszam za to co powiedziałam o twoim tatuażu – mówię, żeby wypełnić ciszę między nami, a on chichocze. - Ja tylko... to wyglądało bardziej jak ćma, ale jeśli mówisz, że to motyl, to to motyl. Nadal śmiejąc się mówi:
- W porządku, nie jesteś pierwszą osobą, która myśli, że to ćma, mówiąc szczerze - uśmiecham się, ponieważ wiem o kim mówi, ale nie mogę mu powiedzieć, racja? Mógłby wiedzieć, że spotkałam Ellę i że nie powiedziałam mu wcześniej. - Ella zwykła mówić na mnie chłopak ćma. Chichoczę wyobrażając sobie sytuację.
- Przywykłem do tego. To było coś, kiedy nawet ja zacząłem widzieć go jako ćmę. Wygląda jak ćma, czyż nie? - kontynuuje, a ja kiwam głową, nadal się uśmiechając. - Zdaje mi się, że po roku przestałem to robić, bo przypominało mi to o Elli. Na początku byłem wściekły, wiesz? Ona po prostu o nas zapomniała.
- Nie zapomniała, jestem tego pewna – mówię mu, a on wzdycha.
- Wiem, to była tylko część procesu akceptacji – oświadcza Harry, a ja przestaję pracować przy jego ranie, żeby spojrzeć mu w oczy.
Harry i Niall zostali zranieni przez decyzję Elli, w bardzo różne sposoby, niemniej jednak zranieni. A jednak znów tu przyjechali, mając nadzieję, że znów ją zobaczą. Myślę, że to niesamowite.
- Tak czy siak, naprawdę nie musisz się martwić. Nie obrażę się, jeśli myślisz, że to ćma. - Uśmiecha się do mnie, a ja robię to samo i wracam do jego rozcięcia, żeby upewnić się, że jest czyste. Odgarniam palcami jego włosy do tyłu, badając resztę głowy, żeby upewnić się, że nie ma żadnej innej rany. Czuję motylki w brzuchu, kiedy przebiegam palcami przez jego włosy. Och, może to nie motylki, może to ćmy. Chichoczę na tę myśl.
- Co? - pyta mnie, kiedy znowu patrzę mu w oczy, nadal się uśmiechając.
- Nic, po prostu pomyślałam o czymś głupim – odpowiadam z dłonią wciąż w jego włosach. Jego rana przestała krwawić, ale ja się nie odwracam. Kiedy tylko zdaję sobie sprawę, jak blisko siebie jesteśmy, jak praktycznie wtargnęłam w jego przestrzeń osobistą, ale on nie zdaje się zwracać na to uwagi. Ciepło się do mnie uśmiecha, jego oczy utkwione w moich, a ja czuję, że moje serce wali jak oszalałe.
Powoli, uśmiech schodzi z jego ust, a wyraz jego twarzy się zmienia, coś w jego oczach jest teraz inne, a ja ciężko przełykam ślinę, nagle czując się bardzo słabo. Czuję, jakby świat się zamykał i nie było żadnej drogi ucieczki.
- Ariel... - wyszeptuje tak delikatnie, a mój oddech jest taki ciężki, jak wtedy kiedy przybiegliśmy do domu.
Podnosi się, tylko trochę, bliżej mnie. Nie jestem wysoka, tymczasem on jest bardzo wysoki, więc nawet jeśli teraz siedzi, różnica wzrostu nie jest tak duża, więc kiedy się do mnie zbliża, panikuję. Moje oczy rozszerzają się z szoku, a całe moje ciało zamarza, nie wiedząc co teraz zrobić. Co on zrobi?
Cokolwiek planował zostaje przerwane, kiedy widzi mój wyraz twarzy, kiedy zdaje sobie sprawę, że ja nawet nie oddycham. Siada znowu i odwraca wzrok. Moje dłonie opadają z jego włosów i mrugam w szoku.
Czy... czy Harry chciał... mnie pocałować? Dlaczego? Dlaczego miałby to zrobić? Czy mogłoby być tak, że... że on też... że on też ma uczucia... uczucia do mnie?
Moje dłonie przykrywają usta, oszołomione. O Boże.
***
Harrieeeel <3
CZYTASZ
Little Shy Ariel | h.s. (tłumaczenie)
FanfictionZostałam nazwana po Małej Syrence, uważanej za silną i odważną. Imię godne księżniczki - mawiała mama. Ale nigdy nie wymieniłam swojego głosu na przystojnego księcia. Nie miałam okazji. Zawsze byłam nieśmiałą najmłodszą siostrą, która jest zbyt prze...