Po chwili Harry musi iść, a ja muszę zrobić moje własne zadania. Choć chciałabym zostać i spędzić z nim więcej czasu, myślę że lepiej się teraz rozejść. Zaczynam się koło niego czuć komfortowo i nie mogę brać tak wiele naraz. Małe porcje są bezpieczniejsze.
Nawet kiedy go nie ma obok, nie tracę uśmiechu i tego szczęścia, które sprawia, że chcę wybuchnąć śpiewem. Ta energia wewnątrz mnie, uczucie, że jestem na szczycie świata. Pamiętam jego uśmiech i sposób w jaki na mnie patrzył, i znowu czuję się szczęśliwa. Pamiętam sposób w jaki jego dłoń wpasowała się w moją i czuję, że moje serce bije jak oszalałe po raz kolejny. Zastanawiam się, czy jeśli przestanę czuć się w taki sposób przez jeden dzień, jeśli przywyknę do rozmów z ludźmi, z Harrym, czy to nie będzie już takie wyjątkowe. Może to będzie takie jak dla każdego: normalne.
Całkiem to lubię, to jak jest teraz. Nie to jak trudne to jest, ale jak wyjątkowe. Lubię, że tylko mówienie „cześć" jest czymś wielkim i ważnym. Lubię to, że nawet kilka zdań to duży postęp. Lubię uczucie sukcesu, które mnie później ogarnia. Nie chcę tego tracić, ale wiem, że jeśli nadal będę się doskonalić i robić moje zadania domowe, dzień kiedy będę z kimś rozmawiać w końcu przyjdzie.Zastanawiam się czy inni ludzie dziwią się na pomysł rozmowy z kimś innym. Czy oni widzą jak magiczne jest tworzenie rozmowy? Czy zdają sobie sprawę jak niesamowitym jest możliwość wyrażenia własnego zdania i posiadania własnego punktu widzenia? Czy rozumieją jak niezwykłym jest słyszeć czyjeś myśli i rozumieć kogoś? Czy rozumieją jak pięknym jest możliwość dzielenia się pomysłami? Albo tworzenia zgodnej komunikacji?
Myślę... Myślę, że nawet jeśli rozmawianie przychodzi mi naturalnie, nigdy nie będzie zgodne. Doceniam już jak wyjątkowe jest mówienie; to zawsze będzie coś, co trzymam blisko siebie. Jak jezioro. Ta myśl przynosi mi swobodę, wiedzę, że nigdy nie będę kimś, kto nie docenia wagi komunikacji. Właściwa komunikacja, ze wszystkimi słowami, tak, że możesz się porządnie wyrazić. Podczas obiadu zapytałam nawet o to Tatę.
- Zdajesz sobie sprawę jak cudowna jest komunikacja? - zapytałam go bawiąc się jedzeniem na talerzu. Przez chwilę, zanim odpowiedział, nie przerywał ciszy. - Nigdy nie przestałem o tym myśleć, ale teraz, kiedy o tym wspomniałaś, widzę to. Musi być naprawdę ciężko nie móc powiedzieć co być chciała - przerywa i wiem, że się na mnie gapi. - To musi być dla ciebie naprawdę trudne, ponieważ wiem ile masz do powiedzenia. Widzisz rzeczy, które wszyscy biorą za pewnik. - Ja... ja właściwie radzę sobie z mówieniem innym co mam w głowie. Mam nadzieję, że jednego dnia będę mogła to zrobić pewniej – wzdycham i przez następną sekundę czuję jego rękę, którą mnie do siebie przygarnia.
- Osiągniesz wszystko czego chcesz, jeśli naprawdę tego chcesz, Ariel. Trzymaj tak dalej - zerkam w górę i spotykam jego oczy. Tata miło się do mnie uśmiecha, ojcowsko, w taki sposób, że czuję się chroniona. Znowu widzę go jako najsilniejszego człowieka na Ziemi, człowieka, który może ocalić mnie od każdego potwora i zagrożenia. Znowu widzę w nim bohatera, jakim zawsze, kiedy byłam małą dziewczynką, dla mnie był, jak króla mórz.
- Dziękuję, Tato – mówię z uśmiechem.
Zawsze dobrze wiedzieć, że ktoś w ciebie wierzy. Łatwiej uwierzyć w siebie, kiedy ktoś już to zrobił. Po tym reszta obiadu mija łatwo i szybko muszę powiedzieć „dobranoc" i wyjść do centrum wypoczynkowego, zaraz po tym jak upewniłam się że Tata idzie do łóżka. Idę do kompleksu spokojnie, nucąc piosenkę Jessie J do czasu, aż dotarłam do mojego miejsca. Jako, ze Mare nie ma, zaczynam sprzątać i nastrajać wszystkie instrumenty, ciesząc się czasem, który spędzam z nimi sam na sam. Wiem, że przyjdzie później, żeby pokazać mi filmik i nadal pracować nad moim problemem.
CZYTASZ
Little Shy Ariel | h.s. (tłumaczenie)
FanfictionZostałam nazwana po Małej Syrence, uważanej za silną i odważną. Imię godne księżniczki - mawiała mama. Ale nigdy nie wymieniłam swojego głosu na przystojnego księcia. Nie miałam okazji. Zawsze byłam nieśmiałą najmłodszą siostrą, która jest zbyt prze...