>>Jonathan<<
Siedziałem na łóżku i szkicowałem, gdy nagle do pokoju wpadła Clary. Była cała w skowronkach a na jej twarzy zagościł rumieniec. Chyba jej się udało.
- Słucham cię siostrzyczko. Opowiadaj po kolei od kąd wyszłaś z pokoju.
Wskoczyła na moje łóżko, podciągnęła kolana pod brodę i zaczęła.
- Najpierw przywitałam się z Izzy. W sumie to ona najpierw się na mnie rzuciła. Obok niej był Jace ale gdy mnie zobaczył to sobie poszedł. Powiedziałam Izzy co się stało, a ona gdzie mogę go znaleźć. Pobiegłam i gdy weszłam do sali, zobaczyłam jak jakaś laska przymila się do niego. Pocałowała go ale wtedy Jace ją odepchnął co było dla mnie znakiem. Rzuciłam mu się na szyję i powiedziałam że go kocham i wszystko co działo się w pokoju to było kłamstwo...
- Clary oddychaj bo zaraz mi tu zejdziesz i tyle będzie z miłości.Zaśmiała się. Wzięła kilka wdechów i wróciła do opowiadania.
- Na czym... A tak. No i odwzajemnił moje uczucia. Nawet się pocałowaliśmy - rumieniec na jej twarzy zrobił się wyraźniejszy.
Tak bardzo chciało mi się śmiać. Za każdym razem gdy o czymś opowiada wkłada w to tyle emocji, że zapomina co to oddychanie.
- Wyszliśmy z sali i umówiliśmy się, że przyjdę ci wszystko powiedzieć, a Jace zmyje z siebie dotyk tej lafiryndy. Ale po drodze spotkałyśmy ją i jej przyjaciółke. Chciały mnie zabić wzrokiem. Jace to zauważył i stanął w mojej obronie. Nazwał je dziwkami a mnie najpiękniejszą osobą na świecie. To chyba tyle. Masz może wodę?
Sięgnąłem po butelkę i rzuciłem ją w stronę siostry.
- Co to za dziewczyny?
Nie spodobało mi się jak potraktowały moja Clary. Nie na mojej warcie.
- Bianka i Nastia. O nazwiska nie pytaj bo raz usłyszałam ich imiona.
Wypiła całą wodę.
- Czy mogłabyś przekazać Jace'owi żeby do mnie przyszedł jak już skończycie tłumaczyć sobie całą zaistniałą sytuację? Chce z nim pogadać jak to każdy straszy brat z chłopakiem swojej małej siostry.
Zrobiła swoją minę myśliciela po czym odpowiedziała.
- Zgoda. ALE chcę później wiedzieć o czym rozmawialiście. Muszę wiedzieć czy nie nastraszysz mi mojej pierwszej miłości.
- I ja mam nadzieję, że ostatniej.Uśmiechnęła się. Przytuliła mnie i wyszła z pokoju. Ja za ten czas naszykuje plan, który nauczy żeby nie igrać z miłością.
>>Clary<<
Siedziałam już na łóżku Jace'a i przyglądałam się zegarkowi. Ile można brać prysznic. Ja rozumiem, że próbuje zmyć z siebie Biankę, ale wszystko ma granice. Mógłby już wyjść.
Jak chciałam tak się stało. Z łazienki wyszedł Jace. Miał na sobie tylko czarne spodnie. Na twarz opadały mu jeszcze mokre włosy. Czułam jak się rumienię. Chyba to zauważył, bo uśmiechnął się czule. Podszedł i złożył szybki pocałunek na moim policzku.
- Za co przepraszasz? - ukryłam twarz w włosach, rumieniec nie chciał zejść mi z twarzy.
Wspólnie ustaliliśmy, że pocałunki w policzek zostawiliśmy na przeprosiny, choć zaczęło się od podziękowań.
- Za takie onieśmielenie cię. Chociaż już raz bez koszulki mnie widziałaś.
Odgarnęłam włosy. To nie miało sensu. Rumieniec nigdzie się nie wybierał.
