ROZDZIAŁ 17

129 8 2
                                    

>>Jace<<

Kierowaliśmy się spokojnym krokiem w stronę oranżerii. Zerknąłem na Clary.

- Nad czym tak intensywnie myślisz? Nie odezwałaś się cała drogę.

Spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła.

- Bo wiesz. Ja mam dość dziwny sposób opowiadania.

Posłałem jej nierozumiejące spojrzenie.

- Wkładam za dużo emocji w moje opowieści. Dziś niemal zemdlałam jak opowiadałam Jonathanowi dzisiejsza sytuację. Więc teraz układam sobie w głowie co mam powiedzieć.

Zaśmiałem się i ucałowałem ją w czubek głowy.

Wreszcie doszliśmy do schodków. Przepuściłem Clary, po czym sam zacząłem wchodzić po wąskich schodkach.

Przekroczyłem próg drzwi i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nowa roślina. Była piękna. Spojrzałem na Clary jej dłonie ułożyły się tak jakby trzymała ołówek. Sięgnąłem do mojej kieszeni i wyciągłem z niej mały ołówek. Delikatnie umieściłem go w dłoni Clary. Spojrzała najpierw na ołówek a później na mnie.

- Skąd znowu masz mój ołówek?
- Ten po który przyszłaś wtedy do mojego pokoju. To nie był twój ołówek. Wiedziałem, że przyjdziesz po własność więc ją podmieniłem.
- Myślałam, że zepsułeś mi ołówek. Okropnie się nim rysowało.
- Też chciałem mieć cząstkę ciebie. Ty masz kamień i zegarek. Ja mam tylko ołówek.

Spojrzała na mnie wielkimi zielonymi oczami. Po czym mocno się wtuliła.

- Masz coś jeszcze poza ołówekiem. Masz mnie.

Objąłem ją mocno.

>>Clary<<

Przylgnęłam do niego. Mój wzrost pozwalał mi bym była na wysokości jego serca. Wtuliłam twarz jeszcze bardziej o ile to było możliwe.

- Zdaje się, że mieliśmy porozmawiać.

Niechętnie i bardzo powoli wypuściłam blondyna z uścisku.

- Tak, zapomniałam - uśmiechnęłam się. - chodźmy usiąść bo to będzie długa rozmowa.

Pokierowaliśmy się w stronę ławeczki. Ale zamiast na niej poszliśmy na schodki.

Pierwsze usiadł Jace. Gdy chciałam usiąść obok niego nie pozwolił mi na to.

Spojrzałam ba niego zaskoczona. Wskazał swoje kolana.

- Nie będziesz siedziała na zimnym metalu. A po drugie zapomniałem bluzy, a trochę tu chłodno nie uważasz?

W oranżerii nie było ani chłodno a sam metal nie był zimny, ale nie protestowałam i usiadłam bokiem na jego kolanach. Poczułam bijące od niego ciepło.

- No dobrze. Ty mniej więcej wiesz co będę Ci mówić ale ja nie wiem co się działo z tobą przez moje zachowanie. Więc zaczynaj.

Blondyn wzdychnął

- Gdy Maryse powiedziała, że jej zadaniem jest wyznaczenie dwóch osób. Od razu zgłosiłem się do ciebie. Chciałem cię widzieć choć to trzy razy dziennie. Gdy z Izzy zmierzaliśmy w stronę waszych pokoi, pomyślałem, że się ucieszysz. Wiedziałem, że się dogadujemy.
- Jeśli mogę przerwać. Za co przepraszam. Izzy została przypisana do Jonathana? - Jace skinął głową - to dobrze. Możesz kontynuować.
- Więc. Nie mogłem się doczekać aż ci powiem, że to ja będę cię odwiedzał. Chciałem cię wspierać, pocieszać. Ale zastałem inną ciebie...

Spuścił wzrok. Ale nim to zrobił dostrzegłam smutek. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Oparłam głowę o jego pierś i słuchałam jego serca. Łzy popłynęły mi po policzku mocząc koszulkę Jace'a.

-... Gdy wchodziłem do ciebie za każdym razem czułem ból i niedowierzanie. Jakim cudem z tak wspaniałej osoby zrobił się negatywny kłębek nienawiści. Gdy opuszczałem twój pokój smutek i żal ustępował złości. Byłem zły na to co się z tobą stało. Ale nie przestałem żywić do ciebie uczucia. Tylko dlatego ciągle byłem twoim posłannikiem...

Tak bardzo go zraniłam. A on tu jest, siedzi przy mnie i mnie przytula. Jest ze mną szczery choć ja nie byłam.

-... Godziny spędzałem na sali treningowej. To mi jakoś pomagało dopóki nie pojawiła się Bianka. Wtedy już nie czułem złości tylko czysta furię. Doszło do tego, że przy Izzy rozwaliłem tarcze rzucając sztyletem. Wtedy poszłem do Magnusa po środki uspokajające. Nie pomagały. Ciągle myślami byłem przy tobie. Gdy dowiedziałem się, że jesteście wolni i zobaczyłem cię w centrum. Ucieszyłem się. Ale mimo wszystko gniew wrócił. Na sali była już Bianka poprosiła mnie o pomoc. Wiedziałem, że to kolejny powód by mnie uwieść. Ale gdy ktoś prosi o pomoc nie umiem odmówić. Po chwili pojawiłaś się ty. Gdy się na mnie rzuciłaś nie mogłem się ruszyć. Nie wiedziałem co czuje i co mam robić. Dopiero gdy powiedziałaś, że mnie kochasz cały gniew i złość zniknęły.

>>Jace<<

Poczułem jak Clary zaczyna drżeć. Wtedy poczułem mokra plamę na koszulce.

Płakała.

- Hej. - ustawiłem ją tak, że nogami objęła moje biodra. Musiałem widzieć jej twarz. - Czemu płaczesz? - ująłem jej twarz w dłonie.

Spojrzała na mnie szmaragdowymi oczami pełnymi łez. Po czym oparła swoje czoło o moje.

- Sprawiłam Ci tyle bólu i cierpienia, ale wciąż tu jesteś. Nienawidzę się za to co ci zrobiłam. Uważałam, że to co robię jest słuszne. Nie wybaczyłabym sobie gdyby oskarżyli cię o spiskowanie. Jak możesz na mnie patrzeć?
- Miłość robi z człowiek różne rzeczy. Tak bynajmniej twierdzi Izzy. Ale czy to ważne co było. Ważne jest tu i teraz. A teraz jestem tu z tobą. Kocham cię.
- Ja ciebie też.

Przybliżyła się i ucałowała mój policzek.

- I widzisz wszystko wybaczone. - uśmiechnąłem się.
- Zmoczyłam Ci koszulkę. Choć bo musisz się przebrać w końcu sam mówiłeś, że jest tu chłodno.

Otarłem ostatnie łzy z jej policzka. Mam gdzieś koszulkę. Ona tu jest. Zamknąłem nasze usta w pocałunku. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie.

- Za każdym razem gdy wchodziłeś do pokoju miałam ochote rzucić się na ciebie przytulić i już nie puszczać. Każde wypowiedziane przeze mnie słowo raniło ciebie jak i mnie. Przez cały czas spałam z piekielnie niewygodnym kamieniem.

Oparła głowę o moje ramię. Poczułem jej smukłe dłonie na plecach. Znowu drżała. Objąłem ją, chowając swoją głowę w jej rudych lokach.

Nigdy cię nie opuszczę. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz