ROZDZIAŁ 109

74 8 2
                                    

>>Jace<<

Po skompletowaniu broni, Isabelle poprosiła Clary o stworzenie portalu by dostać się jak najszybciej do miejsca ataku. Gdy tylko Clary skończyła rysować runę podszedłem do niej.

- Obiecaj mi, że będziesz uważna.
- Zawsze jestem.

Spojrzała na mnie wzrokiem pewnym ale i zatroskanym.

- Co się dzieje Jace?
- Czuję, że to co zastaniemy... Nie mieliśmy do czynienia z czymś takim. Martwię się.

Uśmiechnęła się lekko.

- Z tymi pseudo węgorzami też, ale daliśmy radę.
- Ruszamy! - to był donośny głos Isabelle.

Takiego tonu używała, by nikt się nie sprzeciwiał i słuchał poleceń. Clary ruszyła w ich stronę, a ja podążyłem zaraz za nią.

Odtrąciłem złe myśli i wszedłem w portal.

Wylądowaliśmy w starej, prawie opuszczonej dzielnicy na końcu Nowego Jorku. Jedynymi mieszkańcami tych ruin byli alkoholicy, ćpuny i inni ludzie bez wielkiej przyszłości.

Na szczęście nas nie widzieli, nie wiemy jednak co z demonami. Czy liczą się do grupy widocznych dla przyziemnych czy nie.

Szliśmy plecami do siebie, by nic nie mogło nas zaatakować od tyłu. Każdy miał broń w gotowości, lecz nie było ani śladu demonów.

- Musimy aktywować runy. - powiedziała Clary
- Powinniśmy to zrobić w instytucie. Zapomniałam o tym.
- Każdy mógł o tym pomyśleć. Nie twoja wina. - odpowiedział Jonathan.

Postanowiłem się dołączyć do rozmowy.

- Zróbmy więc tak, będziemy robić to pokolei. Gdy jeden z nas będzie aktywował runy reszta go osłania. I tak na zmianę.
- Innej opcji nie ma. Zacznijmy od Jace'a.

Schowałem broń na rzecz steli. Zacząłem kolejno aktywować potrzebne runy. Wokół mnie stanęli przyjaciele z bronią gotową do ataku.

Następna była Isabelle, a potem Jonathan. Gdy nadeszła kolej Clary nasze kreatury postanowiły się pokazać.

- Clary nie masz run! Trzymaj się za nami!
- Dam radę!
- Clary słuchaj Jace'a. Nie mogę pozwolić by to coś cię skrzywdziło!

Przybliżyłem się do dziewczyny Izzy i Jonathan stanęli po drugiej stronie. Chroniliśmy ją czy tego chciała czy nie.

W uszach mi szumiało. Niebo zaczęło się chmurzyć. Z oddali można było usłyszeć grzmienie burzy. Pierwsze krople zaczęły spadać na ziemię.

Nasze demony były w ludzkich postaciach, czyli były wyższej rangi. Można było jednak dostrzec demoniczne elementy. Czarne oczy, szpony, czarne żyły, można by tak wymieniać.

Zacisnąłem pięść na rękojeści gotowy do walki. Po szybkiej kalkulacji stwierdziłem, że od alarmu do teraz przybyło jeszcze dziesięć stworów. Julia i Matthew powinni przysłać wsparcie, o ile będą mieli kogo przysłać. Nasz instytut był uboższy o kolejnych Nefilim.

Demony ruszyły do ataku.

Staraliśmy się kryć Clary przed atakami, lecz w jednej chwili była za nami a w następnej nacierała na nadbiegające demony.

Jej miecz zostawiał w powietrzu tylko czerwone smugi. Nigdy nie wątpiłem, że radzi sobie lepiej bez run niż my, ale nie podobał mi się fakt, że teraz ich nie ma.

Demonów było coraz więcej. Każdy demon po "zabiciu" rozdwajał się i dopiero po kolejnym pokonaniu znikały. Nie ułatwiało to sytuacji. Mając do czynienia z dziesięcioma musimy zabić ich dwadzieścia.

Nigdy cię nie opuszczę. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz