>>Clary<<
Pierwsze promienie słońca spoczęły na mojej twarzy. Odwróciłam się plecami do okna i nakryłam się kołdrą po czubek głowy. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.-Panienko, mogę wejść?
-Proszę - odpowiedziałam choć nie wiem czy na tyle głośno żeby mnie usłyszała.Po paru sekundach gosposia już była przy oknie i rozsuwała ciężkie zasłony wpuszczając jeszcze więcej światła do pokoju. Głowę dodatkowo schowałam pod poduszkę. Tak bardzo nie miałam siły wstać.
- Nie przyszła panienka na śniadanie więc panienki brat kazał przynieść je tutaj-położyła tace z pełną jedzenia obok mnie.
- Nie jestem głodna. Dziękuję możesz iść.
Gosposia dygnęła i opuściła pomieszczenie.>>Jonathan<<
Siedziałem w jadalnii i kończyłem swoje śniadanie gdy do pomieszczenia weszła Gosposia.- Dzień dobry, Alanei. Po twoim wyrazie twarzy sugeruje, że sytuacja znowu się powtórzyła. - patrzyłem na jej twarz i czytałem z niej jak z otwartej książki podczas gdy ona tylko pokiwała głowa na potwierdzenie.
Kierowałem się w stronę drzwi do pokoju Clary. Przez całą drogę miałem głowę pełna myśli i podejrzeń jej ponownego zaniedbania zdrowia. Nim się obejrzałem drzwi miałem przed sobą. Zapukałem.
- Proszę Alanei zostaw mnie ja na prawdę... - zaraz jak usłyszałem imię gosposi wszedłem mimo jej humoru.- Clary...
- Ohh, to ty braciszku. Myślałam, że to Alanei. Ale po twoim wyrazie twarzy sugeruje, że czeka nas rozmowa.
- Bingo.>> Jace<<
- Masz już dość? - zapytałem z nie ukrywanym uśmiechem zwycięstwa
- Chciałbyś - uśmiechnął się Alec - ale musimy kończyć. - dokończył.
- A to niby czemu. Boisz się?- uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.Wiedziałem dlaczego mój parabatai chce iść, ale nie mogłem odpuścić zaczepek.
- Ha ha. Dobrze wiesz że umówiłem się z Magnusem. Swoją drogą spotkałem wczoraj na korytarzu Lilię...
Mój zachwycający uśmiech od razu zniknął z mojej boskiej twarzy.
-... Wyglądała na dość przybitą. Stało się coś?
Odwróciłem się żeby podnieść serafickie ostrze z podłogi. Przed oczami okazała mi się wczorajsza nasza rozmowa.
- Zerwałem z nią. - odpowiedziałem najbardziej obojętnym tonem na jaki mnie było w tej chwili stać.
- Dlaczego przecież ona cię kochała...
- Nie Alec - przerwałem mu- ja zresztą też jej nie kochałem. Żaden z moich związków nie był oparty na miłości. Miłość znaczy zniszczyć, a kochać to zostać zniszczonym.
- Znajdzie się ktoś, kto zmieni twoje podejście do związku. Jestem tego pewien. A jak już znajdzie się ta jedyna, to przekonasz się że każda rozłąka z tą osobą jest ciężka a gdy już masz się z nią spotkać czas będzie dla ciebie wrogiem.Otworzyłem buzię żeby coś powiedzieć, ale od razu zrezygnowałem. Miłość to mój wróg, ja mam być wojownikiem. Miałem już wiele dziewczyn, do żadnej nie czułem nic. Mój najdłuższy związek trwał miesiąc.
Gdy wyrwałem się z zamyśleń zauważyłem, że Alec'a już nie ma.

CZYTASZ
Nigdy cię nie opuszczę.
FanfictionInna opowieść nastoletniej Clary. Dziewczyna jedzie na szkolenie do Nowego Yorku i tam poznaje Isabelle, Alec'a, Magnusa i swoją miłość. Jednak problemy nie opuszczają Clary. Podczas pobytu doznaje chwil szczęścia jak i załamań. Szalony ojciec, śmie...