ROZDZIAŁ 31

91 8 1
                                    

>>Clary<<

Staliśmy przed wejściem do Miasta Kości. To miejsce zawsze mnie przerażało. Jace jakby to wyczuł bo wziął moja dłoń.

- Jestem tu.

Spojrzałam na niego. W jego oczach nie było ani trochę lęku czy obawy.

Ruszył pierwszy. Ja zaraz za nim, nawet w najwęższym korytarzu nie pozwoliłam żeby mnie puścił. Ale czułam, że nie miał takiego zamiaru.

Doszliśmy do wielkiego pomieszczenia. Podłoga była z jasnego marmuru, ściany szare a sufit wyglądał jak wyciosany z kamienia. Nagle usłyszałam w mojej głowie głos.

NOCNI ŁOWCY, CZEGO TU POSZUKUJECIE?

Przybliżyłam się do blondyna. Zaczął gładzić kciukiem wierzch mojej dłoni.

- Chcielibyśmy porozmawiać z bratem Zachariaszem.

POCZEKAJCIE TUTAJ.

I odszedł. Spojrzałam znowu na Jace'a.

- Nie musisz się bać cichcych braci. Są inni z wyglądu ale poza większą wiedzą jesteśmy tacy sami.

Spojrzał na mnie, ale wzrokiem jakby unikał moich oczu.

- Nie boję się. Tylko czuję się przy nich bezbronna.

Uśmiechnął się.

JACE HERONDALE I CLARISSA MORGENSTERN. CHCIELIŚCIE POROZMAWIAĆ.

- Witaj Bracie Zachariaszu. Porozmawiać chcieliśmy o prośbie jaką do ciebie mamy.

Brat pokazał ręką drzwi.

Podeszliśmy do nich i weszliśmy. Brat wszedł za nami.

W środku było już nieco przytulniej. Choć podłoga ściany i sufit były takie same. Ale tu były wygodne fotele, wielkie drewniane biurko i pełno półek z grubymi książkami.

O CO CHCIELIŚCIE POPROSIĆ?

- Chodzi o mojego brata Jonathana. Musimy odnowić jego runy ochronne.

Nie sądziłam, że zdołam to powiedzieć.

CO SIĘ STAŁO, ŻE RYTUAŁ MUSI ZOSTAĆ PRZEPROWADZONY ZNOWU?

Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście nie musiałam

- Brat Clary został ciężko ranny. Można powiedzieć, że zginął ale nie do końca, bo Clary udało się go uratować. Niestety dla sił run wystarczyła chwila by przestały działać.

ROZUMIEM. DOBRZE POMOGĘ WAM. GDY UDA WAM SIĘ POPROSIĆ JAKĄŚ ŻELAZNĄ SIOSTRĘ NAPISZCIE DO MNIE OGNISTA WIADOMOŚĆ A PRZYBĘDĘ.

- Dziękujemy Bracie Zachariaszu. Również w imieniu mojego brata.

Wstałam zaraz za Jace'm i pokierowaliśmy się do wyjacia. Brat odprowadził nas do wejścia, którym przyszliśmy.

>>Jace<<

Czułem, że jestem poddenerwowany. Nie wiedziałem jeszcze czym. Unikałem większych kontaktów wzrokowych z Clary. Nie mogłem patrzeć w te zielone oczy z takim samym spokojem i miłością. Coś się stało i nie wiem co.

Zauważyłem, że Clary już stworzyła nowy portal.

- Idziemy?
- Tak już idę.

Słyszałem jak ponury jest mój głos. W Mieście Kości też zachowywałem się jakbym został pozbawiony uczuć.

Wszystkie gesty robiłem na siłę podczas gdy jeszcze dziś rano były dla mnie normalnością.

Wszedłem w portal zaraz po Clary.

Przed moimi oczami ukazała się potężna Cytadela. Wejście do niej blokowała wielka brama z ogromnych serafickich ostrzy.

By wejść do Cytadeli trzeba udowodnić, że nie masz w sobie krwi demona a Twoje intencje są dobre. Noi najważniejsze. Trzeba być kobietą. Nie zdziwię się jeśli jestem tu pierwszym facetem.

Clary podeszła do wielkich ostrzy przyłożyła obie dłonie.

- Ignis otum probat.

Ostrze zalśniło na jasny nieskazitelny blask. Brama lekko uchyliła się a zza niej dostrzegłem jedną Żelazną Siostrę.

- Clarissa. Co ty tu robisz? I co tu robi ten Nocny Łowca?
- Witaj Amatis. Potrzebuję twojej pomocy. A to jest Jace. Przyszedł że mną.

Siostra zmierzyła mnie wzrokiem.

- Jestem Jace Herondale.
- Wiem jak się nazywasz. No cóż jeśli Clarissa ci ufa ja też spróbuję. Więc co was sprowadza?

Jej wzrok wrócił do Clary.

- Chodzi o Jonathana. Potrzebujemy cię żebyś pomogła przy uroczystości run ochronnych.

Amatis zrobiła wielkie oczy. Szybko przytuliła się do dziewczyny.

- Co się stało? Moje biedne dziecko.
-Brat Clary został ciężko ranny. Można powiedzieć, że zginął ale nie do końca, bo Clary udało się go uratować. Niestety dla sił run wystarczyła chwila by przestały działać.

Postanowiłem powtórzyć to samo co mówiłem Cichemu Bratu. Nie chciałem żeby Clary przez przypadek powiedziała co innego.

- Dobrze pomogę wam. Ale do tego potrzebny jest Cichy Brat.
- Jace pomógł mi przekonać jednego Brata do pomocy.

Amatis spojrzała na mnie dziękującym spojrzeniem. Skinąłem tylko głową.

- Więc chodźmy zanim będzie za późno. Im dłużej Jonathan nie ma run ochronnych tym bardziej narażony na opętanie jest.

Clary ponownie otworzyła portal. Ja zdążyłem już wysłać wiadomość do Cichego Brata.

Już po 20 minutach wszyscy byli w pokoju Jonathana. Amatis i Zachariasz kazali nam wyjść z pokoju.

Stałem na korytarzu opierajac się o ścianę. Na przeciwko stała Clary.

- Nie wiem co się ze mną dzieje Clary. Nie mogę spojrzeć ci w oczy. Gdy mówię czuję jak oschły i ponury mam głos.- Zjechalem po ścianie aż usiadłem na podłodze. Zamknąłem oczy i zobaczyłem martwe ciało Valentine'a. - Zabiłem ci ojca Clary. Zabiłem członka twojej rodziny.

Podeszła i usiadła obok mnie.

- Uratowałeś mnie i Jonathana. Nie powinieneś się tak czuć. Jestem ci wdzięczna. Jonathan zanim stracił przytomność powiedział, podziękuj Jace'owi.

Spojrzałem na nią ale wciąż nie mogłem popatrzeć jej w oczy.

Z pokoju wyszła Amatis. Clary zerwała się na nogi i weszła razem z nią do pokoju.

Ja też wstałem ale poszłem do siebie.

Nigdy cię nie opuszczę. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz