>>Clary<<
Szliśmy korytarzem w stronę windy. Na twarzy ciągle czułam wypieki.
Przygryzłam wargę.
Jace doszedł do mnie i zrównał kroku. Poczułam ciepło jego ciała. Chyciłam jego dłoń. Martwiłam się o Jonathana. Nigdy nie znikał ot tak, bez słowa. W dodatku nie można go namierzyć zwykła runą i magią Magnusa.
Doszliśmy do windy.
- Jace co się stało po tym jak straciłam przytomność? Pomyśl i postaraj się niczego nie pominąć.
Kiwnął głową i zaczął myśleć.
- Więc, wziąłem cię na ręce a twój miecz schowałem do kieszeni i poszłem szukać reszty. Walczyli z resztą shax'ów. Magnus otworzył portal do jego mieszkania. Położyłem cię na kanapie i czekałem. Jonathan spytał gdzie twój miecz. Więc podałem mu go, bo powiedział, że jeśli twój ojciec go dostanie nie będzie dobrze. Ostrze się rozłożyło ale bił od niego ciemny, ponury blask.
- O nie. - szepnęłam. - musimy wrócić do mojego pokoju.Blondyn kiwnął głową.
- Ja pójdę i postaram się czegoś dowiedzieć. Jeśli za długo was nie będzie znów przyjdę tylko tym razem nie będę pukać. To zbyt ważna sprawa.
Wyczułam w głosie Izzy napięcie i smutek. W końcu razem z Jonathanem byli parą.
Kiwnęłam tylko głowa na zrozumienie i pociągłam Jace'a za sobą.
Do pokoju niemal wpadłam. Od razu pokierowałam się w stronę szafy. Na jej dole było pudełko pełne szkicowników. Wyciągnęłam kilka i siadłam na łóżku. Zaczęłam kartkować pierwszy z nich. Wyczułam na sobie spojrzenie Jace'a, więc Spojrzałam na niego.
- W dzieciństwie miałam powtarzający się sen. Jaki sen, koszmar. - Jace przysiadł obok mnie. - chłopak o czarnych włosach i oczach z mieczem porannej gwiazdy w jednej ręce i mieczem mrocznej gwiazdy w drugiej. Miecz o nazwie porannej gwiazdy powinien zawsze być jasny, lecz w rękach chłopaka biło od niego ciemne światło. Mój miecz jest poranną gwiazdą. Jonathan ma taki sam tylko z czarnego adamasu. Ale jego blask jest biały. W rękach tego chłopaka też jest ciemny. - wszytkie szkicowniki miałam otwarte na tym samym rysunku. Chłopak z dwoma mieczami. Oba tak ciemne jak jego oczy.
- Jonathan. Gdy śnił Ci się ten sen... Nie wiedziałaś, że to on?Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich troskę i strach.
- Im byłam straszą tym postać była coraz bardziej zamazana. A jako dziecko może 5-letnie nie wiedziałam jak będzie wyglądał Jonathan. No i jeszcze te czarne włosy. Jace on jest w niebezpieczeństwie. Musimy mu pomóc.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie starałam się ich zatrzymać, pozwoliłam im spłynąć po moich policzkach.
>>Jace<<
Patrzyłem na rysunki ale po chwili wróciłem wzrokiem do Clary. Płakała. Przybliżyłem ja do siebie by móc ją przytulić.
- Znajdziemy go i mu pomożemy. Obiecuję.
Poczułem jak jej ręce mnie obejmują. Cała drżała. Nie mogła przestać płakać a ja nie próbowałem jej tego zabronić. Czułem jak moja koszulka jest coraz bardziej mokra. Ale zdołałem tylko u całować Clary w skroń.
Tutaj była potrzebna Izzy. Obie czuły to samo do chłopaka. Sięgnąłem pomału do tylnej kieszeni spodni i wyciągłem telefon. Szybko napisałem do Izz by przyszła do pokoju Clary.
>>Valentine<<
Słałem przy wielkim oknie balkonowym i patrzyłem na szykowane konie. Po chwili usłyszałem otwierające się drzwi. Obróciłem się i zobaczyłem mojego syna.
Przy pasie miał przypięte oba ostrza potrzebne do zadania. Jeszcze tylko cena jaką muszę zapłacić za zdemonizowanie miecza mrocznej gwiazdy, który posiadał Jonathan. Podszedłem do pentagramu.
- Per potentiam parvulum dedi te voco, regina inferos. Morgenstern mercedem tuam veni huc, ex Valentini. Veni, veni, veni!
(Na moc Edomu wzywam cię królowo piekieł. Przybądź tu po swoją zapłatę od Valentine'a Morgenstern'a. Przybywaj, przybywaj, przybywaj!).Pentagram zapłonął. Po chwili w ogniu zaczęła się malować kobieca sylwetka. Płomienie opadły a moim oczom ukazała się sama królowa piekieł- Lilith.
Ukłoniłem się.
- Powiadasz, że czas mojej zapłaty w końcu nadszedł? Chcę go zobaczyć
- Jonathanie podejdź.Obejrzałem się na syna. Runa którą mu stworzyłem dzień przed atakiem shax'ów pozwalała mi nim kontrolować, więc bez najmniejszych oporów podszedł do mnie.
Lilith zaczęła badać go wzrokiem.
- Nie jest już zbyt... Dojrzały. Obiecałeś mi dziecko.
- To jest dziecko. Moje. Nie omawialiśmy szczegółów.Królowa spojrzała na mnie. W jej oczach dostrzegłem zgodzenie się z faktem. Postanowiłem podać jej igłę.
Wzięła ją ode mnie i wbiła sobie w nagą skórę na ręce. Do pojemniczka zaczęła lać się czarna krew. Po chwili oddala mi ją.
Obróciłem się w stronę Jonathana. Kazałem ściągnąć mu koszulkę. Wbiłem igłę w moja runę i wypowiedziałem słowa rytualne.
- Na moc tej krwi.. Jonathanie Morgenstern zostajesz związany krwią z swą nowa matka, królowa piekieł Lilith. Będziesz służył jej i mi aż po wieki.
>>Lilith<<
Nareszcie po tylu wiekach miałam dziecko. Istota krwi anioła i demona w ciele nocnego łowcy.
Ale musiał zostać tutaj na ziemi. Narazie przyda się tutaj.
- Valentinie Morgenstern chłopak ten zostanie narazie na ziemi by mógł rządzić demonami w świecie dla mnie niedostępnym. Lecz pamiętaj, że w każdej chwili mogę zarządać byś przysłał go do mnie. Do Edomu.
Spojrzałam w oczy Valentine'a. Nie było w nich żadnych emocji. Przeniosłam wzrok na Jonathana.
Jego włosy zmieniły barwę na czarną. Jego oczy nie posiadały już białek czy tęczówki. Były całe czarne. Usmiechnęłam się i podeszłam do niego. Położyłam dłoń na jego policzku.
- Synu...
- Tak matko?Mój uśmiech się powiększył. Tyle czasu czekać na takie słowa.
![](https://img.wattpad.com/cover/265600758-288-k511961.jpg)
CZYTASZ
Nigdy cię nie opuszczę.
FanficInna opowieść nastoletniej Clary. Dziewczyna jedzie na szkolenie do Nowego Yorku i tam poznaje Isabelle, Alec'a, Magnusa i swoją miłość. Jednak problemy nie opuszczają Clary. Podczas pobytu doznaje chwil szczęścia jak i załamań. Szalony ojciec, śmie...