- To była inna sytuacja.
Blondyn włożył najpierw skarpetki a potem ciężkie buty. Drażnił się ze mną. Specjalnie odciągał ubranie koszulki.
- Od kiedy ubiera się najpierw buty?
- Uwielbiam twoje rumieńce.Wreszcie podszedł do szafy i wyjął czarny T-shirt. Gdy go ubrał zauważyłam jak rękawki lekko opinają się na jego mięśniach.
- Gotowa?
- Prawie. Zanim pójdziemy chce żebyś miał świadomość, że Jonathan chce z tobą porozmawiać jak starszy brat z chłopakiem swojej małej siostrzyczki. Jakoś tak to mówił.Jego mina zrobiła się bezcenna.
- Nie mów, że się przestraszyłeś. Jace Herondale najdzielniejszy, najlepszy Nocny Łowca przestraszył się rozmowy z bratem dziewczyny.
- Ha ha, bardzo śmieszne. Nie boje się tylko mam obawy. A to różnica.
- Ooh taak. Ogromna.Zakpiłam sobie z niego.
>>Isabelle<<
Dziwnie było, gdy nie musiałam już zanosić posiłków Jonathan'owi. Za każdym razem, gdy u niego byłam udało się wymienić paroma słowami. Polubiłam go. On chyba mnie też. Niby nic nie trzymało mnie żeby po prostu do niego pójść i tym razem porozmawiać już normalnie. Bez nadzoru, bez limitu czasu.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
- Cześć Iz - wywołałam wilka z lasu. - mogę zająć ci chwilę?
- Myślałam o tobie. Miałam do ciebie iść, ale nie wiedziałam czy jestem proszonym gościem czy raczej nie.
- Zawsze jesteś proszona. Ty i twoje rodzeństwo. Na twoją mamę trochę się gniewam - mimo tego co zrobiła powiedział to z uśmiechem na twarzy. Ja ciągle jej tego nie wybaczyłam.
- Masz co do tego powody. Ty i Clary. A jak ona się trzyma?
- Dobrze. Nawet bardzo. Ale ja przyszedłem w innej sprawie. Zapomniałem Ci podziękować za to że codziennie te trzy razy przynosiłaś mi posiłki i gdy miałem jakieś pytania od razu przychodziłaś do mnie by na nie odpowiedzieć. Jestem ci bardzo wdzięczny.
- Wykonywałam przyjemny dla mnie obowiązek. Pamiętaj zawsze służę pomocą dla ciebie jak i dla Clary. Polubiłam was z całego serca. Od pierwszego wejrzenia.
- Wiedz, że wy też możecie liczyć na nas.Skinęłam głową na podziękowanie i uśmiechnęłam się. Nagle mój telefon zawibrował.
- Muszę iść do zbrojowni. Dwie nasze ofiary losu zgubiły swoją broń na polu walki. Ich tok rozumowania jest idealny. Gorzej z czynnościami.
- Praca wzywa. Ja idę się zameldować do listy mieszkańców.
- Zostajesz? To świetnie!Podeszłam i uściskałam go. Po chwili odwzajemnił uścisk.
- Biegnij do tej zbrojowni zanim sami coś wybiorą. Nie wdaje mi się żeby dwie osoby pozbawione szczęścia do czynności fizycznych i będących sami w pomieszczeniu pełnym broni było dobrą rzeczą.
- Słuszna uwaga. Biegnę. Zobaczymy się później? Tak grupowo?
- Pewnie przekażę reszcie a ty leć już.Uśmiechnęłam się i wybiegłam z pokoju.

CZYTASZ
Nigdy cię nie opuszczę.
FanfictionInna opowieść nastoletniej Clary. Dziewczyna jedzie na szkolenie do Nowego Yorku i tam poznaje Isabelle, Alec'a, Magnusa i swoją miłość. Jednak problemy nie opuszczają Clary. Podczas pobytu doznaje chwil szczęścia jak i załamań. Szalony ojciec, śmie...